''Jestem pływającym feniksem,
Rybą, którą nauczono latać,
I choć zawsze byłam córką,
Pióra są przeznaczone niebu.''
Rybą, którą nauczono latać,
I choć zawsze byłam córką,
Pióra są przeznaczone niebu.''
*
6 dni do początku sezonu.
P.O.V Anze
Schowałem głowę w dłoniach i starałem się zrozumieć, dlaczego tak postąpiłem. Po raz kolejny uciekłem, nawet nie próbując rozmawiać. Kiedy zobaczyłem ją pod skocznią, przy boku Anastazji po prostu się przestraszyłem. Nie chciałem usłyszeć, tych wszystkich przykrych słów. Tych słów, które uświadamiają mi, jak bardzo spieprzyłem sprawę. Kochałem ją i kochać ją będę, myślałem, iż ma kogoś kto spełnia jej małe marzenia, ktoś lepszy ode mnie. Nawet jeśli nie, zostanę tutaj, nie mogę wkraczać w jej życie po raz kolejny, to się nie uda.
Czas mijał, a ja siedziałem w tym samym miejscu. W tym samym miejscu bez tej osoby, może nawet bez samego siebie. Czas zbyt mi uciekł, czas mi mówi, że pora na wyjaśnienia. Wybrałem jej numer i zrobiłem to co powinienem już od dawna.
- Anze?
- Nie umiem spojrzeć w twoje oczy i wiedzieć, że nie jesteś już moja. Możemy porozmawiać teraz, to jedyne wyjście- jestem chyba największym tchórzem jakiego świat znał.
- Rozumiem- szepnęła, a ja tak bardzo tęsknię. Za ciepłem jej słów, za uśmiechem, za radosnymi oczami, za trzymaniem jej delikatnej dłoni.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że to twój kuzyn- gdyby nie Ana pewnie żyłbym w przekonaniu, iż jest szczęśliwa i ktoś jest dla niej. A jednak...
- Nic się nie stało- a tymczasem stało się wszystko.- Potrzebuję cię Anze.
Wziąłem oddech starając się nie wspominać, ale wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Pierwsze spotkanie w tym cholernym parku, pierwsza kawa w naszej ulubionej kawiarni, piosenka Ed'a Sheeran'a śpiewana przez nią, pierwszy pocałunek podczas burzy, pierwszy raz...
- Pamiętasz jak nam było trudno?- pamiętam wzrok jej ojca, kiedy przekroczyłem próg jej domu. Pamiętam pogardę w ich oczach, kiedy opowiadałem o moich skokach. Pamiętam wszystko tak doskonale, by nadal odczuwać ten sam ból.
- Ale się kochaliśmy i nadal kochamy- jej słowa są niczym nóż wbity wprost w moje serce. Nie mogłem złapać oddechu, ani wykrzyczeć tego wszystkiego co teraz czuje. Nienawidziłem tego, tej bezsilności. Co ja mogłem teraz zrobić? Ona kocha mnie, a ja ją... A mimo to nie możemy być razem. Jesteśmy z dwóch innych światów.
- To nie oznacza, że możemy być ze sobą, chcę byś ułożyła sobie życie...- to nie tak, iż jej nie chcę, ponieważ oddałbym za nią wszystko. Po prostu jestem na tyle mądry, by wiedzieć co się stanie. Jeśli wrócimy do siebie ona znowu będzie cierpieć. Znowu nie będzie spełniać swoich małych, cudownych marzeń.- ...Beze mnie.
- Nie zostawiaj mnie po raz kolejny, Anze...- usłyszałem jej szloch w słuchawce przez co moje ciało drętwiało.- To zbyt trudne..
- Wszystko się ułoży- niby chłopacy nie płaczą, a po moich policzkach właśnie spływały łzy. Nie umiem ich powstrzymać choćbym bardzo chciał.- Jesteś moją księżniczką...
- Nie jestem i już nie mogę być- zacisnąłem mocno oczy próbując się nie rozklejać. Odłożyłem komórkę wiedząc, że to już koniec rozmowy. Za niedługo wylatujemy, zaczyna się sezon, więc będzie dobrze. Będzie dobrze, musi być...
Nie będzie Anze, nie będzie.
Podniosłem się z podłogi i spojrzałem na lustro. To nie byłem ja, to był cień mnie. Byłem kimś na wzór człowieka upodabniającego się do marionetki. Pozbawionego ciepła i tej odpowiedniej osoby. Ale tak już musiało być, nie mogło być inaczej. Po prostu nie byłem odpowiedni, byłem zbyt słaby, żeby walczyć o nas.
P.O.V Daniel
- Lubię cię Ana- odwróciłem się i zobaczyłem jak Peter uśmiecha się do niej delikatnie. Skrzywiłem się nieznacznie przypominając sobie, jak mnie kiedyś kochała. Skłamałbym mówiąc, że nie boli.
- A ja zdecydowanie lubię prawdziwego Petera- uśmiechnęła się do niego, a ja westchnąłem.
Była moim całym życiem, dopóki Dave nas nie rozdzielił. Uratowała mnie wtedy pozbawiając siebie marzeń. Tak bardzo chciała spokoju, mnie i Johanna... Uwielbiała Norwegię, zawsze chciała się tam przeprowadzić. A Lublana? Nienawidziła jej! Nadal trudno mi zrozumieć, jak to wszystko przetrwała. Kiedy jej mama zmarła, kiedy upozorowano wypadek jej ojca... Ona wiedziała, Jurij wiedział, ja wiedziałem, że majstrowali i to sporo przy jego samochodzie. Trochę czasu minęło i zrozumieliśmy wszystko, ale byliśmy tylko naiwnymi dzieciakami wierzącymi w dobry świat.
Potem jej brat, który niczego się nie spodziewał, nie wytrzymał presji. Ana była załamana i wtedy straciłem z nią jakikolwiek kontakt. Tęskniłem i to cholernie, ale ona wiedziała co robi, wiedziała, że potrzebuję czasu. Więc, kiedy Jurij zadzwonił byłem dla niej od razu. Zrobiłem wszystko, by przyjechać, by zaopiekować się nią, jak kiedyś. Ale ona się zmieniła, wydoroślała i uporała się z problemami.
