piątek, 24 lutego 2017

1.16

WAŻNE INFORMACJE POD ROZDZIAŁEM!


2 dni przed rozpoczęciem sezonu, wieczór.

P.O.V Domen

- Przepraszam, trochę późno jestem... Straciliśmy poczucie czasu z Peterem- uśmiechnąłem się szeroko, ponieważ byłem teraz najszczęśliwszym dzieciakiem na świecie. Peter nienawidził spacerów z jakąkolwiek osobą, on pięć minut nie mógł wytrzymać! A tu taka Ana i on! Co za heca!

- Cieszę się, że jesteś- dziewczyna usiadła obok mnie, ściskając moje ręce. 

- Słońce, co się stało?- pokręciłem głową śmiejąc się lekko. No kurcze, ledwo co ją przywitałem, a ta już wie.

- Może chciałem spędzić czas z moją ''siostrą''?- była dla mnie tak ważna, jak Peter nie wyobrażałem sobie, że mógłbym żyć bez niej. Ona starała się chronić mnie, a ja ją. Wiadomo, często nam umykały pewne rzeczy i nie wiedzieliśmy wszystkiego o sobie, ale gdyby coś jej się stało... Gdyby coś jej się stało nie poradziłbym sobie.

- Ręce ci się trzęsą skarbie- chciałem, by brali mnie za dorosłego, a nie potrafiłem sobie poradzić nawet z małymi problemami.

- Boję się Ana- może nie powinienem, tu przyjeżdżać?- Boję się tego wszystkiego, co kocham.

- Jesteś najlepszy, jesteś dużym zdolnym chłopcem. Dla mnie wygrałeś przylatując tutaj, słońce masz dopiero 17 lat, to normalne, że się boisz...- uśmiechnęła się szeroko i kontynuowała.- Też się bałam, myślałam: '' Znienawidzą mnie, nie zaufają mi i wrócę tam skąd przyjechałam. Powrócą problemy i będę cały czas taka sama.'' Rozejrzyj się, jak pięknie tutaj, jak piękni jesteśmy i jak piękni jeszcze możemy się stać.

- Będziesz przy mnie jeśli, się nie uda?- szepnąłem przykrywając ją kocem i mocno przytulając.

- Będę dopóki świat nie zmusi mnie do odejścia- spojrzałem na nią zdezorientowany i smutny, bo ja nie chciałem jej stracić. Nie mogłem.- Spokojnie, to jeszcze nie ten moment Domen, to będzie za ładnych parę lat, kiedy będę babcią. 

- Na pewno o to chodzi?- spytałem, a dziewczyna spuściła głowę.- Ana...

- Nie poruszajmy tematów, które nas bolą dobrze? Włączmy jakiś film i cieszmy się tym całym pięknem- ucałowałem jej czoło troskliwie, naprawdę zaczynałem się martwić o nią.

- Jest okej?- dziewczyna przytaknęła. Może miała rację? Czasami nie warto martwić się tym, co było lub będzie i skupić się na tym co mamy teraz.

- Chcesz paprykę, zamiast popcornu?- dziewczyna wybuchła śmiechem, a ja nie rozumiałem, o co jej chodzi. Przecież papryka jest pyszna i ma sporo witamin!- No co?

- Nic, nic, jak już tyle nabrałeś jej tu, to dawaj szybko, bo głodna jestem!




''Mamo, wiem, że jesteś zmęczona samotnością
Tato, wiem, że próbujesz walczyć, choć chcesz uciec 
Jednak jeśli mnie kochacie, nie odpuszczajcie
Jeśli mnie kochacie, nie odpuszczajcie.''


*
1 dzień do początku sezonu, kwalifikacje


- Domen, uspokój się, wszystko będzie dobrze, zaraz się znajdzie...- zgubiłem gogle, cholerka jasna, zgubiłem gogle.

I jeszcze mówisz cholerka!

Nie wystartuje, Boże, nie wystartuję!

Uspokój się!

A moje rękawice? Gdzie moje rękawice?!

- Rękawice, gogle, a kombinezon, Peter, gdzie to jest?!- wyglądałem z pewnością teraz jak Jaka przed wylotem, tylko że narobiłem zdecydowanie większy bałagan. Ugh, nie skupiajmy się na tym! Zgubiłem wszystko!

- Kombinezon masz na sobie, gogle na kasku, a rękawiczki są w torbie- brunet zaśmiał się klepiąc mnie po ramieniu.- Oj Domen, Domen.

- Kurczaki, zamotałem się trochę!- Peter. Peter wybuchnął głośnym i szczerym śmiechem. Peter. Boże, czy my zamiast w Kussamo nie jesteśmy w niebie?! Albo w jakimś dziwnym świecie? Cholerka wie!

- Oj, chodź już, bo zaraz kwalifikacje!- spojrzałem na niego prawdopodobnie jak na jakiegoś Boga, ponieważ zaśmiał się po raz kolejny.- Czy to takie dziwne? Po prostu doceniam, to co prawie straciłem.

- Lecę, lecę!

- Jeszcze nie!- dopiero po chwili zorientowałem się, o co chodzi i uśmiechnąłem się szeroko. Taki Peter, to prawdziwy Peter.

- Wszystko okej, jak się czujecie?- Ana zamknęła mnie w swoich ramionach najwyraźniej chciała wypuścić.- Mój mały Domen.

- Jestem wyższy o prawie głowę!- po chwili puściła mnie i przytuliła mocno Petera. Rozdziawiłem usta, ponieważ on ja też przytulił, co tu się dzieję?! Potrząsnąłem głową, myśląc, że to tylko jakieś zwidzenia. Ale on stał i ją przytulał pewnie po raz kolejny!

