''Stojąc
przy chłodnej twarzy,
stojąc
z plecami na słońcu,
Nie
pamiętam niczego oprócz
bycia
nieustraszonym i młodym.''
P.O.V Peter
Domen szybko
przemieszczał się z jednego końca pokoju do drugiego. Początkowo
ignorowałem to, bo jednak to był niecierpliwy i ciekawy świata
dzieciak, ale ile można? Naprawdę, po niecałej godzinie
wykonywania tej samej czynności, jej widok może denerwować.
- Możesz
przestać?
- Tak, nie...
Nie wiem.
Zatrzymał się
i spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem, po czym znowu zaczął
chodzić wokół. To naprawdę było irytujące.
- Wiesz, że nic ci to nie da?
- Ale
przyspieszy czas.
- A po co chcesz
przyspieszać czas?- czy on tak bardzo chcę już przejść do
dorosłości?
- Bo potrzebuję
mieć czas za 2 dni.
Spojrzałem na
niego niezrozumiale. Co on gada?
- Znaczy, że
chcę żeby już było 2 dni później, tak jakby, sam nie wiem...
- Co będzie za
dwa dni?
- Skończą się
problemy... Albo zaczną.
Podszedłem do
niego szybkim ruchem i próbowałem uparcie złapać z nim kontakt
wzrokowy, jednak ten patrzył w ziemie.
- Musisz mi
powiedzieć, co się dzieje.
- Nie mogę, mam
obietnicę i muszę się z niej wywiązać.
- Domen-
warknąłem zdenerwowany. Naprawdę zaczynałem się martwić, co
jeśli on w coś wpadł?
- Przepraszam,
nie mogę.
Usiadł na dosyć
niedużą kanapę i po raz kolejny zaczął pstrykać palcami. Nie
było sensu pytać i krzyczeć na niego, jeśli Domen miał jakąś
tajemnicę wyciągnięcie jej graniczyło z cudem, tym bardziej jeśli
była to obietnica złożona komuś.
Spojrzałem na
stos kartek, które wywołały bałagan na biurku. Jedne były
zgniecione, na innych było wypisanych kilka nieznaczących słów. I
chociaż minęło tak mało czasu, od kiedy do niej napisałem, po
prostu jeśli by odpowiedziała, chciałem być przygotowany. Jedna
kartka to byłoby za mało.
- Peter... Jeśli
się kogoś kocha, nie można pozwolić mu odejść, prawda?
- Nie zawsze.
Musisz liczyć się z tym, że ten ktoś może nie kochać ciebie i
wtedy odejście jest powinnością.
- A jeśli ktoś
powiedział, że cię kocha?
Spojrzałem na
niego, a chłopak patrzył na mnie wyczekującym wzrokiem.
- Domen, ale...
- Po prostu
możesz mi odpowiadać?
- Ale dlaczego
się...
- Proszę, muszę
po prostu wiedzieć, a nie cały czas bawić się w pytania.
Westchnąłem i
przeniosłem się do wspomnień z Carą.
'' - Peter,
podaj mi ostatniego kwiatka- zaśmiała się dźwięcznie i wysunęła
dosyć małą dłoń w moją stronę. Zaśmiałem się i zanim
podałem jej ostatniego kwiatka, ucałowałem jej rękę. Była
naprawdę piękna.
- Kończy się
lato, a ja zaczynam sezon- ułożyłem głowę na jej udach i
zamknąłem oczy. Nie chciałem jej zostawiać i podróżować
dookoła świata, wiedziałem, że taka będzie moja praca, ale ona
była dla mnie najważniejsza. Po za tym bałem się, że znajdzie sobie kogoś, Cara miała... Bliskie stosunki z chłopakami.
- Poradzimy
sobie, nie możesz z tego zrezygnować- przeczesała ręką swoje
włosy i uśmiechnęła się radośnie.- Skończyłam!
Wstała
gwałtownie, a ja opadłem głową na miękki koc. Cara okręciła
się wokół i ukłoniła lekko. Wianek na jej
głowie przechylił się do przodu i spadł, a ja szybko go złapałem.
