piątek, 14 kwietnia 2017

2.4

''Po prostu zamknij oczy,
 będzie dobrze 
Przyjdzie światło poranka, 
Ty i ja będziemy cali i zdrowi.''


P.O.V Peter

- Cara?


- Uh, witaj, Peter... Ja chciałabym przeprosić- spojrzałem na nią ze śmiechem, kiwając głową. To jest niemożliwe, po tym co mi zrobiła po ponad roku wraca, żeby przeprosić? Nie jestem idiotą, a bynajmniej nie już.

- Wiesz czemu moja mama cię wpuściła? Ponieważ nie wie, co mi zrobiłaś, zna tylko namiastkę tej chorej historii- Domen widząc, co się maluję opuścił pokój. Była dla mnie nikim, po pewnym czasie człowiek staję się obojętny. Nie kochałem jej, nie chciałem jej tu, nie tęskniłem. Próbowała wrócić do mojego życia, po tak długim czasie, ale ja już jej nie potrzebowałem. Może kiedyś potrafiłbym jej wybaczyć i kochać jak dawniej, ale była Ana, a jej ona zmieniała wszystko...

Było jeszcze jedno ''ale''. Cara nigdy nie przeprasza.

- Jest mi przykro, po prostu się wtedy pogubiłam, każdy się gubi Peter, przecież sam dobrze wiesz...- zraniła mnie, zostawiła i śmiała się prosto w twarz, a teraz próbuję wmówić, że się pogubiła. Nie wierzę w żadne jej słowa, nie jestem jednym z tych naiwnych facetów.

- Po co tu przyszłaś? Spójrz na mnie Cara, ty jesteś dumna, ty byłaś z tego dumna. Może uwierzę w jakieś wyrzuty sumienia, ale ty byś ich nie powiedziała na głos. Nie dałabyś sobie przegrać, by być na chwilę dobrą. Nie uwierzę w to, że przyszłabyś tu dobrowolnie- przegryzła wargę patrząc na mnie w skupieniu.

- Wreszcie nie dajesz się omotać Prevc...- uśmiechnęła się bezczelnie, spoglądając w moje oczy.



- Uczę się na błędach Cara- jedyne co w niej widziałem to marna okładka pięknej kobiety o zimnym sercu. 

- Słyszałam, że znalazłeś sobie dziewczynę... Która od ciebie podobno uciekła.

- Wynoś się- warknąłem w stronę blondynki, byle tylko nie ukazać żadnych uczuć.- Przyszłaś tutaj, tylko po to, by znowu truć mi życie?

- Och, jaki ty jesteś głupi, Prevc, ona cię okłamała...

- Słucham? W co ty grasz?

- Powinieneś wiedzieć, chociaż z Dave'm i tak nie wygrasz- wyszła z pokoju, zostawiając mnie z mentlikiem w głowie. Tym razem nie dam się jej omotać, jestem sobą, a nie tym kogo wykreowała. Szarpnąłem jej ramię, a ta spojrzała na mnie znudzona.

- Jaki Dave? Czemu miałbym z nim wygrać i...

- Nieistotne, teraz się nie dowiesz, on zaczyna swoje sztuczki, do następnego Prevc- machnęła mi ręką na ''do widzenia'', a ja nie mogłem ruszyć się z miejsca. Dlaczego tu przyjechała i skąd do cholery zna Anę? Kto to Dave, cholera o co tu chodzi?

Powinieneś zapomnieć, ona odeszła, a Cara chcę cię tylko wykorzystać znowu, Peter.

Mylisz się, Ana jest blisko.

Jesteś za słaby, by o nią walczyć, zapomnij.

- Nie mogę, zrozum!

- Czego nie możesz?- Domen usiadł koło mnie, nieco zmartwiony lub przerażony. Cholera wie, jak ten dzieciak okazuje uczucia.

- Po prostu, chyba sam wiesz...- urwałem jakby nieco zakłopotany, tym co chcę powiedzieć.- ... O Anastazji Voel nie da się zapomnieć.




''Pamiętam łzy spływające po twojej twarzy,
Gdy powiedziałam: "Nigdy nie pozwolę ci odejść"
Gdy te wszystkie cienie niemalże zgasiły twoje światło.''


P.O.V Anze


Powolnym krokiem zmierzałem do hotelowego pokoju. Zastanawiałem się, dlaczego Ana się nie odzywa. Może naprawdę o nas zapomniała? A ja jej potrzebowałem tak mocno, że sobie nie zdawałem sprawy. Okej, może miałem ponad osiemnaście lat, może miałem wokół siebie przyjaciół, ale potrzebowałem osoby, której mogę się zwierzyć. 