- Dasz radę, dacie radę!- spojrzała na nas i uśmiechnęła się szczerze.

- Będzie dobrze, będzie, musi być- powiedziałem szybko lekko zdenerwowany.

- Chłopacy, idziemy! Ana, zapisuj wszystko z Markusem, co będzie niepoprawne w ich skokach- przegryzłem wargę kierując się do windy. Spojrzałem ostatni raz na brunetkę, nie będąc pewnym już niczego.

- Ana, co teraz...?

- Nic! Skoczysz tak daleko, że wszystkim gęby się otworzą!

- Gdyby nie ty, nigdy, bym nie doszedł tak daleko.

- Gdyby nie ty, nie byłabym tak szczęśliwa braciszku.



''I to jeszcze nie koniec, chyba że jest
Nie chcę na niego czekać

To musi stać się łatwiejsze, coraz łatwiejsze jakkolwiek

Ale nie dziś, nie dziś.''




Początek sezonu...


P.O.V Jurij

Konkurs. Konkurs. Konkurs. Zostało nam 15 minut.

We wczorajszych kwalifikacjach dostali się wszyscy, więc cała ekipa dziś startowała. Każdy z nas siedział zestresowany, ale jednocześnie zdeterminowany.

- Siedzicie jak na skazaniu!- Ana objęła mnie mocno i ucałowała w policzek.- Jurij miałeś się uśmiechać, miałeś być pozytywnie nastawiony!

- Jak mam kurde być, jak niedawno jeszcze byłem w koszmarnej formie! O Ile to można nazwać formą...- zdenerwowanie wzięło górę, a głos powoli zaczął się łamać.

-Bierzesz to wszystko za bardzo do siebie- rozejrzała się dookoła i spojrzała na Damjana, który jako jedyny siedział nie przejmując się niczym.- Spójrzcie na niego!

- Ma słuchawki, to nie fer!- burknął Jaka patrząc w okno.- Jak mamy się skupić?! To za trudne!

- Musicie cholera uwierzyć w siebie, chłopacy wasze miejsce jest przy innych skoczkach, musicie im pokazać, że jesteście silni, ze to wy dziś wygracie!

Konkurs. Konkurs. Konkurs. Zostało 10 minut.

- A jak przegramy? Albo trafimy na złe warunki, albo...- dramatyzował Domen, ale w sumie nie dziwiłem się mu. Sam byłem przerażony!

- To podniesiemy się, nieważne jak trudno będzie!- uniosłem głowę patrząc na uspokojonego Petera. Ana spojrzała na niego w sposób, cholera... W sposób jakby go kochała. Jakby kochała każde słowo wypowiedziane przez niego, każdy uśmiech, każde spojrzenie.

- Damy radę!- przybiłem pionę z brunetem i zrozumiałem jak silni jesteśmy. Nie potrafiliśmy uwierzyć w siebie i to było naszym problemem, nasze obawy były jedyną przeszkodą.
Konkurs.Konkurs. Konkurs. 5 minut.



Nim się obejrzałem po kolei siadaliśmy na belce zdenerwowani i niepewni. Pierwszy był Jaka, który skoczył w miarę dobrze. Miał lekkie komplikacje w locie, ale wylądował nieco przed pierwszą czerwoną linią. Wiedziałem, że potrafi więcej, ale jest szczęśliwy, iż mu się udało. 
Po kilku skokach wystartował Anze, który skoczył zaledwie 102 metry. Westchnąłem podchodząc do okna i szukając jakiegokolwiek rozwiązania. Był słaby, był załamany, a mógł być szczęśliwy. Nie teraz, nie jutro, lecz za jakiś czas. Widziałem, że nie przejął się zbytnio tym skokiem, a bardziej tym, co sprawiło, że był zły. Kathy, jego Kathy. Ana rozmawiała już z nią, Anze rozmawiał, więc co jest nie tak? Dlaczego nie możemy mu pomóc?

- Idę, życz mi powodzenia!- powiedział szybko Domen, a ja uśmiechnąłem się do niego szczerze.

- Dasz radę młody!- czułem to, wiedziałem, że dziś jest jego dzień.


- Oby ta papryka podziałała, Jernej chyba mi podjadał, bo właśnie skoczył 127 metrów- zaśmiałem się i kiwnąłem w stronę drzwi.- Racja, spadam, bo w ogóle dziś nie skoczę!

Wziąłem głęboki oddech i starałem się skupić jak najbardziej, co było strasznie trudne.

Wdech.

Wydech.

Wdech.

Wydech.

Wiedziałem, że już moja pora, by oddać skok, wiedziałem, że to moja szansa.

Wdech.

Wydech.

Wdech. 

Wydech.

Znowu wszystko potoczyło się tak szybko, a ja znalazłem się na skoczni z czekającym mnie wyzwaniem. Trener dał mi znak, a ja ruszyłem z progu. Przypomniałem sobie wszystkie treningi, wszystkie starania. Te dobre i te gorsze skoki. Przypomniałem sobie wszystkie głupie błędy i wszystkie pochwały.

- Jurij, brawo!- usłyszałem słoweńskich kibiców skandujących moje imię. 135 metrów, cholera 135 metrów! Uniosłem pięść w górę uśmiechając się szeroko i wesoło. Byłem dumny, bo pokonałem sam siebie! Po tak długiem trudnym okresie wystarczyło przemyśleć wszystkie błędy i pokonać siebie. Dziś byłem prawdziwym Jurijem Tepesem.