Zachichotała i schyliła się po niego.
- Najpierw
oczekuję nagrody.
Przywarła do
mnie ustami i ucałowała szybko.
- Chciałabym tu
zostać, jest tak beztrosko, czuję się dobrze naprawdę.
- Kocham cię.
Przegryzłem
wargę, nie do końca wierząc, że to powiedziałem. To był
pierwszy raz kiedy jej to powiedziałem, bo cholera nie byłem
pewien, wiedziałem, że musimy nauczyć się siebie.
- Oh...
Zamknąłem oczy
po raz kolejny, naprawdę mogłem tego nie mówić.
- A ja kocham
ciebie- przejechała ręką po moim policzku i mocno mnie przytuliła.
Serce zabiło mi szybciej, a uśmiech mocno odznaczył się na
twarzy. Może jeszcze nie byłem wszystkiego pewien, ale myślę, że
może to właśnie będzie miłość.''
- To nic nie
zmienia, ktoś mógł to powiedzieć, ale mógł tego nie czuć, mógł
kłamać.
- A co jeśli...
Jeśli ja to czuję? Jeśli jestem pewien, że może kochać pomimo
różnych, złych rzeczy?
- Bardzo złych?
- Początkowo
tak się wydawało, ale jeśli te złe rzeczy tak naprawdę były
robione z miłości i obrony mnie?
- Myślę, że
wtedy cię kocha. Mówisz, że wiesz, to dlaczego o to
pytasz?
Uśmiechnął
się słabo i zacisnął dłonie na kolanach.
- A myślisz, że
ja... Ja mogę ją kochać?
- Kogo, Domen?
- Po prostu
odpowiadaj.
Powstrzymałem
się od zadania tysiąca pytań, on potrzebował mojej pomocy, a ja
byłem jego bratem.
- Jeśli kogoś
kochasz...
Przerwałem
szybko, nie lubiłem mówić o tym jak postrzegam miłość i jak sam
zawiniłem ją do Cary. Źle ją kochałem, nie tak jak się powinno,
a ona także przez to nie potrafiła pokochać mnie.
Po prostu trochę inaczej widziałem życie. Wyobrażałem sobie fajerwerki, tam gdzie było niekiedy najciemniej.
Po prostu trochę inaczej widziałem życie. Wyobrażałem sobie fajerwerki, tam gdzie było niekiedy najciemniej.
- Jeśli kogoś
kochasz to nie widzisz w niej tylko pięknej osoby, nie możesz
zachwycać się jej pięknem, a potem bać zobaczyć jej wady. Musisz
kochać fakt, że została kiedyś zniszczona, że niekiedy może
odejść i może zostawić cię samego, całkiem samego. Nie zawsze
będzie tak piękna, jak piękno postrzegają ludzie. Jeśli kochasz
ją, to wierzysz w to, że nieważne jak złym człowiekiem jesteś,
ona zobaczy w tobie dobro. Nie możesz wziąć ją na piknik i nagle
wypalić, że ją kochasz, musisz powiedzieć to tak żeby wiedziała.
Ty to musisz wiedzieć i musisz pamiętać co się w tym wiąże. Nie
możesz zostawiać jej tysiące razy, ponieważ jesteś niepewny i
czujesz się zagubiony. Możesz czuć się zagubionym, ale nie możesz
gubić się w tym, czy ją kochasz. Nie możesz szukać tej osoby w
innej, tylko dlatego, że pozostawiła po sobie ból i pustkę.
Musisz rozumieć jej decyzje, kiedy mówi, że robi coś, abyś był
szczęśliwy. Musisz wiedzieć, że to ona... Ona narobiła to
zamieszanie i serię niewyjaśnionych uczuć i tylko ona może to
naprawić i ułożyć ciebie na nowo. Cokolwiek by nie zrobiła,
będziesz ją kochał, bo coś w jej sposobie cię ruszyło i nie
możesz zamknąć serca, tylko dlatego, że jej już nie ma. Ona je
ruszyła i to ona nauczyła cię, że dobrze jest czuć i kochać,
chociaż wiążę się z tym wielka odpowiedzialność. Polubiłeś
tą odpowiedzialność i polubiłeś fakt, że choćby były miliony
osób na świecie, ona będzie jedyną osobą do której zawsze
będziesz chciał wracać.