- Wiesz... Co jeśli jest za późno, by poskładać moje skrzydła? Co jeśli po prostu nie ma we mnie już nic?- jej wzrok skierowany w jego stronę mówi wszystko. On jest dla niej ważny, nawet bardzo.
Jest najważniejszy, tak jak ty kiedyś.
Westchnąłem cicho przypatrując im się jeszcze chwilę Jest szczęśliwa, jeśli on jest szczęśliwy, więc ja jestem szczęśliwy z nią. Kocham ją. ale to nie oznacza, że muszę mieć ją przy sobie. Wystarczy mi, że jej tutaj dobrze, że uśmiecha się.
Wybrałem numer do trenera powoli idąc przed siebie.
- Daniel, coś się stało?- zaczynałem się śmiać, słysząc głos Johanna kłócącego się z Andersem o kawałek pizzy. Stop... Ja tu mam jeść zdrowo, a oni pizze?! To jest nie fer!
- Nie, tak tylko pomyślałem, może już przyjadę do Finlandii, Kuusamo za 5 dni, może bym już...
- Danielek? Kochanie wracaj do nas!- Anders zajęczał do telefonu, a ja nie umiałem powstrzymać się od śmiechu.- A tak serio czemu wracasz już?
!
- Anders, oddaj mi telefon!
- Pomogłem Domenowi, a Ana cóż, ona ma tu kogoś, kto jej pomoże, Jurij się pomylił, to nie ja mogę ją uratować.- czasem za późno uświadamiamy sobie, że pora wreszcie zapomnieć, że pora pozwolić komuś po prostu odejść.
- Ale jak ratować? Anę? Tę małą brunetkę?- ach, zapomniałem... Fannemel przecież nic nie wie!- Johann, co ty robisz?! Ja gadam z moją Danielką! Oddaj go!
Przez kilka następnych sekund słyszałem śmiechy i jakieś świsty. Założę się, że Forfang właśnie ucieka z telefonem trenera, Boże za coś mnie ukarał takimi przyjaciółmi? Po chwili ktoś trzasnął drzwiami i zaczął się śmiać.
- Dobra stary mów!- wydyszał, a ja starałem się przybrać poważny ton.
- Jurij wezwał mnie niepotrzebnie- wzruszyłem ramionami uśmiechając się beztrosko. Nie martwiłem się o nią, byłem pewien, że ja tu nie jestem już potrzebny.- Ona ma kogoś, kogoś kto jej pomoże.
- Daniel, ale to Dave...
- A to być może miłość, może silniejsza niż moja i jej kiedyś rozumiesz?- boli, ale muszę przyzwyczaić się do tego, że to już koniec. Przyjechałem tu z nastawieniem, że muszę jej za wszelką cenę pomóc, ale czy to ma sens? Ma jeszcze ponad miesiąc, a bynajmniej tak zawsze ON ustala. Okej, nie znam ich historii, nie wiem ile razy upadli, a ile powstali. Jedyne co wiem, że oczy są niczym zwierciadło duszy. A ich oczy są szczęśliwe.
P.O.V Anastazja
- Nie spodziewałam się, że tak nagle wyjedziesz Daniel, ale na pewno wszystko...
- Tak słońce, nie martw się, po prostu zrozumiałem kilka rzeczy- pogładził mnie po policzku i uśmiechnął się szeroko. Byłam niepewna i chyba trochę przerażona. Miał tutaj być, tutaj przy mnie jak dawniej.- Nie potrzebujesz mnie już, Jurij się pomylił...
- Przecież ja cię kochałam i nadal cię...- urwałam próbując wymówić dwa tak piękne słowa. Nie rozmawialiśmy o tym, od kiedy przyjechał. Chyba po prostu zbyliśmy ten temat, nie chcąc niczego psuć. Pasowało nam, że byliśmy obok.
Patrzyłam w jego oczy i nie widziałam tam nic, nic co mogłabym pokochać.
Nie widzisz w nim Petera.
- To nie mnie już kochasz, nigdy nie kochałaś mnie tak, jak kochasz jego Anuś- oczy wypełniły mi się łzami, chciałam zaprzeczyć, ale cholera nie mogłam. Daniel patrzył na mnie lekko obolały, ale szczęśliwy. Nie jestem w stanie zrozumieć jego i samej siebie.
- Dlaczego się uśmiechasz?-spytałam cicho spuszczając głowę. Jest mi wstyd, bo obiecałam sobie kochać go, bo obiecałam sobie, kiedyś wrócić razem z nim.
- Ponieważ cię kocham- przytulił mnie delikatnie, gdy po moim policzku spłynęła łza.- Dlatego chcę byś pozwoliła samej sobie ułożyć wszystko inaczej, nie wracać do wspomnień. Mieliśmy swój czas, czasem się nie udaję, a to oznacza, że pora zacząć od nowa. To trudne wiem, ale ja zawsze będę w pewnym sensie obok ciebie. Namieszałem przyjeżdżając tu, zdaję sobie z tego sprawę. Myślałem, że coś jest naprawdę nie tak, ale ONI robią to samo zawsze, a po dwóch miesiącach musisz po prostu zrobić, czego oczekują. Lecz masz tutaj kogoś, kto może cię przed tym uchronić...
- Ale ja...
- Dobrze wiesz Ana, że już nigdy mnie nie pokochasz w ten sposób, może jakby nie byłoby go.. Może wtedy nadal byś mnie kochała, może teraz by było inaczej. Nie możemy się okłamywać, nie róbmy sobie nadziei, jesteś moim małym światem i zawsze nim będziesz. Nie widzieliśmy się długo i każde z nas starało się zapomnieć. Tobie udało się to, już przed przyjazdem tutaj nauczyłaś się nie tęsknić- ścisnął lekko moją rękę i odsunął się patrząc w moje oczy. Nie chcę by odchodził, nie chcę znowu zapominać o nim.- Kocham cię, nie chcę żeby ta miłość mnie bolała. Od początku była piękna i chcę by taka została. Będę cię kochać, ale kiedyś ta miłość będzie inna. Muszę dać sobie czas, tak to już czasem jest. Proszę cię nie obwiniaj siebie o to, nie myśl dlaczego tak łatwo zapomniałaś, czy dałaś mi odejść. Skup się na nim, mu zależy, od 3 dni jest sobą, jest tym o kogo pewnie tak długo walczyłaś.