''Podtrzymajcie, podtrzymajcie mnie
Bo jestem trochę niestabilny, trochę niestabilny
Podtrzymajcie, podtrzymajcie mnie
Bo jestem trochę niestabilny, trochę niestabilny.''


P.O.V Anze


Zawaliłem na całej linii. Jak najszybciej mogłem ulotniłem się po ostatnim skoku 1 serii. Byłem dumny z chłopaków, że wygrywali. Wiedziałem, iż są w dobrej formie od niedawna, ale nie aż tak! Nadal nie mogłem uwierzyć, jak wiele podziałała na nas obecność Any. Przecież kiedyś w ogóle bym nie przyszedł na konkurs. Nie twierdzę, że czterdzieste któreś miejsce to dobry wynik, ale to i tak postęp. 

Miało być lepiej, pamiętasz?

Pamiętam. Myślałem, że wszystko już się ułożyło... Jednak nadal nie mogę się pozbierać, nadal nie mogę zapomnieć. Chwyciłem telefon i wybrałem numer Kat.

Dzwonić?

Tak.

Nie.

Tak.

Nie.

Tak.

- Zrób to- uniosłem głowę widząc Damjana. Nie zastanawiając się przyłożyłem urządzenie do ucha, a ręka trzęsła mi się niesamowicie. 

- Wiem, że pewnie teraz przepłakujesz noce przez takiego dupka jak ja, wiem, że pewnie jesteś na mnie wściekła, ale nadal mnie kochasz- z trudem wymawiałem wszystkie obolałe uczucia, które składały się w słowa.- Mieszam ci w głowie nagrywając się na pocztę głosową... To wszystko jest tak sprzeczne, że potrzebuję cię jeszcze bardziej, wiesz? Boże jestem idiotą, ale nie mogę zastąpić cię nikim innym, choć bardzo bym chciał... Chociaż ja nawet nie chcę nikogo na twoje miejsce, nawet nie ma nikogo takiego.

Limit wiadomości wyczerpał się, a ja cicho westchnąłem. Nawet teraz nie udaje mi się przeprowadzić czegoś do końca. Wybrałem jej numer i odczekałem chwilę, po raz kolejny starając się nie rozpłakać jak małe dziecko.

- Po prostu powinnaś wiedzieć, że jeśli nie znajdzie się nikt dla ciebie, ja będę walczył. Potrzebuję czasu, by ułożyć się na nowo i wtedy zacznę walkę o nas. Nieważne, jak trudno będzie kiedyś wrócę i już cię nie zostawię. Proszę, pamiętaj, że cię kocham i nigdy nie przestanę.

Damjan kiwnął głową z uznaniem, uśmiechając się nieznacznie. Szkoda tylko, że nie miał pojęcia o co chodzi, ale pomińmy ten fakt. 

- Miłość nie powinna być szczęśliwa? Czemu ją zostawiasz? Czemu ta miłość cię boli? 

- Jernej, bo miłość prawdziwa nie jest zawsze szczęśliwą. Czasem potrafi dać w kość, a czasem jest jedynym, co trzyma przy życiu- wyszeptałem, a mężczyzna spojrzał na mnie zdezorientowany. Trudno było mi go zrozumieć. Miał ponad 30 lat i nigdy nie był zakochany, nigdy nie poznał tego wszystkiego, co my z Peterem znaliśmy tak dobrze. 

- A ja i ta dziewczyna z klubu? Byłem z nią na randce- zaśmiałem się po raz kolejny. Naprawdę on był taki głupi?

- To, że raz nie wykorzystałeś dziewczyny, nie oznacza, iż ją kochasz. Co ty o niej wiesz? Ile poświęcasz jej czasu? Znasz jej przeszłość, wiesz co ja nęka, lub uszczęśliwia? Chcesz w ogóle to wiedzieć? Myślisz o niej? Interesujesz się? Raz może, ewentualnie dwa coś wspomniałeś, to nie miłość, a bynajmniej nie jeszcze.

- To ile mam jej dać czasu?- burknął zniecierpliwiony.

- Nie chodzi tu o czas, ponieważ czas to nie miernik. Możesz coś zepsuć przez miesiąc, albo przez sekundę. Tak samo stworzyć, czy naprawić, wszystko zależy od twoich uczuć i cierpliwości. Jeśli będziesz gotowy to wszystko wydarzy się same. Pamiętaj, miłość boli bardziej niż jakikolwiek upadek na skoczni- poklepałem go po ramieniu i ruszyłem w stronę hotelu. Teraz, kiedy zrobiłem to, co miałem. Teraz kiedy jestem oczyszczony, mogę próbować od nowa. Więc po prostu będę cieszył się razem, ponieważ wiem, iż oni dziś wygrają. Dziś będziemy świętować nowych nas!




''Światło słoneczne zakrada się
Oświetla naszą skórę
Obserwujemy jak mija dzień
Opowieści o tym, co robiliśmy
Sprawiały że myślałam o Tobie.''


P.O.V Anastazja


Wygrali! Domen wygrał a Peter był 3, ale co by tu dużo gadać, byli szczęśliwi! Na tyle by się schlać.

-Lubię cięęęęę!- zaśmiałam się cicho kładąc chłopaka na łóżku. Pijany Peter, to śmieszny Peter.- Rozbieraj mnie!

- Uspokój się- zdjęłam jego koszulkę nabierając większego oddechu. Cholera, musiałam się przyznać, że trochę mi się podobał.

Chyba trochę bardzo.

Raczej trochę bardzo się napiłam.

Wmawiaj sobie, wmawiaj!

- Zostań ze mną- chwycił moją dłoń, kiedy zamierzałam wyjść. Spojrzałam na niego zdezorientowana.- Jeśli proszę o wiele, możesz odejść, ale po prostu chce cię mieć przy sobie.