Fakt, faktem - do początku sezonu nie miałem z nią dobrego kontaktu - Peter był wiecznie niezadowolony i to on znajdował się w centrum uwagi, ale te listy zbliżyły mnie jakoś do niej. Wiem, było ich zaledwie kilka, ale zbyt się przywiązuje do ludzi, a potem dostaję po mordzie.

Obiecałeś walczyć, pamiętasz?


Obiecałem i się nie poddam.


- Co wy do cholery odwalacie?! Jak to ją pobił? Alex obiecałeś, że Ana będzie bezpieczna!- zatrzymałem się gwałtownie, słysząc głos Jurija. 
- Jak to?! Zabieram ją, rozumiesz?! Oni się domyślają! Mam ich okłamywać, że wyjechała z Danielem, podczas gdy ona jest w domu z popieprzonym Dave'm Janus'em, który pewnie za niedługo ja zabiję?!


- Co?- wyszeptałem słabym głosem, a Jurij spojrzał na mnie przerażony. Całe życie przeleciało mi przed oczami, byłem taki głupi! Oni byli tacy głupi, jak mogli pomyśleć, że ona nas zostawia?! 



- O cholera... Co?! Mam w dupie wasz plan! Anze się dowiedział!- rzucił zdenerwowany telefon na łóżko i podszedł do mnie przerażony.- Posłuchaj...


- Nie wmówisz mi, to co słyszałem nie jest wyrwane z kontekstu, nie nakłamiesz mi, nie znajdziesz sposobu, więc tłumacz mi do cholery od początku!- przyłożył mi rękę do ust, a ja ugryzłem go najmocniej jak umiałem. Miałem gdzieś co robię, Peter cierpiał, Domen nie rozumiał, a ja chciałem, byśmy wreszcie byli szczęśliwi. Tak szczęśliwi, jak byliśmy, gdy Ana była przy nas.

- Co ty wyprawiasz?!- odskoczył niczym porażony prądem.

- Co ty wyprawiasz, Jurij?! Zostawiłeś Anę! Ona...- nie wiedziałem co mam powiedzieć, 
połowę rozumiałem, a połowy kompletnie nie. Chłopak spojrzał na mnie i cicho westchnął. 
Usiadłem obok niego na kanapie, zastanawiając się, dlaczego nie zauważyłem tego.

- Zacznę od początku, nie wierzę, że to robię ale...

- Jeśli nie zaczniesz, powiem wszystko Prevc'om- mruknąłem w jego stronę. Jurij patrzył na mnie niepewnie, jakbym zaraz miał uciec z płaczem na wieść tego, co usłyszę.

- Dave Janus jest szefem największej mafii w Planicy, wiem - to brzmi głupio i nierealistycznie, a jednak. Oni cóż... Robią wszystko, co jest możliwe, łącznie z zabijaniem. Dave był kiedyś naszym przyjacielem, potem stało się wiele rzeczy, które nas poróżniły... Ponad dziesięć lat temu w mieście rządziły dwie mafie, ginęła masa ludzi, lecz policja ukrywała istotne fakty, by nie martwić mieszkańców. Janus na tyle znienawidził swojego ojca, że wstąpił do przeciwnej mafii, a poprzednia po 3 latach się rozpadła. W to wszystko zamieszana była Ana, która nieświadomie jest zmuszona na klątwę tego debila. Wiem, nie świta ci za dużo, ale więcej nie mogę ci powiedzieć. Jeśli Ana będzie gotowa to wszystko ci powie... W Planicy nikt nie podejrzewa go, o to kim tak naprawdę jest. Wszyscy mają go za poważanego i mądrego człowieka, a on w rzeczywistości jest potworem.
Zazwyczaj dawał Anie 2 miesiące czasu, jeśli ta zaczynała być szczęśliwa. 2 miesiące na to, by wróciła na stare śmieci i rozstała się z tym wszystkim, co pokochała. Tym razem było inaczej i ona po prostu go olała. On się wściekł i przysłał tu Mike'a, ona nie miała szans rozumiesz? Dowiedziałem się od Jerneja, że wyjechała, myślałem, że będzie jak zawsze. Jednak nie kontaktowała się ze mną, nie rozmawiała, jakby przepadła. Potem zadzwonił mój stary... Przyjaciel i się dowiedziałem. On ją traktuję jak marionetkę, bo sobie ubzdurał, że zabrała mu szczęście. Wiesz czemu wyjechała? By was ratować, Mike by was pozabijał, albo pozbawił pracy, ona... Ona poświęciła dla nas życie, serce, całą siebie. Ona cholernie was kocha, nigdy nie chciała was skrzywdzić.



Łzy spływały zarówno po jego i po moich policzkach. Płakaliśmy jak małe dzieci, które po raz pierwszy zgubiły ulubioną zabawkę. Rozumiałem jej odejście, ale to nie oznacza, że nie bolało. W głębi duszy byłem zły, a jak widziałem Petera, czy Domena... Wszystko tak cholernie piekło. Teraz czułem się, jak największy przegrany, bo cholera nigdy bym nie wpadł, na to jaki to wszystko miało sens.