Zegar tykał
pośpiesznie, jakby chciał nam wyjaśnić, że o czas trzeba dbać,
że może kilka rzeczy powiedzianych tutaj powinno być odkryte w
innym czasie i dla innej osoby. Wiedziałem to, jak cholera.
Głęboki oddech
i promienisty uśmiech na twarzy Domena wywołał u mnie niesamowitą
ulgę. Miałem nadzieję, że dam radę mu pomóc, chociaż
przysięgam jego pytania były dziwne.
Okey, może
niedziwne, ale kompletnie nieprzewidziane na daną chwilę.
- Myślę, że
tak Domen, możesz ją kochać...- odparłem.
Potaknął, jak
gdyby jeszcze raz analizował to co powiedziałem. Czy czułem się
niezręcznie? Zdecydowanie jakbym był pieprzonym małym chłopcem,
opowiadającym mamie bajki o latających ludziach i o przeniesieniu
się w czasie.
- To dobrze, to
bardzo dobrze, ponieważ ona bardzo kocha mnie, a ja chciałbym
odwdzięczyć się za jej miłość- uśmiechnął się szeroko.
- Cieszę się
Domen.
- Dziękuję,
nawet nie wiesz jak mi pomogłeś, zrozumiałem, że wiele ludzi,
szczególnie ty byś o to walczył, teraz już wiem i się nie
wycofam.
Podniosłem wzrok i uśmiechnąłem się niesamowicie dumny, nawet jeśli mój brat pakował się teraz w niezłe gówno. Był odpowiedzialny i nie popełniał moich błędów.
- Dobrze, bo nigdy nie powinniśmy wycofywać się. Nigdy, w szczególności jeśli ten poniszczony i cholernie niesprawiedliwy świat dał ci szansę, żeby naprawić ten cały burdel, bo to może być jedyna z możliwych, w których możesz udowodnić komuś, że szukając przez całe życie czegoś wartego, gdziekolwiek nie patrząc, jedyna dobra droga prowadziła do niej.
Podniosłem wzrok i uśmiechnąłem się niesamowicie dumny, nawet jeśli mój brat pakował się teraz w niezłe gówno. Był odpowiedzialny i nie popełniał moich błędów.
- Dobrze, bo nigdy nie powinniśmy wycofywać się. Nigdy, w szczególności jeśli ten poniszczony i cholernie niesprawiedliwy świat dał ci szansę, żeby naprawić ten cały burdel, bo to może być jedyna z możliwych, w których możesz udowodnić komuś, że szukając przez całe życie czegoś wartego, gdziekolwiek nie patrząc, jedyna dobra droga prowadziła do niej.
''Wyjdźmy
w płomieniach tak,
żeby
każdy wiedział kim jesteśmy
Bo
te mury nigdy nie wiedziały,
że
zaszliśmy tak daleko.''
P.O.V Daniel
''- Gdybyś mógł być kimś innym, kim byś był?- ośmiolatka wysunęła dłoń w moją stronę i uniosła obie ku niebu.
- Chciałbym być
pieskiem- zachichotałem.- Takim małym, brązowym.
- Czemu nie
kotkiem? Kotki są urocze!
Przekręciła
się w moją stronę i ułożyła nasze dłonie na miękkim kocu.
Lubiłem podziwiać z nią chmury, Ana zawsze widziała w nich coś
więcej.
- To w takim
razie obaj bylibyśmy kotkami, takimi uroczymi- uśmiechnęła się
uroczo i potaknęła.- A jakbyś miała mieć jakąś niesamowitą
moc?
Zamyśliła się
przez chwilę i krótko rzuciła.
-
Niewidzialność.
- Wtedy bym cię
nie widział, dlaczego chcesz być niewidoczna?