- Nie prosisz, tylko...

- Tylko nie możesz zrozumieć dlaczego mi zależy na tobie? Po tym wszystkim, co powiedziałem, to teraz brzmi jakbym się tobą bawił...- przytaknęłam przegryzając wargę. Chłopak z trudem wstał z łóżka i podszedł do mnie.- Nie poradzę sobie bez ciebie tej nocy, muszę trzymać cię blisko, bym obudził się i zrozumiał, że wczoraj byłem szczery i się to opłaciło. Że te wszystkie rzeczy, które mówię teraz... Będę mógł powiedzieć na trzeźwo.


- Więc trzymaj mnie blisko- przybliżyłam jego twarz do swojej i złożyłam delikatny pocałunek w kąciku jego ust. Nie powinnam, ale nie będzie tego pamiętał, zapomni. Dlatego chcę bym została, by jutro choć jedno mógł pamiętać.

- Musisz wiedzieć, jeszcze, że...- piosenka Eda Sheeran'a wypłynęła z mojego telefonu, a ja cicho westchnęłam.

- Poczekaj chwilę- widząc nieznośny i niechciany numer wyszłam na balkon. 

- Gdzie jesteś?

- Tam gdzie powinnam..

- Czyli?

- Razem z drużyną.

- Nie przyjechałaś, dobrze znasz zasady! Wyjeżdżaj, w tej chwili!

- Pieprz się- rozłączyłam się i wyłączyłam telefon. Być może jutro będę miała przerąbane, ale liczyło się, to co jest teraz. Wróciłam do pokoju i zamknęłam balkon. Spojrzałam na Petera i zawahałam się. Nie powinnam. On i tak zapomni za chwilę o mnie, on nie jest we mnie zakochany.

A ty w nim jesteś, jak głupia...

- Może lepiej...

- Dlaczego się wahasz?- bo pozwalam mu być blisko, choć wiem, że za chwilę go stracę.

- Po prostu to wszystko co się stało...



- Potrzebuje ciebie- spojrzał na mnie uśmiechając się z bólem.- Jeśli coś czujesz do mnie, to zostań.

Nie wiedziałam, co postąpić, nie wiedziałam, jaką być. Po chwili ułożyłam się obok niego niepewna. Wypuściłam powietrze z ust, a Peter zaśmiał się cicho. Miałam wrażenie, ze zaraz przeminiemy, a ja nie chciałam przemijać. Cholera, chyba mi zbyt zależy.

- Dobranoc skarbie- jego ręce opatuliły moje spięte ciało mocno i czule, sprawiając, że się poddałam. Nie umiałam inaczej, choćbym bardzo chciała. Wystarczył jego dotyk, jego słowo i nie funkcjonowałam jak należy. Czułam jego oddech na policzku, a na moje usta wkradł się uśmiech. Gdybym mogła... Gdybym tylko mogła nigdy już bym go nie zostawiła.

- Dobranoc, Peter.



''W końcu się rozpadamy 
i łamiemy sobie nawzajem serca
Jeśli chcemy żyć młodą miłością, 
lepiej zacznijmy już dziś.''

*

Otworzyłam oczy i przeciągnęłam się uśmiechnięta. Nigdy jeszcze tak dobrze nie sypiałam. Chwyciłam białą karteczkę i uśmiechnęłam się szeroko. Czyli nie tylko mi się dobrze spało.
Mozolnie wstałam z łóżka udając się do łazienki. Peter poszedł pobiegać, by trochę kac mu minął. Kompletnie nie rozumiałam, jak miało mu to pomóc, ale bracia Prevc mieli dziwne upodobania. Upodobania, które w nich kochałam.

Po szybkiej kąpieli ubrałam się z byle jaką koszulkę i szare dresy. Była dopiero 8 rano, a ja nie zamierzałam nigdzie wychodzić - w porównaniu do Pero.

Weszłam do pokoju i uprzątnęłam trochę bałagan. Wczoraj chłopacy zabalowali i ja nie mam pojęcia jak oni dzisiaj sobie poradzą na treningu. 

A ty jak sobie poradzisz z Dave'm?

Przerażona szybko chwyciłam telefon i natychmiastowo go włączyłam. Czułam, że będą problemy. Kiedy urządzenie się włączyło, akurat zadzwonił Dave.

- Halo?

- Głupia suko, myślałaś, że ci odpuszczę?!- nigdy jeszcze nie słyszałam, by był tak rozwścieczony.- Myślisz, że możesz być szczęśliwa?

- A czemu do cholery nie?!- mimo wielkiego stresu starałam się być odważna. Podeszłam do okna, a moja odwaga szybko wyparowała. Ta osoba pod hotelem zdecydowanie nie wróżyła nic dobrego.


- Naprawdę nie wiesz?!

- Ja...

- Twój ojciec zabił moją matkę, mimo że obiecywaliśmy chronić siebie nawzajem, zabiliście ją! Bez skrupułów, by ratować swoje zasrane tyłki! A potem? Mój własny ojciec zostawił mnie ratując ciebie, rozumiesz? Zostawił mnie podczas strzelaniny, miałem do cholery tylko 15 lat... Ale oboje wiemy, że było jeszcze więcej takich momentów...- oparłam się o szafkę próbując złapać oddech. Łzy cisnęły mi się do oczu obserwując sylwetkę Mike'a.- Chce byś do końca życia cierpiała tak jak ja, żebyś poczuła wszystko, co mnie bolało. W każdej chwili mógłbym nakłamać policji, że to ty ją zabiłaś, a nie, że popełniła samobójstwo... Ale po co? Skoro dzięki temu mogę się bawić tobą jak lalką. Tym razem jednak będzie inaczej, myślę, iż zauważyłaś już mojego przyjaciela.