- Powinni wiedzieć, ale ja rozumiem, tylko nie da się tak kogoś okłamywać, że...

- On już wszystko zaplanował, nie popełni żadnego błędu, a my jedynie możemy patrzeć, jak ją tracimy.



''Nie waż się wyglądać przez okno, kochanie
Wszystko się pali.
Za naszymi drzwiami szaleje wojna
Trzymaj się tej kołysanki
Nawet gdy muzyka zniknie, zniknie.''


P.O.V Anastazja


- A co jeśli ucieknę, co?- prychnęłam, pakując walizkę do bagażnika.


- To wtedy zabiję kogoś, hm Daniela, Domena, może... Jernej'a? Musiałbym to przemyśleć- gdybym tylko mogła zmienić przeszłość może on byłby inny. Może zrozumiałby, że nic mu nie zabrałam, że on to wszystko sam stracił.- Alex, pilnuj jej.

- Nie jestem psem- warknęłam i wsiadłam do samochodu. Wiedziałam, że jeszcze chwila i mężczyzna się zdenerwuje. Nigdzie nie pojadę, a on mnie skatuję, jak gdybym była zwykłą lalką do pomiatania.

- Jedziemy?- kiwnęłam głową i zamknęłam oczy.- Nie denerwuj się, wszystko będzie dobrze.

- Nie rozumiem nic...

- Nie zawiodę cię, Ana... Sama niedługo zrozumiesz.

- Czy to będzie bolało?

- A czy kiedykolwiek nie bolało?- uśmiechnął się lekko, patrząc na mnie z niepotrzebnym współczuciem. Sama zgotowałam sobie taki los, może niechcący i niesprawiedliwie, ale jednak.- Tym razem będziesz musiała się z kimś pożegnać.

- I to jego zaboli prawda?

- Chyba sama odpowiedziałaś sobie na to pytanie.

Wsłuchałam się w rytm muzyki, cicho śpiewając pojedyncze słowa. Z każdą minutą wszystko stawało się jasne. Obawy wyleciały mi z głowy, teraz widziałam już tylko jego twarz i wszystkie te dobre wspomnienia.



Wolnym krokiem zmierzaliśmy w stronę skoczni, a chłopak niespodziewanie złapał moją dłoń. Uniosłam wzrok zdziwiona, a on uśmiechnął się szeroko.


- Czuję się lepiej, gdy mam cię blisko. Kiedy cię nie ma, to nie czuję się jakbym o coś walczył. Taka marna egzystencja, wiesz...- wstrzymałam oddech, nie spodziewając się takich słów z jego strony.- Tak tylko mówię.

- Skąd tyle miłości?

- Powinno się pokazywać uczucia osobom z którymi chcesz spędzić całe życie- po raz kolejny byłam zszokowana. Jakie całe życie? Przecież to Peter, ja i on? To nie tak, że nie chciałabym, tylko...- Nie jako para oczywiście.

- Och, tak racja...- przełknęłam ślinę, jak mogłam pomyśleć, że ja i on? Bo przecież jesteśmy kompletnie inni, to nie ma sensu.

- To nie tak, że bym nie chciał, ale taki jestem, ja nie umiem kochać nikogo prócz ciebie, znaczy jako siostrę, bo to byłoby złe, gdybyś była moją dziewczyną, ale jesteś piękna, mimo to... Cholera, mogę cię pocałować?

Sekundy mijały, a my wpatrywaliśmy się w siebie, jakbyśmy popełnili największe przestępstwo. Przegryzłam wargę, patrząc na niego w skupieniu. To nie tak miało być, zaczynały się rzeczy, które nie miały się stać, a ja nie byłam na to przygotowana. 

- Nie chcę się zakochać- szepnęłam. Byłam zdecydowanie zbyt blisko tej granicy, zaczynało się robić niebezpiecznie.

- Ana, my nie potrafimy kochać, jesteśmy zbyt połamani, nigdy się już nie zakochamy.


- Jesteśmy już na lotnisku- obudzona z amoku, z wielką niechęcią powędrowałam za blondynem. Poszliśmy w stronę odprawy i wykonaliśmy te wszystkie rutynowe czynności. Po kilku minutach siedzieliśmy już w samolocie i jak gdyby nigdy nic lecieliśmy do Obersdorf'u.

Byłam na tyle wzruszona wspomnieniami, że cały strach przed tym piekielnym transportem jakoś uleciał. Mój towarzysz założył słuchawki, a ja starałam się czymkolwiek zająć.
Minęła godzina, a ja nie mogłam usiedzieć w miejscu. Pamiętałam wszystko zbyt dobrze.