Powiedz to
Co?
Nie kochasz go. Nie kochasz Daniela. Nie w ten sposób.
Przestań!
Nie, to ty przestań wmawiać sobie kłamstwa!
Ja nie...
Powiedz to!
Nie kocham go.
Przegryzłam wargę zdenerwowana, lecz wiem, iż to dobra decyzja. Nie mogę, nie możemy się okłamywać. Zapomniałam i nie umiem pokochać go na nowo...
...Tym bardziej, jeśli kochasz kogoś innego.
- Dziękuję Danny- puściłam jego dłoń, a chłopak spakował walizki do samochodu. Chłopacy pokiwali do niego, a Domen przytulił go lekko na pożegnanie.
- Jestem ci strasznie wdzięczny, za to co zrobiłeś dla mnie- uścisnął go ostatni raz, a Tande z uśmiechem poklepał go po ramieniu.
- Będzie z ciebie mistrz!- całuję moje czoło i wsiada do samochodu.- Trzymajcie się!
- Pamiętaj o nas!- zawołałam ocierając łzy, ponieważ cholernie nienawidzę się żegnać. Już przyzwyczaiłam się do Daniela, a on wyjeżdża. Domen spojrzał na mnie smutno i po chwili przytulił mocno. Dopiero teraz rozumiem, że Daniel miał rację. Był częścią mojego życia, jak i Connor, czy rodzice, ale nie mogę żyć przeszłością. To tylko sprawi, że będzie na nowo boleć, że wszystko powróci, a ja chce żyć na nowo. Daniel odszedł bym była szczęśliwa, odszedł, bo doskonale wiedział co robi. Muszę uszanować jego decyzję i nie stać w miejscu.
Odsunęłam się od Domena i chwyciłam jego rękę.
- Musimy chyba zrobić zakupy.
- Mogę się przyłączyć?- odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Petera. Zastygłam w bezruchu uśmiechając się szeroko. On naprawdę się uśmiecha.
- Jasne- Domen objął mnie ramieniem uśmiechając się szczerze do starszego Prevca.
Wtuliłam się mocniej w chłopaka i ruszyliśmy do sklepu. Widziałam w oczach Domena ile dla niego znaczy, że Peter poszedł z nami.
Po kilku minutach doszliśmy do supermarketu i rozdzieliliśmy się. Chłopacy poszli poszukać czegoś co sprawi, że ich skoki będą lepsze. Domen stwierdził, że przez żołądek do skoków, więc co ja im tam będę zabraniać. Zaśmiałam się cicho i wzięłam najpotrzebniejsze produkty. Zazwyczaj ktoś inny robi zakupy, ale wszyscy dzisiaj byli wykończeni treningiem i uważali, że jedzenia nam starczy do rana. Połowa drużyny narzekała, że jest głodna, a lot mieliśmy dopiero o 10, więc ktoś musiał iść. Jutro nadchodzimy Kussamo!
Skierowałam się w stronę kasy i zdziwiona spojrzałam na Domena.
- Papryka?
- A czemu, by nie? Uwielbiam paprykę!- wybuchłam śmiechem, a ekspedientka spojrzała na nas jak na obłąkanych. Lecz kiedy zdała sobie sprawę, że to bracia Prevc od razu wychyliła się w ich stronę licząc, że spojrzą na jej biust. Boże nie wierzę w ten świat!- Kręgosłup cię boli, że się tak garbisz?
Wybuchnęłam śmiechem, patrząc na nastolatka z uznaniem. Dziewczyna wkurzona prychnęła pod nosem mozolnie kasując nasze zakupy.
- Nie można szybciej?- westchnął Peter patrząc na brata z lekkim uśmiechem. Blondynka spojrzała na niego oczarowana i wyszczerzyła się szeroko. Miałam wrażenie, że ten makijaż to chyba warstwami nakładała.
- Dla pana wszystko, może chciałby pan numer...
- Twojego szefa? By naskarżyć, jak wolno nas obsługujesz?- po raz kolejny wybuchłam śmiechem. Peter zdecydowanie był w dobrym humorze.- Na razie ci odpuszczę.
- Dlaczego mnie nie chcesz?- trzymajcie mnie, bo zaraz się ze śmiechu zabiję. Ta dziewczyna była rozbrajająca, a jej mina na widok skoczków...
- To moja żona, jakbyś nie widziała- burknął, obejmując mnie w pasie. Pisnęłam cicho, kompletnie się tego nie spodziewając. Brunet przycisnął mnie mocniej do swojej klatki piersiowej, a ja korzystając z okazji starałam się wykorzystać tą chwilę. Wyłapać wszystko co mogłam, bo ta bliskość była dla mnie niesamowita. Każdy jego dotyk, czy spojrzenie w moją stronę to wszystko sprawiało, że było lepiej. Tak jakbym trochę oszalała, bo cholera 4 miesiące nie mogliśmy się zrozumieć, nie mogliśmy normalnie porozmawiać. Okej, może ten moment zaraz przeminie i wszystko wróci do normy, to nie chcę zapomnieć. Chcę uratować go i jego duszę.- Wychodzimy kochanie!
- Jesteś niemożliwy!- wybuchłam śmiechem, wychodząc na zewnątrz z torbą w ręce.
- Nienawidzę takich lasek- zaśmiał się, a Domen spoglądał na niego zszokowany.
- Peter co się z tobą dzieję?!- chłopak patrzał w niego jakby zobaczył cud, a ja nie dziwiłam mu się. To, co się działo było ostro pokręcone i zdecydowanie złe dla mnie.