- Co ty chcesz zrobić?- szepnęłam upadając na podłogę. To nie mogło się dziać, to nie mogło wrócić. Podniosłam się ledwo hamując łzy. Brunet zamachał mi czterema pistoletami, a ja przyłożyłam rękę do ust.

- Mike będzie czekał 20 minut na ciebie, potem pojedziesz z nim na lotnisko. Polecicie do Lublany i nie będzie tak jak kiedyś. Teraz będziesz zamknięta u mnie w domu i już nigdy się stamtąd nie wydostaniesz- byłam tak cholernie połamana, bo nie wiedziałam co robić. Chciałam się rozpłakać i zakopać gdzieś pod ziemię.

- A co... Co jeśli tego nie zrobię?- głos drżał mi niemiłosiernie, a serce łamało się z każdą sekundą.

- To Mike pozabija wszystkich. Domena, Anze, całą kadrę w tym szczególnie się skupi na Peterze- serce jakby przestało bić, a wszystkie wydaje się znów szare. Wybuchłam płaczem upadając na ziemię. Błagam Boże, obudź mnie! Powiedz, że to jakiś sen, powiedz, że to się nie dzieję naprawdę.- Wybieraj, masz 20 minut.



Dlaczego to wszystko przytrafia się mnie?! Czemu do cholery wszystko dzieję się nie tak?! Wazon wylądował na podłodze roztrzaskując się na drobne kawałki, niemal jak moja dusza.
Próbowałam się uspokoić, ale wszystko cholerę brało! Przecież oni mnie potrzebują, przecież obiecałam, że ich nie zostawię. Peter otworzył się, Domen nie może mnie stracić.

Schowałam twarz w ręce zjeżdżając po drzwiach. Nie mogłam pozwolić, by stałą się im krzywda, nie mogłam. 

Co im powiesz?

Powiem, to co sprawi, że uwierzą. Uwierzą, że naprawdę odeszłam.
Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieję, ale zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy do walizki. Usłyszałam szmery za drzwiami i po raz kolejny łzy spłynęły po moich policzkach. Nie umiem żyć bez nich. Bez głupiego i nieogarniętego Jerneja, którego potrzeba nauczyć kochać. Bez borykającego się i zagubionego Anze, którego potrzeba naprawić. Bez Jurija, którego prawie straciłam, którego teraz odzyskałam. Bez Jaki, który wreszcie wrócił do dawnego siebie, do uśmiechniętego i do pełnego optymizmu Jaki. Bez Domena, bez mojego kochanego braciszka, bez tego jego cudownego uśmiechu, bez opieki nad nim. I bez mojego Petera, cholera... Bez Petera.



- Ana, czemu się pakujesz?- zastygłam w miejscu nie wiedząc co robić. Policzyłam cicho do trzech i odwróciłam się z wymuszonym uśmiechem.

- Słoneczko, muszę wyjechać- szukałam logicznego wytłumaczenia, szukałam czegokolwiek, co może połączyć fakty. Musiałam ich uratować, nie mogłam ich narazić na niebezpieczeństwo, nie mogłam. Wiedziałam, że teraz Dave mi nie odpuści, będzie mnie torturował, bił, męczył psychicznie, ale byłam gotowa dla nich poświęcić samą siebie.

- Mama Daniela miała zawał, a Daniel ma konkursy, nie chcę by się dowiedział o tym, zadzwoniła do mnie przed chwilą jego siostra. Powiadomili ją o tym przed chwilą, ale ona jest w delegacji- umiałam idealnie kłamać, a cholera nie potrafiłam spojrzeć w oczy Domena i powiedzieć, co tak naprawdę się stało. Ale tak było lepiej. Musiało być, nie pozwolę by wydarzyła się tragedia.

- Och, ale tak nagle?- wyjąkał spuszczając głowę, a ja przełknęłam z trudem ślinę.- Na pewno o to chodzi, Ana, czy ty mnie właśnie zostawiasz?



- Słońce, posłuchaj...- chwyciłam jego dłoń i spojrzałam w obolałe oczy Domena. Nigdy nie widziałam w nich takiego smutku.- Nie zostawiam cię, ja zawsze będę obok ciebie. Cokolwiek się nie stanie będziesz na zawsze tu, w moim sercu.

- Ana proszę nie zostawiaj mnie...- wtulił mnie w siebie desperacko, a ja ledwo się trzymałam. Nigdy sobie nie wybaczę, jak bardzo go zraniłam. 

- Domen, hej wszystko będzie dobrze, wrócę, ja wrócę do was, rozumiesz?- po raz kolejny nie umiem wypowiedzieć tych słów wprost w jego oczy. Kłamię, kłamię jak z nut, bo wiem, że to mój koniec. Że widzę ich po raz ostatni.- Ale teraz muszę jechać do Daniela...

- Przed chwilą mówiłaś, że do jego mamy! Okłamujesz mnie!- łzy spływały po jego lekko zaczerwienionych policzkach. Och, gdyby tylko wiedział, ile poświęcam. Mój mały zraniony Domen, ale może tak lepiej? Znienawidzi mnie, a ja uratuję ich wszystkich.- Odchodzisz dla Daniela, odchodzisz, bo go kochasz! Myślałem, że zależy ci na Peterze, a ty potraktowałaś go jak Cara.

- Ja...

- Kochałem cię, jak siostrę, miałem cię za nią- jego obolałe oczy wpatrywały się we mnie z nadzieją, że kłamie. Chciałam wykrzyczeć wszystko co tak naprawdę czułam, ale wtedy stałoby się najgorsze.