- To nic złego
być niewidzialnym! Kiedy jest się niewidzialnym można się chować
i czekać, aż znajdzie cię ten, kto szuka. Może to mało rozsądne,
ale wiesz... Jak ktoś cię długo szuka to oznacza, że mu zależy.
- A co to
znaczy, że komuś zależy? Czy wystarczy szukać, aby nam zależało?-
spytałem lekko zawstydzony, ona była bardzo mądra.
- To znaczy, że
nieważne gdzie się ucieknie i schowa, ktoś będzie szukał cię
zawsze i na końcu cię znajdzie. Będzie przechodził przez
najgorsze i najstraszniejsze miejsca, ale na końcu drogi, gdy cię
zobaczy, będzie wiedział, że dobrze zrobił.
- Więc...
Uśmiechnęła
się w moją stronę, a potem spojrzała na niebieski zegarek. Robiło
się późno.
- Zależy mi-
spuściłem głowę wyraźnie speszony i nieco zawiedziony sobą. Nie
byłem jeszcze pewien, czy mogłoby mi zależeć.- Poczekam.
- A jeśli...
Jeśli to będzie trwało długo?
Mama dziewczynki
pokiwała w naszą stronę, a to oznaczało, ze Ana musiała iść do
domu.
- To będę
czekać długo- zaśmiała się.- Nawet jeśli to potrwa dziesiątki
lat.''
Kilka
małych różyczek ściśnięte, nieco zeschłe, nadal stały w
wazonie. Gdzieś unosił się zapach jej perfum. Kilka jej kosmetyków
nadal mieściło się na rogu wanny. Stary
album wręcz prosił się o wyjęcie go z szafy, powoli sam dochodził
do swojego żywota.
O niej naprawdę nie dało się zapomnieć.
- Daniel, to nie powinno tak być.
Przetarłem policzki, a włosy opadły na moje oczy. Robił się ze mnie niezły wrak człowieka.
- Jeśli ją uratujemy, bynajmniej ułoży sobie życie z Peterem, a o mnie zapomni- żachnąłem.- Przyznaj, że tego chcesz.
- Może chciałem, ale wtedy nie wiedziałem, nie spodziewałem się tego wszystkiego.
Machnąłem ręką i spojrzałem na rozbite zdjęcie. Dziewczyna trzymała mnie mocno za rękę, jak gdyby koniec świata właśnie nadchodził. Na jej twarzy malowało się przerażenie. Byliśmy na największej skoczni świata, a ona miała niesamowity lęk wysokości. Było tam dość dużo moich fanów, więc bez problemu zrobili nam zdjęcie. W jej oczach był niesamowity blask, a włosy lekko powiewały na wietrze. To był jeden z piękniejszych dni.
- Teraz zdałem sobie sprawę, jak kurewsko zepsułem to wszystko.
Chłopak westchnął i podszedł do zdjęcia, które spoczywało na ziemi.
- Zostaw, to wszystko to tylko wspomnienia.
- To Ana, to Ana, którą kochasz Daniel.
- Rozumiałem, rozumiałem wszystko i przez moment nawet pomyślałem, że mogę przestać ją kochać. Kiedy mówiła, że by mogła mnie kochać... Cholera nawet jeśli kłamała, kłamała dobrze, kłamała tak, że mógłbym z tym żyć na co dzień, ale... Okazało się, że kocham ją mocniej niż sobie wyobrażam.
Ścisnąłem w ręku zdjęcie, które po chwili było zwykłą bezwartościową kulką do wyrzucenia.
- Byłem dobry, szanowałem twojego brata, szanowałem was, szanowałam fakt, że naraża się znowu na śmierć. Ale bariera pękła. Pękła i teraz jest mi kurewsko trudno to odbudować, wiesz dlaczego? Bo kochałem, kocham i będę kochać ją tak mocno jak kochasz ją ty, ale ja nie miałem możliwości jej uratować, ona cały czas wymykała mi się z rąk.
Szybkim ruchem poszedłem po album, z którego szybko zacząłem wyrywać strony.