Ponieważ takiego kochałaś go jeszcze bardziej.
*Lubiłam.
- Nie chcę stać w miejscu i ranić osób na których mi zależy. Łatwiej byłoby mi skłamać, że mam wszystkich gdzieś, ale naprawdę cholera zależy mi.
- Pamiętasz jak nam było trudno?- pamiętam wzrok jej ojca, kiedy przekroczyłem próg jej domu. Pamiętam pogardę w ich oczach, kiedy opowiadałem o moich skokach. Pamiętam wszystko tak doskonale, by nadal odczuwać ten sam ból.
- Ale się kochaliśmy i nadal kochamy- jej słowa są niczym nóż wbity wprost w moje serce. Nie mogłem złapać oddechu, ani wykrzyczeć tego wszystkiego co teraz czuje. Nienawidziłem tego, tej bezsilności. Co ja mogłem teraz zrobić? Ona kocha mnie, a ja ją... A mimo to nie możemy być razem. Jesteśmy z dwóch innych światów.
- To nie oznacza, że możemy być ze sobą, chcę byś ułożyła sobie życie...- to nie tak, iż jej nie chcę, ponieważ oddałbym za nią wszystko. Po prostu jestem na tyle mądry, by wiedzieć co się stanie. Jeśli wrócimy do siebie ona znowu będzie cierpieć. Znowu nie będzie spełniać swoich małych, cudownych marzeń.- ...Beze mnie.
- Nie zostawiaj mnie po raz kolejny, Anze...- usłyszałem jej szloch w słuchawce przez co moje ciało drętwiało.- To zbyt trudne..
- Wszystko się ułoży- niby chłopacy nie płaczą, a po moich policzkach właśnie spływały łzy. Nie umiem ich powstrzymać choćbym bardzo chciał.- Jesteś moją księżniczką...
- Nie jestem i już nie mogę być- zacisnąłem mocno oczy próbując się nie rozklejać. Odłożyłem komórkę wiedząc, że to już koniec rozmowy. Za niedługo wylatujemy, zaczyna się sezon, więc będzie dobrze. Będzie dobrze, musi być...
Nie będzie Anze, nie będzie.
Podniosłem się z podłogi i spojrzałem na lustro. To nie byłem ja, to był cień mnie. Byłem kimś na wzór człowieka upodabniającego się do marionetki. Pozbawionego ciepła i tej odpowiedniej osoby. Ale tak już musiało być, nie mogło być inaczej. Po prostu nie byłem odpowiedni, byłem zbyt słaby, żeby walczyć o nas.
''Umierałem każdego dnia, czekając na Ciebie
Kochanie, nie bój się
Kochałem Cię przez tysiąc lat
Kochanie, nie bój się
Kochałem Cię przez tysiąc lat
Będę Cię kochać przez następny tysiąc.''
*
5 dni do początku sezonu
P.O.V Daniel
- Lubię cię Ana- odwróciłem się i zobaczyłem jak Peter uśmiecha się do niej delikatnie. Skrzywiłem się nieznacznie przypominając sobie, jak mnie kiedyś kochała. Skłamałbym mówiąc, że nie boli.
- A ja zdecydowanie lubię prawdziwego Petera- uśmiechnęła się do niego, a ja westchnąłem.
Była moim całym życiem, dopóki Dave nas nie rozdzielił. Uratowała mnie wtedy pozbawiając siebie marzeń. Tak bardzo chciała spokoju, mnie i Johanna... Uwielbiała Norwegię, zawsze chciała się tam przeprowadzić. A Lublana? Nienawidziła jej! Nadal trudno mi zrozumieć, jak to wszystko przetrwała. Kiedy jej mama zmarła, kiedy upozorowano wypadek jej ojca... Ona wiedziała, Jurij wiedział, ja wiedziałem, że majstrowali i to sporo przy jego samochodzie. Trochę czasu minęło i zrozumieliśmy wszystko, ale byliśmy tylko naiwnymi dzieciakami wierzącymi w dobry świat.
Potem jej brat, który niczego się nie spodziewał, nie wytrzymał presji. Ana była załamana i wtedy straciłem z nią jakikolwiek kontakt. Tęskniłem i to cholernie, ale ona wiedziała co robi, wiedziała, że potrzebuję czasu. Więc, kiedy Jurij zadzwonił byłem dla niej od razu. Zrobiłem wszystko, by przyjechać, by zaopiekować się nią, jak kiedyś. Ale ona się zmieniła, wydoroślała i uporała się z problemami.
- Wiesz... Co jeśli jest za późno, by poskładać moje skrzydła? Co jeśli po prostu nie ma we mnie już nic?- jej wzrok skierowany w jego stronę mówi wszystko. On jest dla niej ważny, nawet bardzo.
Jest najważniejszy, tak jak ty kiedyś.
Westchnąłem cicho przypatrując im się jeszcze chwilę Jest szczęśliwa, jeśli on jest szczęśliwy, więc ja jestem szczęśliwy z nią. Kocham ją. ale to nie oznacza, że muszę mieć ją przy sobie. Wystarczy mi, że jej tutaj dobrze, że uśmiecha się.
Wybrałem numer do trenera powoli idąc przed siebie.
- Daniel, coś się stało?- zaczynałem się śmiać, słysząc głos Johanna kłócącego się z Andersem o kawałek pizzy. Stop... Ja tu mam jeść zdrowo, a oni pizze?! To jest nie fer!
- Nie, tak tylko pomyślałem, może już przyjadę do Finlandii, Kuusamo za 5 dni, może bym już...
- Danielek? Kochanie wracaj do nas!- Anders zajęczał do telefonu, a ja nie umiałem powstrzymać się od śmiechu.- A tak serio czemu wracasz już?
!
- Anders, oddaj mi telefon!
- Pomogłem Domenowi, a Ana cóż, ona ma tu kogoś, kto jej pomoże, Jurij się pomylił, to nie ja mogę ją uratować.- czasem za późno uświadamiamy sobie, że pora wreszcie zapomnieć, że pora pozwolić komuś po prostu odejść.