- Daniel, przyjechał i znowu go pokochałam...

- Co?

- Kocham Daniela.

Kłamstwo.

- A co z nami? Co z Peterem, on...



- Przepraszam, Domen...- szepnęłam, a chłopak wybiegł z mojego pokoju. Nie mogłam pobiec za nim, nie mogłam choć bardzo chciałam powiedzieć mu, że nie to...

- Myślałem, że jesteś inna...- Jaka pomachał ze smutkiem głową i odszedł. Dopiero teraz zorientowałam się, że pozostali skoczkowie i trener, prócz Petera przyglądali się nam.

- A ja tego wszystkiego nie rozumiem, chyba mnie serce boli, a zazwyczaj wydaje mi się, że to zakwasy- przegryzłam wargę, a Jernej przytulił mnie lekko.- Mam nadzieję, że wrócisz tutaj za trochę, chyba dobrze, że nie rozumiem miłości.

- Dlaczego?

- Ponieważ ta miłość musiała mocno boleć, a jako, że jesteś ważna dla mnie, to pewnie mocno zabolałaby mnie. Nie mówię, że nie boli, ale nie tak bardzo jak cierpi Domen...- puścił mnie i wyszedł, a ja po raz kolejny schowałam twarz w dłoniach. Nie chciałam go zranić, cholera, chciałam go tylko chronić. Musiałam to zrobić.

Anze spojrzał na mnie smutno i mocno przytulił, a ja nie chciałam odejść. Tak bardzo chciałam zostać.

- Wrócę- skłamałam po raz kolejny.

- Nie musisz kłamać, po prostu obiecaj, że o nas nie zapomnisz- otarłam łzy i uśmiechnęłam się słabo. Zostało mi dziesięć minut, dziesięć minut by uratować ich. Chwyciłam walizkę wymieniając spojrzenie z trenerem. Miałam wrażenie, że wiedział, albo po prostu nie miał mi za złe.

- Jestem pewny, że to dla twojego bezpieczeństwa, prawda Ana?- nawet nie zwróciłam uwagi na pytanie i po prostu kiwam głową na ''tak''.

- Oczywiście trenerze, przepraszam, ale muszę już wyjeżdżać, jestem pewna, że znajdziecie...

- Poczekamy na ciebie- nie chcę kłamać po raz kolejny, że wrócę więc po prostu kiwnęłam głową. Wyszłam z hotelu i zobaczyłam podjeżdżające auto. Wiedziałam, że jestem przed czasem, ale czasu było za mało by znaleźć Petera i się pożegnać... Włożyłam walizkę do bagażnika i otarłam łzy.

- Ana, co ty robisz?




''Jestem w obcym stanie
Moje myśli się wymknęły
Moje słowa mnie opuszczają
Złapały samolot
Ponieważ pomyślałam o Tobie.''


P.O.V Peter

Czas mijał, a my staliśmy w tym samym miejscu. Miałem wrażenie, że minęła wieczność, a minęła dopiero minuta. Patrzałem na nią zdezorientowany, kiedy pakowała walizkę do bagażnika samochodu.

- O co chodzi?- wykrztusiłem szybko kiedy wreszcie udało mi się dobrać słowa. W jej oczach kłębiły się łzy, które sprawiły, że zechciałem złapać ją i nigdy nie puszczać.

- Wyjeżdżam...- odsunąłem się próbując zrozumieć co się dzieje. Jej słowa huczały w mojej głowie, a serce łamało się na kawałki, to przecież niemożliwe.

- Dlaczego? Dlaczego nas zostawiasz?- spuściła głowę przegryzając wargę. Jak głupi musiałem być, skoro chciałem ją właśnie pocałować? 

- Muszę, teraz wyjechać, ja wrócę...

- Dlaczego?- patrzyłem w jej zbolałe oczy, które chciałbym naprawić. Chciałbym zobaczyć, jak się śmieję. Chciałbym być powodem jej szczęścia... Co mam zrobić? Co mam zrobić, kiedy ona zostawia mnie? Nie chcę być bez niej choćby minutę, choćby minutę wiedzieć, że nie mam jej blisko. Czy ja oszalałem?

Od kilku dni wszystkie uczucia w jej stronę mnie przerastają. Czuję się jakbym umierał, a potem unosił się ponad niebo. Kiedy skaczę - myślę o niej. Kiedy jem - myślę o niej. Kiedy piję kawę - cholera, myślę o niej.

- Ponieważ muszę być przy Danielu, on mnie teraz potrzebuję, wy sobie poradzicie...- zacisnąłem mocno oczy, tak bardzo jak chciałbym zacisnąć uszy i nigdy więcej tego nie usłyszeć. Serce biło szybko, a łzy wręcz prosiły, by je wypuścić i pokazać, jak zabolało. Bo przecież w ogóle nie zabolało. Było okey.- Peter, zrozum...

Och, cholera kompletnie nie było okej! 

- Ufałem ci do cholery!- wykrzyczałem wprost w jej zapłakaną, lecz nadal piękną twarz. Pamiętałem każdą rzecz, każdą naszą rozmowę i nasz cholerny pocałunek. Zmieniłem się dla niej, och boże mógłbym pewnie ją nawet kochać!- A ty to wykorzystałaś!

- To nie tak!