- Ile jeszcze będziesz się kręcić?- westchnął, oddając mi swoją poduszkę. Zadowolona chwyciłam ją i ułożyłam na niej głowę.

- Dopóki nie przestanę się bać.

- Czego?

- Pożegnania, tego co powinnam powiedzieć...- tysiące słów i zdań przelatywało mi przez głowę, ale żadne nie wydawało się odpowiednie. On zasługiwał na szczere wyjaśnienia, a ja miałam mu kłamać prosto oczy. 

- Po prostu powiedz mu to wszystko, co czujesz- och, gdyby to wszystko było jeszcze takie łatwe...



- Przestań, to nie podziała!- zabrałam od niego butelkę i popchnęłam go na łóżko.- Masz iść spać.

- Nie usnę, boję się ciemności- zaśmiał się, lecz po chwili zbladł na twarzy.- Boję się ciemności w sensie tego co w niej jest, dlatego też boję się ludzi... Nie wiemy co skrywają.

- Więc czemu mam zostać z tobą?

- Ponieważ ci ufam- podniosłam kąciki ust do góry, czując ciepło w sercu. Pracowałam nad tym trzy miesiące i wreszcie postanowił mi zaufać. Może nie będąc do końca świadomym, lecz mimo to.

Położyłam się na drugim końcu łóżka, ale brunet przyciągnął mnie blisko. Wstrzymałam oddech czując jego dłoń na moim brzuchu.

- Co robisz?

- Szukam wygodnej pozycji- mruknął beztrosko. Kręcił się dobre pięć minut, po czym objął mnie mocno i wplótł ręce we włosy.

- Myłeś się nie?- ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej. Pijany Peter był dobrym przyjacielem.

- Nawet jeśli nie i tak zostaniesz Ana. Ty mnie nie zostawisz...- zaśmiał się, a ja musiałam mu przyznać rację. Był moją zagadką, kimś kogo musiałam odkryć i nigdy nie zaprzestać walki o jego radość.

- Jaki pewny siebie!- zamknęłam oczy, a zmęczenie powoli brało górę.

- Nie martw się, mi też na tobie zależy.




''Pamiętam jak powiedziałeś: "Nie zostawiaj mnie tu samego"
Lecz to wszystko już umarło, 
odeszło i przeminęło dzisiejszej nocy.''


P.O.V Daniel


Trening, trening, trening i na koniec Ana. Moja kochana, mała Ana.


Zataczałem następne kółka wokół skoczni, czekając aż się pojawi. Myślałem, że jest z nim szczęśliwa, że on o nią dba... A okazało się, że pozwolił jej odejść. Jak mógł być taki głupi? To Ana, ona nigdy nikogo nie zostawia. Kilka dni temu dowiedziałem się wszystkiego, a w jednej chwili całe moje życie się zmieniło. Czy próbowałem zapomnieć? Oczywiście! Ale cholera nie do końca mi wychodziło... Potem powiedział mi, że ona cierpi, że ktoś ją znowu skrzywdzi. Alex streścił mi wszystko po kolei, a ja czułem się jakby moje życie było bez większego sensu. Kochałem ją i powinienem się nią zaopiekować. Co zrobiłem? Zaufałem mu, zaufałem, że się w niej zakochuje. Jak mogłem pomyśleć, że ją uratuję? Byłem idiotą, po raz setny.

- Stary zrozum, nie ze wszystkim możemy sobie poradzić- Johann poklepał mnie po ramieniu, uśmiechając się szeroko. 

- Wiem, ale znowu popełniłem ten sam błąd rozumiesz? Dałem jej odejść, licząc na to, że znajdzie szczęście. Ba, myślałem nawet, że je już znalazła. 

- Bo ją prawdziwie kochałeś i będziesz kochać, mieć takiego kumpla to skarb. Jesteś naprawdę względem niej niesamowity. Dajesz jej żyć, mimo iż sam bez niej nie jesteś w stanie funkcjonować.

- Przez miesiąc nie wiedziałem co się z nią dzieje, myślałem... Byłem pewny, że się uśmiecha, zachowałem się jak dupek. Jurij poprosił mnie o pomoc, dobrze wiedział, że tylko ja ją uratuję...



- Daniel, ale...


- Daniel- jej głos dotarł do moich uszu, niczym przyjemna melodia. Odwróciłem się, skupiając wzrok na jej bladej twarzy. Nadal tak samo piękna jak miesiąc, rok, dwa temu.- Przepraszam.

- Nie ma za to skarbie- powoli chwyciłem ją w swoje ramiona i zamknąłem w szczelnym uścisku. Wszystko czego potrzebowałem, właśnie znajdowało się blisko mnie.

- Nie rozumiem niczego, znaczy pożegnać się muszę, ale reszta? Dlaczego do ciebie? Przecież on wie, ile dla mnie znaczysz...- a cholera ja rozumiałem wszystko. Rozumiałem każde słowo Dave'a wypowiedziane ze stoickim spokojem i bezczelnością. On bawił się nią i nami wszystkimi.