- Ale jak ratować? Anę? Tę małą brunetkę?- ach, zapomniałem... Fannemel przecież nic nie wie!- Johann, co ty robisz?! Ja gadam z moją Danielką! Oddaj go!
Przez kilka następnych sekund słyszałem śmiechy i jakieś świsty. Założę się, że Forfang właśnie ucieka z telefonem trenera, Boże za coś mnie ukarał takimi przyjaciółmi? Po chwili ktoś trzasnął drzwiami i zaczął się śmiać.
- Dobra stary mów!- wydyszał, a ja starałem się przybrać poważny ton.
- Jurij wezwał mnie niepotrzebnie- wzruszyłem ramionami uśmiechając się beztrosko. Nie martwiłem się o nią, byłem pewien, że ja tu nie jestem już potrzebny.- Ona ma kogoś, kogoś kto jej pomoże.
- Daniel, ale to Dave...
- A to być może miłość, może silniejsza niż moja i jej kiedyś rozumiesz?- boli, ale muszę przyzwyczaić się do tego, że to już koniec. Przyjechałem tu z nastawieniem, że muszę jej za wszelką cenę pomóc, ale czy to ma sens? Ma jeszcze ponad miesiąc, a bynajmniej tak zawsze ON ustala. Okej, nie znam ich historii, nie wiem ile razy upadli, a ile powstali. Jedyne co wiem, że oczy są niczym zwierciadło duszy. A ich oczy są szczęśliwe.
''Zawsze będziesz ze mną,
Będę mieć cię w swoich myślach,
Lecz widzę światełko w mroku
I nigdy się nie dowiem, jeśli nie spróbuję.''
Będę mieć cię w swoich myślach,
Lecz widzę światełko w mroku
I nigdy się nie dowiem, jeśli nie spróbuję.''
*
4 dni do początku sezonu.
P.O.V Anastazja
- Nie spodziewałam się, że tak nagle wyjedziesz Daniel, ale na pewno wszystko...
- Tak słońce, nie martw się, po prostu zrozumiałem kilka rzeczy- pogładził mnie po policzku i uśmiechnął się szeroko. Byłam niepewna i chyba trochę przerażona. Miał tutaj być, tutaj przy mnie jak dawniej.- Nie potrzebujesz mnie już, Jurij się pomylił...
- Przecież ja cię kochałam i nadal cię...- urwałam próbując wymówić dwa tak piękne słowa. Nie rozmawialiśmy o tym, od kiedy przyjechał. Chyba po prostu zbyliśmy ten temat, nie chcąc niczego psuć. Pasowało nam, że byliśmy obok.
Patrzyłam w jego oczy i nie widziałam tam nic, nic co mogłabym pokochać.
Nie widzisz w nim Petera.
- To nie mnie już kochasz, nigdy nie kochałaś mnie tak, jak kochasz jego Anuś- oczy wypełniły mi się łzami, chciałam zaprzeczyć, ale cholera nie mogłam. Daniel patrzył na mnie lekko obolały, ale szczęśliwy. Nie jestem w stanie zrozumieć jego i samej siebie.
- Dlaczego się uśmiechasz?-spytałam cicho spuszczając głowę. Jest mi wstyd, bo obiecałam sobie kochać go, bo obiecałam sobie, kiedyś wrócić razem z nim.
- Ponieważ cię kocham- przytulił mnie delikatnie, gdy po moim policzku spłynęła łza.- Dlatego chcę byś pozwoliła samej sobie ułożyć wszystko inaczej, nie wracać do wspomnień. Mieliśmy swój czas, czasem się nie udaję, a to oznacza, że pora zacząć od nowa. To trudne wiem, ale ja zawsze będę w pewnym sensie obok ciebie. Namieszałem przyjeżdżając tu, zdaję sobie z tego sprawę. Myślałem, że coś jest naprawdę nie tak, ale ONI robią to samo zawsze, a po dwóch miesiącach musisz po prostu zrobić, czego oczekują. Lecz masz tutaj kogoś, kto może cię przed tym uchronić...
- Ale ja...
- Dobrze wiesz Ana, że już nigdy mnie nie pokochasz w ten sposób, może jakby nie byłoby go.. Może wtedy nadal byś mnie kochała, może teraz by było inaczej. Nie możemy się okłamywać, nie róbmy sobie nadziei, jesteś moim małym światem i zawsze nim będziesz. Nie widzieliśmy się długo i każde z nas starało się zapomnieć. Tobie udało się to, już przed przyjazdem tutaj nauczyłaś się nie tęsknić- ścisnął lekko moją rękę i odsunął się patrząc w moje oczy. Nie chcę by odchodził, nie chcę znowu zapominać o nim.- Kocham cię, nie chcę żeby ta miłość mnie bolała. Od początku była piękna i chcę by taka została. Będę cię kochać, ale kiedyś ta miłość będzie inna. Muszę dać sobie czas, tak to już czasem jest. Proszę cię nie obwiniaj siebie o to, nie myśl dlaczego tak łatwo zapomniałaś, czy dałaś mi odejść. Skup się na nim, mu zależy, od 3 dni jest sobą, jest tym o kogo pewnie tak długo walczyłaś.
Powiedz to
Co?
Nie kochasz go. Nie kochasz Daniela. Nie w ten sposób.
Przestań!
Nie, to ty przestań wmawiać sobie kłamstwa!
Ja nie...
Powiedz to!
Nie kocham go.
Przegryzłam wargę zdenerwowana, lecz wiem, iż to dobra decyzja. Nie mogę, nie możemy się okłamywać. Zapomniałam i nie umiem pokochać go na nowo...
...Tym bardziej, jeśli kochasz kogoś innego.
- Dziękuję Danny- puściłam jego dłoń, a chłopak spakował walizki do samochodu. Chłopacy pokiwali do niego, a Domen przytulił go lekko na pożegnanie.
- Jestem ci strasznie wdzięczny, za to co zrobiłeś dla mnie- uścisnął go ostatni raz, a Tande z uśmiechem poklepał go po ramieniu.