- Po co to wszystko, po co do cholery?
- Daniel, jesteś nadal częścią jej życia, nadal częścią jej serca.
- To nic nie zmienia, nic w stosunku do tego, co mieliśmy kiedyś.
Bo człowiek naprawdę czasami ma jakąś granice, kiedyś naprawdę coś go złamie.
Katy powiedziała mi, że mam zostawić Ane w spokoju, że mam zniknąć, ale do cholery nie powiedziała nic o Peterze. Nie kazała jej się wycofać z walki o niego. Mówiłem... Mówiłem, że to może być miłość, jedna z najpiękniejszych, ale to ja byłem pierwszy. To ja pokochałem ją, to ja poznawałem ją latami, to ja razem z nią uciekałem, nigdy nie pozwoliłem jej się poddać, odchodziłem, kiedy prosiła.
Ja naprawdę uczyłem się jej od lat, a on może wtargnąć w jej życie i wszystko zmienić?
- Nigdy nie miałem możliwości podziękować jej za to, co dla mnie zrobiła, nigdy nie mogłem opowiedzieć jej, jak i za co ją pokochałem, zawsze było za późno. A on?
Otworzyłem balkon i kolejno zacząłem wyrzucać zniszczone zdjęcia. Domen siedział na kanapie i nieco przestraszony, to nieco z żalem przyglądał mi się.
- To bezwzględny dupek, który wyzywał ją, odpychał ją, nie pokazał jej choćby ciepłej strony, nie był, kiedy tego potrzebowała- przerwałem na chwilę, by ujrzeć skrzywioną minę chłopaka.- Tak wiem, że to twój brat i, że zawsze byłem kurewsko miły, zawsze mówiłem i starałem się odpychać myśli, że kochałbym ją tysiąc razy lepiej... Ale ja już nie potrafię, nie potrafię najzwyczajniej w świecie.
Zamknąłem z trudem oczy i powstrzymałem piekące uczucie pod powiekami. To zawsze było moja najgorszą stroną i tylko przy niej mogłem ją ukazać, nie bojąc się ucieczki, nie bojąc się zwykłego niezrozumienia.
- Zranił
ją na tysiące sposobów, pobawił się i nie zauważył, on naprawdę
nie zauważył, że coś jest nie tak.
- Daniel, ty też nie wiedziałeś...
- Bo Ana umiała dobrze udawać, ona była kiedyś cholernie dobra, ale nie płakała. Kiedy pierwszy raz się żegnała, była na tyle zimna bym jej uwierzył, a ona przy nim jest cholernie ciepła, rozumiesz? Wystarczy na nią spojrzeć, gdyby...
Łzy popłynęły po moich policzkach, zakląłem cicho. Potrafiłem być żałośnie prymitywny w udowodnieniu swojej racji.
- Gdyby?
Zaśmiałem się żałośnie, naprawdę żałośnie, bo to było zbyt proste, a Peter był totalnym idiotą.
- Gdyby tylko spytał ją, czy go kocha, nie zostawiłaby go, po prostu by nie umiała.
- Daniel, ty też nie wiedziałeś...
- Bo Ana umiała dobrze udawać, ona była kiedyś cholernie dobra, ale nie płakała. Kiedy pierwszy raz się żegnała, była na tyle zimna bym jej uwierzył, a ona przy nim jest cholernie ciepła, rozumiesz? Wystarczy na nią spojrzeć, gdyby...
Łzy popłynęły po moich policzkach, zakląłem cicho. Potrafiłem być żałośnie prymitywny w udowodnieniu swojej racji.
- Gdyby?
Zaśmiałem się żałośnie, naprawdę żałośnie, bo to było zbyt proste, a Peter był totalnym idiotą.
- Gdyby tylko spytał ją, czy go kocha, nie zostawiłaby go, po prostu by nie umiała.
Po raz kolejny dzisiaj przetarłem twarz i spróbowałem jakkolwiek ułożyć włosy. Życie naprawdę jest do kitu. Bycie dobrym jest do kitu.