- Wszystko się ułoży, ważne, że ja wiem, że ja rozumiem, tak? - przeczesałem jej włosy, patrząc się w dal. Myli się, jeśli myśli, iż tylko on może wygrać.

- Ej misiaczki, a zapomnieliście o nas?- zaśmiałem się, puszczając brunetkę. Johann i Al stali znudzeni i zmęczeni. Jednak Norweg stał tu ze mną już całą godzinę, a trener nas wyniszczył na treningu. Chciał abym wygrał Turniej Czterech Skoczni, ale ja nie miałem teraz do tego głowy, ona była najważniejsza.



- Johann, tęskniłam za tobą wariacie!- Ana pognała w ramiona Forfang'a, a ja znacząco spojrzałem na Alexa. Oddaliliśmy się kilka metrów od nich, by porozmawiać.

- Nie wiemy, kiedy Dave będzie nas widział, a kiedy nie, więc musimy być ostrożni. Wiesz co musisz zrobić, kiedy Peter lub Domen ją zobaczą, prawda?- przytaknąłem to z niechęcią, to z chęcią. Bo cholera, mimo iż ją kochałem i chciałem tego od dawna, czułem się źle.- Mamy plan, oni nic nie wiedzą, pamiętasz?

- To chyba jedyne co mnie pociesza- uśmiechnąłem się szeroko, za kilka dni wszystko będzie normalnie, a ona będzie szczęśliwa.- Zaczynamy od piekła...

Johann stroił do dziewczyny śmieszne miny, a ona uśmiechała się szczerze. W jego towarzystwie nie dało się być smutnym. Kilka lat temu tworzyliśmy niesamowitą paczkę, ufaliśmy sobie, jak nikt inny, więc pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.

- Mimo to, skończymy jako wygrani.




''Biorę głęboki oddech za każdym razem kiedy mijam twoje drzwi
Wiem, że tam jesteś, ale nie mogę cię więcej zobaczyć
I to jest powód - jesteś w ciemności.''


P.O.V Anastazja


- Poszłabyś po czekoladę?- chwyciłam dziesięć euro od blondyna i ruszyłam w stronę dużej budki. Im później było, tym zimniej, temperatura wynosiła około dwadzieścia stopni na minusie.


- Jest tu ktoś?- zawołałam niepewnie, a czyjeś duże dłonie wylądowały na mojej buzi i brzuchu. Przerażona zaczęłam się wierzgać. Wiedziałam, Dave przecież by mnie nie wypuścił, nie jest głupi! Próbowałam się wyślizgnąć - na marne. Ktoś pchał mnie w stronę lasu, a ja zastanawiałam się w jaki sposób mogę uciec. Nim dokonałam próby zaatakowania sprawcy, przed moimi oczami pojawił się Lanisek.

- Anze, co ty odwalasz?!- przerażona zaczęłam machać rękoma na różne strony.

- Nie jestem idiotą, wiem, kto to Dave, wiem o planie..

- Co, jak to?!- serce biło mi jak szalone, a chłopak tylko się uśmiechał. Nie umiałam zrozumieć, co się dzieje. Przecież nie dałam żadnych oznak!- Zaraz Peter się dowie, on nie uwierzy w tą bajeczkę, albo on już wie, a Dave wie, że on wie i...

- Słońce spokojnie- nie chciałam, by Peter wracał do mojego życia. Nie dlatego, że nic dla mnie nie znaczył, czy było mi to obojętne. Po prostu nie potrafiłabym kolejny raz odejść.- Jurij trochę zbyt głośno gada, a oni nie wiedzą...

- Błagam, nie mów im, nie mogę wrócić, już nic nie będzie takie same... A on prędzej, czy później mnie znajdzie i wtedy zabije nie tylko mnie ale także i was.



Po kilku dniach wrócę, a Dave znając życie mnie zabiję. On nie będzie miał z tym problemu. Może brzmi to trochę niewiarygodnie i strasznie, ale wszyscy ludzie, których zabił nie są poszukiwani. Nie mogę tego zrozumieć, a być może nawet nie chcę. To za dużo na człowieka, który niedługo pożegna się z życiem. 

- Nawet nie wiesz, jak strasznie chciałem...- westchnął.- Ale cię rozumiem, obiecuję, że nic nie powiem.

- Dziękuję- przytuliłam go mocno, szepcząc stokroć razy ''przepraszam.'' 

- Za co przepraszasz?

- Za to, że nie dotrzymałam obietnicy.




Zapłakana usiadłam na kamieniu, odpychając myśli o brunecie. Nienawidziłam go, a jednocześnie na swój sposób potrzebowałam. Nie umiałam wyjaśnić dlaczego to się tak dzieje, dlaczego po prostu sobie nie odpuszczę. 