- Będzie z ciebie mistrz!- całuję moje czoło i wsiada do samochodu.- Trzymajcie się!
Odsunęłam się od Domena i chwyciłam jego rękę.
- Musimy chyba zrobić zakupy.
- Mogę się przyłączyć?- odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Petera. Zastygłam w bezruchu uśmiechając się szeroko. On naprawdę się uśmiecha.
- Jasne- Domen objął mnie ramieniem uśmiechając się szczerze do starszego Prevca.
Wtuliłam się mocniej w chłopaka i ruszyliśmy do sklepu. Widziałam w oczach Domena ile dla niego znaczy, że Peter poszedł z nami.
Po kilku minutach doszliśmy do supermarketu i rozdzieliliśmy się. Chłopacy poszli poszukać czegoś co sprawi, że ich skoki będą lepsze. Domen stwierdził, że przez żołądek do skoków, więc co ja im tam będę zabraniać. Zaśmiałam się cicho i wzięłam najpotrzebniejsze produkty. Zazwyczaj ktoś inny robi zakupy, ale wszyscy dzisiaj byli wykończeni treningiem i uważali, że jedzenia nam starczy do rana. Połowa drużyny narzekała, że jest głodna, a lot mieliśmy dopiero o 10, więc ktoś musiał iść. Jutro nadchodzimy Kussamo!
Skierowałam się w stronę kasy i zdziwiona spojrzałam na Domena.
- Papryka?
- A czemu, by nie? Uwielbiam paprykę!- wybuchłam śmiechem, a ekspedientka spojrzała na nas jak na obłąkanych. Lecz kiedy zdała sobie sprawę, że to bracia Prevc od razu wychyliła się w ich stronę licząc, że spojrzą na jej biust. Boże nie wierzę w ten świat!- Kręgosłup cię boli, że się tak garbisz?
Wybuchnęłam śmiechem, patrząc na nastolatka z uznaniem. Dziewczyna wkurzona prychnęła pod nosem mozolnie kasując nasze zakupy.
- Nie można szybciej?- westchnął Peter patrząc na brata z lekkim uśmiechem. Blondynka spojrzała na niego oczarowana i wyszczerzyła się szeroko. Miałam wrażenie, że ten makijaż to chyba warstwami nakładała.
- Dla pana wszystko, może chciałby pan numer...
- Twojego szefa? By naskarżyć, jak wolno nas obsługujesz?- po raz kolejny wybuchłam śmiechem. Peter zdecydowanie był w dobrym humorze.- Na razie ci odpuszczę.
- Dlaczego mnie nie chcesz?- trzymajcie mnie, bo zaraz się ze śmiechu zabiję. Ta dziewczyna była rozbrajająca, a jej mina na widok skoczków...
- To moja żona, jakbyś nie widziała- burknął, obejmując mnie w pasie. Pisnęłam cicho, kompletnie się tego nie spodziewając. Brunet przycisnął mnie mocniej do swojej klatki piersiowej, a ja korzystając z okazji starałam się wykorzystać tą chwilę. Wyłapać wszystko co mogłam, bo ta bliskość była dla mnie niesamowita. Każdy jego dotyk, czy spojrzenie w moją stronę to wszystko sprawiało, że było lepiej. Tak jakbym trochę oszalała, bo cholera 4 miesiące nie mogliśmy się zrozumieć, nie mogliśmy normalnie porozmawiać. Okej, może ten moment zaraz przeminie i wszystko wróci do normy, to nie chcę zapomnieć. Chcę uratować go i jego duszę.- Wychodzimy kochanie!
- Jesteś niemożliwy!- wybuchłam śmiechem, wychodząc na zewnątrz z torbą w ręce.
- Nienawidzę takich lasek- zaśmiał się, a Domen spoglądał na niego zszokowany.
- Peter co się z tobą dzieję?!- chłopak patrzał w niego jakby zobaczył cud, a ja nie dziwiłam mu się. To, co się działo było ostro pokręcone i zdecydowanie złe dla mnie.
Ponieważ takiego kochałaś go jeszcze bardziej.
*Lubiłam.
- Nie chcę stać w miejscu i ranić osób na których mi zależy. Łatwiej byłoby mi skłamać, że mam wszystkich gdzieś, ale naprawdę cholera zależy mi.
''Więc kiedy moje rany się zagoją,
A ja poczuję większą śmiałość,
Na mym ramieniu spocznie otucha,
A ja przestanę zamartwiać się o przyszłość.''
A ja poczuję większą śmiałość,
Na mym ramieniu spocznie otucha,
A ja przestanę zamartwiać się o przyszłość.''
*
3 dni do początku sezonu.
P.O.V Jurij
- Wstawać!- bez pukania wbiegłem do pokoju Any, oblewając ją zimną wodą.
- Jurij, czy ciebie posrało?!- wybuchnąłem śmiechem, widząc minę dziewczyny. Zdecydowanie to będzie dobry dzień.
- Dzień dobry słońce!- ucałowałem jej czoło z uśmiechem. Miałem wyśmienity humor. Moje skoki są znakomite, zaraz wyjeżdżamy, a za 3 dni początek sezonu!
- Nie wiem czy taki dobry- burknęła, lecz po chwili się uśmiechnęła.
- Robię śniadanie, zejdź za pięć minut- zamknąłem drzwi od jej pokoju i pobiegłem do Anze.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to komórka, na którą zawzięcie się wpatrywał. Mając nadzieje, że mnie zauważy zabrałem mu telefon, ale chłopak siedział nadal w tej samej pozycji. W to samo miejsce się patrzał, jakby było coś wyjątkowego w tej ścianie. Nie widząc żadnej reakcji spojrzałem na ekran, ha już wiem, nad czym tak myślał! Chciałem wysłać za niego wiadomość do Kathy, aby się pożegnali przed lotem, ale on nie był nadal gotowy. Bynajmniej tak mi się wydawało, a nie chciałem, by był załamany jeszcze bardziej.
- Jurij, nie zrobiłeś tego...- ten to ma szybki refleks!