- Więc jak?! Więc wcale nie wyjeżdżasz?! Wcale nas nie zostawiasz?! Wcale mnie nie zostawiasz?! Cholera!- podszedłem do niej sam nie wiedząc, czego chcę i czego oczekuję. Byłem tak cholernie pogubiony. Nienawidziłem jej, a zarazem nie mogłem pozwolić jej odejść. Ona nauczyła mnie tylu pięknych rzeczy, nauczyła mnie, że nie zawsze się wygrywa, ale zawsze można wstać.- Ana, do cholery, przecież jeszcze miesiąc, jeszcze trochę i poskładam się na dobre, rozumiesz? Będę tym kim zawsze chciałaś!

- Chciałabym zostać, ale nie mogę. Poradzisz sobie, spójrz ile pięknych rzeczy się wydarzyło, Peter ja muszę jechać...- zbliżyła się do mnie, uśmiechając słabo.- Peter, pożegnaj się ze mną proszę...

- Nie chcę się żegnać, zostawiasz mnie kurwa jakbym był nikim ważnym...

- On na mnie czeka...

- Pieprzyć Daniela, nawet nie wiedziałem co między wami jest, nie mówiłaś mi nic! Myślałem, że się przyjaźnicie, no bo cholera całowaliśmy się! Jesteś taka sama jak...

- To było zanim on przyjechał!

- A co to zmienia? On wyjechał i cię zostawił!

- To nie było tak...

- Nie obchodzi mnie kurwa jak, obchodzi mnie to, jak mogłaś mnie i Domena tak wykorzystać?!

- Peter..

- Przecież mogłaś nauczyć mnie tego wszystkiego... Ale nie, widocznie ci się to znudziło... Co z moimi skrzydłami, co z nimi? Je też wymyśliłaś dla zabawy?- złapałem ją za ramiona i potrząsłem lekko.

- Ja po prostu...- wypuściłem powietrze z ust, a serce nadal biło tak samo szybko.- Kocham Daniela.



To śmieszne, że myślałem, iż nic gorszego dziś nie usłyszę, a jednak. Śmieszne, że tak po prostu pozwoliłem sobie się złamać kompletnie. Kocham Daniela. Kocham Daniela.

Czułem, jakby ktoś mi wsadził nóż w plecy, uh to mało powiedziane. Jakby ktoś wyjął moje serce i bawił się nim piłą mechaniczną. Zdecydowanie to najlepsze określenie.

I stałem tam jak jakiś zagubiony dzieciak. Straciłem wszystko, co tylko mogłem. Te wszystkie wspomnienia sprawiały, że byłem jeszcze niżej niż sekundę temu.

- Nienawidzę cię, jesteś nic nie wartą szmatą. Nie chcę cię już nigdy widzieć. Niech wjedzie w ciebie jakiś tir po drodze.



- Przepraszam.- jej ostatni szept i moje ostatnie spojrzenie. Po chwili nie było już nic.
Nie było słońca, ani chmur. Nie było spokoju, ani hałasu. Nie było miłości, ani troski. Nie było jej. A został tylko ból. 

Czy żałowałem tego co powiedziałem? Sam nie wiem.

Te wszystkie mieszane uczucia sprawiły, że upadłem na ziemię, sam nie wiem, czy naprawdę, czy tylko w myślach. Ciało i dusza były zbyt obolałe, by rozpoznać.

Czy jej nienawidziłem? Oczywiście, że nie chociaż chciałbym. Byłem wściekły, ale nie na tyle, by ją teraz znienawidzić. Starałem się obwiniać ją i cholera udawało mi się to. 

Siedziałem tu z 5, 10, 30 minut i powoli rozumiałem, że on po prostu był lepszy. On po prostu umiał ją kochać. Dobra, boli i boleć będzie, ponieważ zostawiła mnie, zostawiła nas... Po prostu zabawiła się kosztem nas wszystkich. Była Aną, ale Aną, która była tu tylko dla pracy. Czy coś czuła do mnie? Wątpie, ale jeśli tak... Może gdybym umiał być tak, jak by tego chciała, może byłaby tu teraz. Może zapomniałaby o nim i pozwoliła mi spróbować. Wiedziałem, że teraz myślałem tylko sercem, wiedziałem, że znienawidzę ją za to, co mi zrobiła. Stanę się taki jak wcześniej, ale nie do Domena, co to, to nie, on za dużo przeze mnie wycierpiał. 

Nie mogłem zrobić już nic. Wszystko przeminęło, choć mógłbym to naprawić gdyby...

- ...Gdyby te skrzydła potrafiły latać.





---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Więc, to koniec :/ Koniec 1 części, lub całego opowiadania :/ Wszystko zależy od was i od ilości komentarzy. Mogłabym zacząć nawet od zaraz 2 część, lecz wszystko zależy od was :^
1. Tak, tak znowu zmieniłam bohaterkę! :D Ale tym razem to już ostatnia zmiana :)
2. Ankieta o nowym opowiadaniu, kończy się za 3-4 dni, więc czekam na ostatnie głosy! :^
3. Lahti, Lahti, Lahti! Mimo słabszej formy Domena, myślę, że zajmie 6 miejsce :3 Albo jakieś w 1 dziesiątce, a Peter może wygrać, lub być na podium.
4. Proszę wszystkich, których blogi obserwuję, by powiadamiali mnie o rozdziałach! <3
5. Oby Kamilowi nic nie było, bo dzisiaj był niesamowity, a to dopiero kwalifikacje!
No to, dziękuję za komentarze i pochwały, ponieważ dzięki temu motywowaliście mnie, by pisać tą przygodę. 
6. Rozdział jest najdłuższym jaki pisałam, ponieważ ma prawie cztery i pól tysiąca słów! Nie wiem, czy to dobre, czy źle, że rozdziały są takie długie :/ Płakałam pisząc ostatnie fragmenty, bo cholera prawie, by im się udało nie? :/ Dziękuję wszystkim i pozdrawiam cieplutko. Do zobaczenia z Peterem i Ana? Wy decydujecie! Buziaki! <3
P.S Idealny gif na zakończenie 1 części:


*poprawiony*

22 komentarze:

  1. Ten rozdział wycisnął ze mnie potok łez! Tak wiele miłości, tak wiele cierpienia... Musisz napisać 2 część, to się nie może tak skończyć :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju <3 Nie sądziłam, że aż tak <3 Buziaki i dużo opakowań chusteczek! ;*

      Usuń
  2. Wspaniały rozdział. Powinnaś pisać 2 część bo masz talent dziewczyno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oww, bardzo ci dziękuję, wszystko zależy od was czy będzie 2 część. Za tydzień w piątek pojawią się bohaterowie 2 części i zapowiedź/pierwszy rozdział lub informacja, że na 16 rozdziale się wszystko kończy, buziaki! <3

      Usuń
  3. Mimo,iż nie czytalam poprzednich rozdzialow, ten mi sie baardzo podobał i chce 2 czesc!Chce wiedziec jak to sie dalej potoczy! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaardzo się cieszę!
      Jednak siedzę nad tym 4-7h i chce byście osądzili, czy jest okej. Wolę pisać długie rozdziały niż kilka krótkich buziaki!

      Usuń
  4. Czekam na drugą część!

    OdpowiedzUsuń
  5. Powie mi ktoś o co chodzi w tej historii ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W skrócie kadra Skowrońska borykała się z problemami, a Ana została ich psychologiem. :) Dziewczyna również skrywała tajemnice, które ujrzały po czasie światło dzienne. :) Jeśli się nie podoba, to nie musisz czytać :) Nie każdemu musi się podobać ci piszę:)

      Usuń
    2. *słoweńska, głupia aurokorekta

      Usuń
    3. Nie nie nie! Mi się bardzo podoba tylko trochę pogubilam się w tej historii ;) pozdrowka ;)

      Usuń
    4. Ajj, to przepraszam źle zrozumiałam ❤ Troszkę chaosu wprowadziłam, może Dlatego :/ Buziaki

      Usuń
  6. 😭😭😭to przecież jakiś horror! To wszystko się nie może tak skończyć😢 błagam Cię na kolanach- napisz 2 część! Tak piękne opowiadanie nie może zakończyć się tak tragicznie. Tu musi być 2 część i happy end❤ domen zawiódł się na Anie ale nie wie że skłamała mówiąc że kocha Daniela żeby ich chronić😯 nikt nie wie że Ana chce za wszelką cenę ich uratować, nawet jeśli przy okazji sama upadnie. Oni muszą dowiedzieć się prawdy, muszą wiedzieć że to nie prawda, że zrobiła to żeby ich ratować😢 i przede wszystkim Peter musi wiedzieć że ona kocha tylko jego. I Domen też musi się dowiedzieć prawdy, że zostawia go dla jego dobra. Dlatego proszę Cię jeszcze raz o napisanie 2 części i szczęśliwe zakończenie, gdzie wszyscy dowiedzą się jak jest na prawdę😍 Całuję i życzę motywacji do napisania kolejnej części😙

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku planowałam 3 części jeśli mam być szczera 😗 Wszystko już mam ustalone, tylko zależy ile czytelników będę miala :/ Szanse są dość duże na 2 część :) Buziaki kochana!❤

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny! *.* Musi być kolejna część, bo to nie może się tak skończyć! A co do rozdziału to parę razy łezka się w oku zakręciła. Kobieto pisz dalej bo to co tworzysz jest cudowne! <3
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię sobie wstać i nadrobić tak przyjemne opowiadanie z samego rana <3 no okej, może nie z samego rana ale bliżej południa :D zdecydowanie musiałam odespać zajęcia z weekendu.
    Boże ten Domen, bałaganiarz jak ja i człowiek zguba. Czy dobrze pamiętam, że to jemu w jednym konkursie spadła narta i nie mógł skakać w odpowiedniej kolejności? :D hahhaha oni są tacy śmieszni. ta cała trójka a ja tutaj się rozemocjonowałam znowu przez Anze. Ranyyy dawaj mnie tu szybko kolejną część! BO MAŁO MI.

    ps. u mnie pojawiła się właśnie piąteczka! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hhahah, znam to, oj znam! Nie, to był Cene, ale kurczę oni wszyscy są tacy roztrzepani! XD
      Lecę pędze do ciebie *-*

      Usuń
  10. Melduję się!
    Kochana, po pierwsze, podziwiam za taką długość, bo jest naprawdę imponująca, a po drugie... cóż, rozdział świetny! ^^
    Kurczę, ale zakończyłaś w takim momencie, że zdecydowanie mam niedosyt, taki jak najbardziej pozytywny :) W ogóle, ostatni akapit chyba najbardziej mi się dzisiaj podobał. Miał w sobie... "to coś".
    Ja chętnie przeczytałabym drugą część, więc jakby co, to ja się na nią zapisuję :D
    Weny życzę i mam nadzieję do napisania, buziaki :**
    PS. Ubóstwiam tego gifa na końcu, jest genialny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak chyba nie umiem krótkich rozdziałów pisać, hah
      Dziękuję za miłe słowa, pozdrawiam! :^
      P.S Prevcowie są mistrzami memów! <3

      Usuń
  11. Okey.
    Czytałam.
    Płakałam.
    Komentowałam.
    Uwielbiam i chce kolejne rozdziały!
    Miód ma me oczy kochana :) ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i ściskam mocno! Do wszystkich! Postanowiłam napisać drugą część! ❤

      Usuń