- On taki jest, nie zmienisz go, za dużo przeszedł.

- Latam za nim, jak idiotka, a on ma to gdzieś. Daję mu cząstkę siebie, a on mi ją zabiera, by wyrzucić jak najdalej, to boli- nie umiałam żyć z nim, ani bez niego. Każda droga zaczynała się od kłótni, a kończyła na nim. 

- Jesteś skarbem wiesz?

- Dlaczego?- przetarłam załzawione policzki i spojrzałam na niego zdziwiona. Marny ze mnie skarb, raczej cholerna paskuda, która na siłę chcę sprawić, by wszyscy byli szczęśliwi.

- Jesteś silna, wytrwała i pełna nadziei. Każdy z nami nie dawał rady i wyjeżdżał, Peter rani cię tak cholernie mocno...

- Dam radę- zapewniłam szybko, jakby zapominając o tym, co zrobił przed chwilą, wczoraj, czy tydzień temu. Potrafiłam zapomnieć mu wszystko.

- Nie wiem Ana, on już nie potrafi być prawdziwy. Już nie potrafi nie udawać, jego życie polega na kłamstwie i sztucznym uśmiechu, a ja się boję przez to, wiesz?

Wstałam i usiadłam obok niego na trawie. Kilka sekund, a być może nawet minut siedzieliśmy w ciszy. Była nam potrzebna, jak nic innego dotąd. Słońce powoli zachodziło nad Planicą, informując nas o końcu dnia. Wszystko zdawało się być takie normalne, tylko my pochłonięci w swoich przemyśleniach.

- Czego się boisz Anze?- wyszeptałam.

- Że nas zostawisz i zapomnisz.

Serce zapiekło mnie mocniej niż kiedykolwiek. Czas się na sekundę zatrzymał, by przypomnieć mi wiele chwil, wiele złych momentów, a potem uśmiech i radość Domena, czy Jaki. 

- Nie zostawię was, nigdy rozumiesz?- spojrzałam w jego oczy, starając się pokazać mu, jak bardzo mi na nich zależy.- Jesteście dla mnie jak rodzina.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.


- Wróciłaś, więc nas nie zostawiłaś, nie zapomniałaś, jesteś tutaj- uczepiałam się jego ramienia, niczym deski ratunkowej.


- Anze, ja tak nie potrafię. Tęsknię za wami, nie mogę zapomnieć strachu Domena przed zawodami i tego jak go pocieszałam, jak byłam obok niego. Nie mogę zapomnieć, jak próbowałam wytłumaczyć Jernej'owi, czym jest miłość, mimo iż ja częściej ją traciłam, niż miałam- chłopak objął mnie mocno ramieniem, kołysząc na boki. On był przy mnie, mimo iż ich zostawiłam. Wybaczył mi wszystko, każde kłamstwo.- Nie mogę zapomnieć, że znowu zostawiłam Jurija, obiecywałam mu, że już nie zniknę, a ja...

- Patrz na mnie słońce- uniósł mój podbródek, a ja zamknęłam oczy. Nie potrafiłam mu patrzeć w oczy.- Spójrz, proszę... Wybaczyłem ci rozumiesz? Jesteś moją przyjaciółką, stałaś się nią w tak krótkim czasie. Stałaś się nią, kiedy nie było cię blisko, ale pomogłaś mi, rozumiesz? Cokolwiek się nie stanie, ja i Jurij będziemy przy tobie zawsze. Oni potrzebują trochę czasu, żeby zrozumieć, bo kiedyś to się skończy prawda?

- To Dave, obiecałam nie kłamać. To się nie skończy- spojrzałam na niebo, które powoli przybierało granatowy kolor. Za chwilę rozpoczynają się zawody, a my siedzimy, wspominając stare błędy.- Chodź idziemy, zaraz zawody.


Znalezione obrazy dla zapytania anze lanisek gif

''Teraz marzę, czy kiedykolwiek cię odnajdę?
Chodzę w kółko, ale nigdy się nie dowiem
Co znaczę dla Ciebie, czy do Ciebie należę.''


*
- Już dwudziestu skoczków przeleciało!- Alex objął mnie ramieniem, całując w czoło.- Myślałem, ze coś ci się stało.

- A nie, że uciekłam?- minuty mijały, a chłopak zastanawiał się co mi odpowiedzieć. Spojrzał w stronę skoczni, jakby szukał odpowiedzi. Wiał coraz mocniejszy wiatr, a zawody były przerywane. Westchnęłam cicho, oczekując na skoki Słoweńców. 

- Gdybyś uciekła, zrozumiałbym, mimo to i tak ci ufałem- przytaknęłam nieco zaskoczona. On był inny, niż wszyscy. Wydawało mi się, jakby dokładnie wiedział co czuję, jakby chciał mi pomóc, ale nie chciał powiedzieć tego na głos.