- Nie...- klepnąłem go po ramieniu i wyszedłem z pokoju. Skoro Anze nie śpi to albo jadł, albo będzie jadł śniadanie. Westchnąłem cicho, ponieważ naprawdę jest mi go żal. Musimy mu jakoś pomóc, jeśli tylko nam pozwoli.
- Domeeeen, śniadanie zaraz i...- stanąłem w miejscu nie wiedząc co mam powiedzieć.- Chce wiedzieć dlaczego pakujesz do torby 5 słoików papryki?
- To ty nie wiesz?!- oburzył się Prevc, a ja naprawdę nie miałem pojęcia po co mu to i jeszcze tak dużo.
- Dobra, ja chyba nie chce wiedzieć- machnąłem ręką próbując wyjść z szoku, bo kto normalny zamiast ubrań pakuje paprykę? Chyba muszę pogadać z Peterem...- Uhh, po prostu przyjdź na śniadanie.
Zeszedłem na dół śmiejąc się cicho, jeszcze takiej sytuacji nie widziałem. Mimo to, gdy schodziłem na dół zgiąłem się ze śmiechu. Dosłownie!
Peter oglądał słucha disco polo podśpiewując pod nosem, a wszyscy dobrze wiemy, że on okropnie śpiewa!
- Ruda tańczy jak szalonaaa...- zanim zdążyłem zastanowić się, czemu jest w tak dobrym humorze do domu wbiegł Jernej. Zadowolony kierował się w naszą stronę pewnym krokiem, lecz po chwili wywrócił się o dywan.
- No kurde, znowu!- my chyba od roku nie byliśmy w tak wyśmienitym humorze.
- Co się stało?
- Moje narty, mój kask, moje gogle, wszystko zniknęło!- Jaka wbiegł do pokoju jak szalony przewracając połowę rzeczy.- Boże Święty, a moje skarpetki, moja bluzka, gdzie wszystko?!
Ana weszła do pokoju wybuchając śmiechem, a razem z nią cała nasza kadra.
- Nie do ciebie, idioto, on pytał mnie!- warknął Jernej starając się skupić naszą uwagę.- Czy ja umiem kochać? Bo ona chyba mnie kocha i wiecie co, my chyba razem jesteśmy!
Przybiłem sobie facepalm'a i po raz kolejny wszyscy głośno się śmiejemy. To będzie zdecydowanie ciekawy sezon.
''Więc pragnę, pragnę coraz bardziej,
Nadejścia pobudzenia,
Po prostu wolę budzić zamieszanie
Niż leżeć na jego ostrzu.''
Nadejścia pobudzenia,
Po prostu wolę budzić zamieszanie
Niż leżeć na jego ostrzu.''
*
2 dni do początku sezonu.
P.O.V Anastazja
- Podróżowanie z wami to istna katorga!- wyjęczałam wychodząc z samolotu. Jedno dobre, że dzięki nim kompletnie się nie bałam. Domen siedział obok mnie i całą podróż trzymał mnie za rękę wspominając, kiedy pierwszy raz gadaliśmy. Kochałam go niemal tak mocno jak Connor'a.- Oprócz mojego słoneczka.
- Twoje słoneczko ma słoiki jakiejś papryki w torbie- pokręciłam głową ze śmiechem przypominając sobie zakupy, kupował tam jakąś paprykę, ale dobry boże ile on jej nabrał?!
- Powinni mi więcej płacić- powiedział Goran z uśmiechem.- Tutaj niedaleko jest park, jeśli jest jeszcze ktoś pełen sił to możecie iść, z tego parku prostą drogą dojdziecie do hotelu.
- Ja pójdę- podałam walizkę trenerowi, a ten włożył ją do bagażnika taksówki.
- Ja takż.- mruknął Peter, a ja uśmiechnęłam się mimowolnie. Coraz częściej łapałam się na tym ile szczęścia i radości daje mi jego osoba. To już chyba jakaś choroba.
- No dobra, to widzimy się w hotelu, pamiętajcie jutro jest trening, nie wracajcie za późno- potaknęłam, a młodszy Prevc podszedł do nas.
- Uważajcie na siebie- ucałował moje czoło, a ja uśmiechnęłam się po raz kolejny. Przecież to on miał 17 lat i to my mieliśmy się o niego martwić.- Przyjdź do mnie potem Ana.
- Dobrze słońce- przytuliłam go mocno, a on po chwili wsiadł do taksówki i odjechał razem z wszystkimi.
- On cię chyba kocha bardziej ode mnie!
- Może trochę- dopiero teraz zauważyłam jak zimno i ciemno się zrobiło. Schowałam ręce do kieszeni moich spodni, mając nadzieję, że to coś pomoże.
- Zimno ci?- przegryzłam wargę kiwając na nie, a Peter spojrzał na mnie karcąco.- I tak dam ci bluzę.
- Skąd wiedziałeś?- spojrzałam na niego z niedowierzaniem, co od kilku dni często się zdarzało.
- Być może jestem jakimś medium- uśmiechnął się szeroko i podał mi bluzę. Zaprzeczyłam odsuwając ją od siebie.- Jeśli jej nie założysz będę zmuszony sam ci ją założyć.
Westchnęłam cicho naburmuszona i wzięłam bluzę. Ja naprawdę bym wytrzymała, a teraz on będzie marzł.
- Idziemy?- mruknęłam w jego stronę chowając dłonie w kieszenie jego ciepłej bluzy.
Człowiek po pewnym czasie uświadamia sobie, że czasem prawdziwe szczęście ma przy sobie. Rozumie, że stracił tyle czasu na małe niedoskonałości. Jesteśmy tacy głupi nie zauważając kilku osób, które zawsze są przy nas. Jesteśmy trudni i czasem zbyt zmienni, ale tacy już jesteśmy. Mamy uczucia, czasem te złe, a czasem te dobre. Cisza, żadnych niepotrzebnych cierpień, tylko my i ta przyjemna cisza.
- To ty, wy jesteście szczęściem, jesteście silni, jesteście niesamowici, jesteście czymś więcej niż zwykli ludzie- szepnęłam po raz kolejny tonąc w jego pięknych oczach.- Ale ty nie rozumiesz jak ważny jesteś, uciekasz i obwiniasz się...