- Co on takiego ma, co?- prychnąłem.- On nawet nie zauważył, że ona coś do niego czuję, jak można być takim idiotą? Jak można nie zauważyć, że ktoś cię kocha?
- Ponieważ Petera nikt nie kochał.
Odwróciłem się w stronę chłopaka, a ten spojrzał na mnie z zażenowaniem.
- Ktoś mu kiedyś powiedział... Że go kocha i trwał w tym kłamstwie tak długo, że Peter przestał ludziom ufać w tych sprawach. Wiele osób go okłamało, wiele osób przed nim udawało i on po prostu... On po prostu chciał zapomnieć, wmawiał sobie, że ludzie potrafią tylko ranić, bo on po za nami, po za naszą rodziną... Nie miał dobrych uczuć, nie okazywano mu ich.
Patrzył na mnie intensywnie, jakby chciał pokazać mi jak bardzo się myliłem i może jak bardzo, on mógł pomylić się co do mnie.
- Dlatego, nieważnie jakby Ana się starała, on nigdy nie będzie pewny, czy mógłby być kochany.
Przegryzłem nerwowo wargę, chcąc przeprosić Domena, jednak ten zaprzeczył stanowczo.
- To nic takiego, Peter może wydaje się taki, ale pamiętaj... Czasami ludzie są inni, niż ich postrzegasz, Daniel. Czasami każdy z nas ma prawo być zranionym i aby nie zostać nim ponownie, woli odpychać ludzi. Nawet tych których kocha.
- Co on takiego ma, co?- prychnąłem.- On nawet nie zauważył, że ona coś do niego czuję, jak można być takim idiotą? Jak można nie zauważyć, że ktoś cię kocha?
- Ponieważ Petera nikt nie kochał.
Odwróciłem się w stronę chłopaka, a ten spojrzał na mnie z zażenowaniem.
- Ktoś mu kiedyś powiedział... Że go kocha i trwał w tym kłamstwie tak długo, że Peter przestał ludziom ufać w tych sprawach. Wiele osób go okłamało, wiele osób przed nim udawało i on po prostu... On po prostu chciał zapomnieć, wmawiał sobie, że ludzie potrafią tylko ranić, bo on po za nami, po za naszą rodziną... Nie miał dobrych uczuć, nie okazywano mu ich.
Patrzył na mnie intensywnie, jakby chciał pokazać mi jak bardzo się myliłem i może jak bardzo, on mógł pomylić się co do mnie.
- Dlatego, nieważnie jakby Ana się starała, on nigdy nie będzie pewny, czy mógłby być kochany.
Przegryzłem nerwowo wargę, chcąc przeprosić Domena, jednak ten zaprzeczył stanowczo.
- To nic takiego, Peter może wydaje się taki, ale pamiętaj... Czasami ludzie są inni, niż ich postrzegasz, Daniel. Czasami każdy z nas ma prawo być zranionym i aby nie zostać nim ponownie, woli odpychać ludzi. Nawet tych których kocha.
''Diabeł
na Twoich ramionach
Obcy
w Twojej głowie
Jakbyś
nie pamiętał
Jakbyś
nie mógł zapomnieć.''
Wydaje mi się, że to pierwszy rozdział
bez perspektywy Any... Jak oceniacie?
Spodziewaliście się, że Daniel coś ukrywa,
że koniec, końców pęknie?
Dosyć nudny i taki przejściowy rozdział, ale
jednak Domen ma kilkanaście lat i musi mieć czas,
na zrozumienie, na podjęcie ostatecznej decyzji.
Zdecydowałam, że po zakończeniu 2 części,
rozbuduję fabułę bloga, dodam na wattpad'a
rozdziałów będzie więcej, ponieważ uważam, że jest za dużo
czytania, jak na jeden rozdział.
Nie ma sensu robić tego ani w 2 części, ani tutaj
ponieważ na wattpad'zie będzie więcej osób, które
nie znają jeszcze tej historii.
Życzę wam miłego weekendu, rozdział pojawi się najpóźniej za 3 tygodnie.