- Kiedyś oboje uciekniemy.

I wtedy ujrzałam go. Wszystkie uczucia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Mogłabym powiedzieć, że nie spoglądałam w jego stronę, ale obiecałam nie kłamać. Każdy jego szczegół wydawał mi się jednocześnie tak dobrze znany, a jednocześnie zapomniany. 
Jego sylwetka w locie nie była już taka skupiona i idealnie dopracowana, on po prostu chciał skoczyć i mieć to za sobą. Wylądował kilka metrów przed punktem K, jak gdyby nic ściągając kask i gogle.



Nie zmienił się kompletnie nic, cholera nadal był idealny. Przegryzał wargę, patrząc na tabelę wyników. Włosy miał całe w nieładzie, a ja ledwo powstrzymałam się, by nie podejść i mu ich nie ułożyć. Wory pod jego oczami można było ujrzeć z daleka, a mimo to uśmiechał się w stronę fanów. Spojrzałam w jego oczy, tracąc kontrolę nad sercem. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, a każda komórka mojego ciała domagała się go więcej, tak jakbym bez niego miała umrzeć. Odetchnęłam ciężko, gdy skupił na mnie wzrok. Od tej chwili mogę powiedzieć, że widziałam najpiękniejsze, lecz i najsmutniejsze zielone oczy. Poczułam cholerną pustkę i cholerną tęsknotę. Chciałam go teraz przytulić i nie puścić, już nigdy nie zostawić. Cofnęłam się, wpadając na ludzi, a Peter ruszył w moją stronę. 


- Ana... - zacisnęłam mocno oczy, słysząc jego głos. 

- Peter...- wykrztusiłam z trudem, a on stanął zaledwie metr przede mną. Nie umiałam wymówić nic więcej, a cała byłam roztrzęsiona. Nie wiedziałam, co robić, bo cholera chciałam by był szczęśliwy, a jego oczy były takie obolałe.

- Wróciłaś- wyszeptał cicho. Niepewnie przysunął się nadal nie spuszczając wzroku. Uniosłam drżącą dłoń i położyłam na jego policzku. Delikatnie przejechałam po jego gładkiej skórze, a chłopak zamknął oczy. Skarciłam się w myślach za to co robię, ale nie umiałam inaczej. Nie umiałam się trzymać od niego z daleka, musiałam być blisko.



- Wiem, że teraz mieszam ci w głowie i zachowuję się jak egoistka...


- Po prostu zostań ze mną, nie zostawiaj mnie, nie dam rady...- dotknął mojej dłoni, a ja nie umiałam się wydostać. Miałam się z nim pożegnać, a ja się z nim witałam. Jego oczy prosiły mnie, błagały, a ja? Ja musiałam go zranić.

- Nie mogę, ale musisz wiedzieć...

- Ana...- położyłam palec na jego ustach, a skoczek cicho westchnął.

- Nie zapomnę ciebie, nigdy rozumiesz? Próbowałam tysiące razy, ale nie udało się i nie wiem, co jest nie tak! To błędne koło, za każdym razem robię nie to, co powinnam. Teraz mam tak cholernie mało czasu, a za chwilę zrozumiesz wszystko nie tak jak trzeba i mnie znienawidzisz. Wtedy będzie dobrze, wtedy będziesz bezpieczny, wtedy będziesz miał szanse na szczęście. Teraz muszę ci powiedzieć tyle spraw, ale jestem pewna, że nie zdążę. Muszę być szczera, a mimo to każą mi kłamać, ale ja nie chcę tak... Chcę cię widzieć, chcę cię słyszeć, chcę być, ponieważ... Jesteś moim przyjacielem, och! Pieprzyć to Peter ja cię...

- Kochanie, nie chcę przerywać, ale druga seria jest odwołana- usta blondyna wpiły się w moje. Nie mogłam go odepchnąć, musiałam rozegrać to do końca. Łzy spływały mi swobodnie po policzkach, wiem, że on ich teraz nie zauważy. Pozostanie zraniony i już nigdy nie będzie w stanie mnie pokochać.

- Przepraszam.

- Nienawidzę cię, nienawidzę cię całym sercem, nienawidzę was! Po tym jak wyjechałaś nadal cię... Nieistotne, teraz po prostu jestes nikim!- po jego policzku spłynęła łza, Peter nigdy nie płakał. Peter nigdy nie czuł tak dużo... 