- Ale jednak jestem tutaj obok ciebie- odnalazłam jego dłoń i splotłam razem z moją.
- Nie chcę byś uciekł, kiedy będę próbowała cię ratować. Po prostu trzymaj mnie mocno, a kiedy będziesz chciał zawrócić nie puszczę cię- nie byliśmy żadną zakochana parą, czy najlepszymi przyjaciółmi, byliśmy zwykłymi zranionymi ludźmi. Mogę się przyznać, że cholernie mi na nim zależy, że nie potrafiłabym bez niego żyć. Ale nie było żadnego pocałunku, żadnego wyznania, czy nie wiadomo jakich rzeczy. My po prostu szliśmy przed siebie w tej przyjemnej ciszy i niczego innego nie potrzebowaliśmy.
''Czas stanął w miejscu, piękno we wszystkim czym ona jest
Będę odważny, nie pozwolę by odebrano
Mi tego, który stoi tuż przede mną.''
Będę odważny, nie pozwolę by odebrano
Mi tego, który stoi tuż przede mną.''
----------------------------------------------------------------------------------------------
Jejku, przepraszam, ze tak późno, ale wreszcie jest! <3
Mam nadzieję, że wyszedł, ponieważ pisałam go aż 4 dni :/
Przepraszam za brak komentarzy pod waszymi rozdziałami, ale
jestem w tym tygodniu strasznie zabiegana :(.
Cieszycie się, że Peter w końcu zrozumiał? :)
Jejku jak ja się cieszę z jego wyników *-*
Dostał się do pierwszej 10! ^-^
Do ostatniego! :) Pozdrawiam cieplutko! <3
Btw Peter wszystkich zmiecie w Lahti :^
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ
MOTYWUJESZ= 2 CZĘŚĆ OPOWIADANIA
*poprawiony*
Rozbeczałam się jak debil. Najpierw przez Anze a potem przez Daniela. Ja nie wiem co mnie opętało ale na już potrzebuję chusteczek do nosa!
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że nie postanowiłam pójść wcześniej spać i doczekałam się tego rozdziału jeszcze dzisiaj :D Teraz pozostaje czekać na kolejny :)
ja właśnie redaguję trójkę na swój blog
norwegian-wind.blogspot.com, powinna się pojawić w niedzielę lub poniedziałek więc serdecznie zapraszam.
dużo weny na kolejny rozdział ;*
ściskam
Ojeju :( Kurczę chyba powinnam do tego bloga załączyć jakieś wirtualne chusteczki :/
UsuńKolejny postaram się już szybciej😚
Życzę ci dużej weny i jutro wskoczę na twój blog, również ściskam😘
Tak wirtualne chusteczki to bardzo dobry pomysł :3 bo pewnie i Peter mnie w jakimś momencie zmusi do łez :D
UsuńW takim razie czekam na odwiedziny i trzymam kciuki aby Ci się spodobało :D są tam dopiero dwa rozdziały ale jest już spory zarys fabuły :3
Myślę, że niedługo tak <3
UsuńJuż byłam i pozostawiłam po sobie niemal tak duży ślad, jak supi jest to opowiadanie, buziaki :*
Wirtualne chusteczki? Jestem za! Rozdział świetny <3 Czekam na 2 część :*
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział. Nie ukrywam że mnie w dwóch momentach również przydałyby się chusteczki. Na pewno kiedy wyjeżdżał Daniel😭 ale i przy akcji Domena z papryką😂 powalające. Jestem dumna z Petera zarówno w tym opowiadaniu, bo nareszcie zaczyna rozumieć najprostsze rzeczy ale i w rzeczywistości. Jak ja się cieszę że wszedł do dziesiątki❤ wierzę ze już niedługo wróci do swojej zabójczo dobrej formy💪. Czekam na następny rozdział i jeśli dobrze pójdzie to i na drugą część💖 ściskam😚
UsuńPomyślę o tym :^ Cóż Domen, jak Domen to nasłodsze dziecko świata <3 Ja także jestem strasznie dumna *-* Ale także i z Polaków ! <3 Myślę, że druga część może się pojawić :)
UsuńHej hop! Chciałam powiedzieć, że nadal czekam na nowy rozdział u Ciebie :D
OdpowiedzUsuńi chciałam Cię również zaprosić do siebie na rozdział nr 3 <3
Już byłam! Buziaki! :*
UsuńJestem!
OdpowiedzUsuńO jejciu... rozdział jest genialny, chyba jeden z lepszych ^^
Kurczę, widzę, że nie jestem jedyną osobą, która miała mokro w oczach podczas czytania :D Ale naprawdę, ciężko było się choć trochę nie rozkleić...
Masz u mnie dodatkowego plusa za te dwie piosenki do tego rozdziału, bo obie wielbię bezgranicznie :D Aaa! I ostatnio cię nie pochwaliłam, bardzo ładny szablon, niby prosty, ale taki... urzekający na swój sposób :)
Weny, buziaki :**
O, dziękuję, kurcze, to co będzie z następnym rozdziałem ;-; Również uwielbiam te piosenki, szczególnie ''Home''.
UsuńDziękuję, chciałam żeby było trochę przejrzyściej :)
Czekam na 7 u ciebie, ściskam <3
MOTYWUJE MOTYWUJE MOTYWUJE! DO KOLEJNEJ CZĘŚCI :D
OdpowiedzUsuńa Ty jakbyś chciała coś poczytać spod mojego pióra to wpadaj na blackandyellow-lulu.blogspot.com :D tam wrzuciłam właśnie czwarty rozdział
Już jest! Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam! :)
UsuńByłam i kurcze trochę późno, ale rozdział cudowny
Świetny rozdział, z resztą jak każdy...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny.
Pozdrawiam!
Już jest, pozdrawiam cieplutko! <3
UsuńOki, oki, ja już u ciebie byłam i strasznie przepraszam, że tak późno, buziaki! <3
OdpowiedzUsuń