On już nie wróci, a ja wykonałam to, co powinnam. Spojrzał na mnie w taki sposób, jaki nie chciałam. Jakbym była najgorszą osobą na świecie, jakbym już nic nie powinna znaczyć. Odszedł, zostawiając mnie w objęciach Daniela, który przepraszał mnie tysiące razy. Wiedziałam, że nadal mnie kocha i to jest dla niego jeszcze bardziej trudne niż dla mnie, ale to był już koniec. Dni będą mijały, on będzie żył w kłamstwie, ale zapomni. Ból przeminie, a rany się zagoją. Zostaną małe blizny z którymi się pogodzi, mimo to ja do końca życia będę stała w miejscu i będę żałowała, że nie znalazłam innego sposobu.

- Ana, nie było wyjścia, nie dało się inaczej...

Zrozumiałam. Zrozumiałam wszystko i poczułam wszystko co tak długo ukrywałam. Przetarłam zapłakaną twarz i uśmiechnęłam się słabo. Nie mogłam się bać tego co czuję, musiałam powiedzieć to prędzej niż uczucia zdołałyby mnie zabić. Paradoks, bo zdałam sobie sprawę właśnie teraz, kiedy straciłam moją prawdziwą miłość.

- Zrobiłeś tak, jak trzeba. Po prostu żałuję... Tyle rzeczy miałam mu do powiedzenia, ale czas mnie pokonał. Zawsze przegrywam, przyzwyczaiłam się do tego. Okłamałam go i zraniłam, ale zraniłam również samą siebie. Okłamywałam i udawałam, ale dzisiaj wszystko stało się przejrzyste. Zaboli cię to Daniel, ale wiesz co? Ty chyba wiesz to już od dawna... A ja? Z tej setki zdań i rzeczy, niewyjaśnionych sytuacji on powinien tylko wiedzieć, że go kocham.




''Czuję się tu taka bezradna
Spójrz w moje oczy, są pełne strachu
Powiedz mi, że czujesz to samo
Trzymaj mnie znowu w swoich ramionach.''

--------------------------------------------------------------------------------------------

Wracam po 2 tygodniach nieobecności! Spodziewaliście się?
Bez listów, ale ze wspomnieniami :)
Ponad 4000 słów, podoba mi się ten rozdział!
Szczerze mówiąc, czekałam na to od 2 części!
Jak myślicie, Ana i Peter mają jeszcze jakieś szansę? :/
Pozdrawiam!
Proszę o udział w ankiecie!
KOMENTARZ = MOTYWACJA!
*poprawiony*

14 komentarzy:

  1. To opowiadanie jest niesamowite. Każdy rozdział sprawawia, że chcę więcej. Osobiście bardzo mocno wierzę w happy end miłości Any i Petera. To mój pierwszy komentarz pod tym opowiadaniem, które swoją droga odkryłam niedawno, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Życzę Ci dużo weny i wesołych Świąt Wielkanocnych i mokrego dyngusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ci kochana 😚 Jejku pewnie dużo czasu zmarnowałaś, czytając od początku ✨ Również życzę ci wesołych świąt💖

      Usuń
  2. Znowu się wzruszyłam! Mam nadzieję, że ta historia zakończy się szczęśliwie dla Any i Petera. Czekam aż Ana wyzna mu miłość ♥
    PS. Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze przed nami ponad 10 rozdziałów, a happy end'u nie wykluczam 🌼

      Usuń
  3. Rycze!!😭😭 to opowiadanie mnie zabije. Kiedy to wszystko się wreszcie wyjaśni??!!😢 czekam na moment kiedy wszyscy dowiedzą się że Ana wyjechała żeby ich ratować, a nie dlatego że kocha Daniela. Bo kocha Petera!!! Chciałabym żeby znowu wszyscy byli szczęśliwi jak dawniej- Peter, Domen, Jurij, Jernej, Jaka, Anze, Goran, wszyscy. Czekam czekam i mam nadzieję że wkrótce się doczekam!! Pozdrawiam cieplutko i do następnego😚😚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No kochana jeszcze trochę, ale obiecuję ci, że jeśli zakończę na 2 częściach, tragedii im nie narobię :)

      Usuń
  4. I się popłakałam. Kiedy to wszystko się wyjaśni? Czekam tylko na to,jak powiem chłopakom,że zrobiła to aby ich ratować. Kocha Petera. Czekam na następny. Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    O jejciu... znowu mam łzy w oczach, wiesz? Cudny rozdział, w każdym calu ^^
    Ja bym chciała, żeby u Any i Petera wszystko skończyło się happy endem, tak bardzo bardzo... Liczę na to cały czas!
    Weny, buziaki :**
    PS. I wesołych świąt ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko, ale się popłakałam :( czekam na następny i oczywiście wierze w szczęśliwe zakończenie, a jak żeby inaczej! Tyle emocji i cudownie! Czekam, płacze i trzymam kciuki! ����

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu wróciłaś. Bosze... Prawie się poryczałam. Mam nadzieję, że Ana i Peter będą wreszcie razem Że będzie happy end. To opowiadanie jest niezwykłe i emocjonujące. Oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń