''Bo miałem lepsze strony moich gorszych stron
I miałem te płuca, oh
I miałem tak wiele migających ogni
Że po prostu pozwoliłem im płonąć.''
I miałem te płuca, oh
I miałem tak wiele migających ogni
Że po prostu pozwoliłem im płonąć.''
P.O.V. Peter
Jeden. Dwa. Trzy. Cztery.
Zawiedziony unoszę głowę i patrzę w jej oczy. Co jak co, ale były dosyć ładne. Jestem w pułapce. Widzę otwarte drzwi, które tak naprawdę są zamknięte. Staram się być obojętnym, gdy w środku się boję.
Bo jesteś strasznie słaby...
Bo jesteś strasznie słaby...
- Mamy czas- jej ręka spoczywa na moim ramieniu, podczas, gdy ja walczę z samym sobą.
- Miałem pewną dziewczynę, nazywała się Cara. Na początku byłem zdziwiony, kiedy do mnie podeszła, bo jednak była jedną z piękniejszych dziewczyn, a ja, uhm nieważne... Ale potem wszystko zrozumiałem. Cara miała kolegów, którzy uwielbiali ranić ludzi. Nie wiedziałem w co się wpakowałem. Na początku było dobrze, potem pieniądze z mojego konta znikały, a ona zawsze o coś prosiła, kiedy jej nie dałem pieniędzy wkurzyła się i powiedziała, że się zemści. 2 dni później odezwała się i przeprosiła, bylem zdezorientowany, bo była wściekła w cholerę, wtedy nie wiedziałem, że to intryga... Kilka dni później, jakimś cudem sprawiłem, że płakała, dziś wiem, ze to było na pokaz. Ale wracając, zrobiło mi się głupio i starałem się ją rozśmieszyć. Minęło trochę czasu i zrozumiałem zbyt wiele...
Głos mi się zawiesił i nie byłem w stanie mówić dalej, miałem blokadę, nie umiałem inaczej, to wszystko nadal zbyt bolało.
Pogódź się z tym, zacznij żyć.
To nie jest takie łatwe!
Bo nie dajesz temu szansy!
- Jeśli to zbyt trudne, nie musisz mówić od razu, ja mogę poczekać i tak się otworzyłeś.
Wszyscy kazali mi mówić, chcieli dotrzeć do mnie na siłę. Kiedy ja mówiłem, że nie daje rady, oni męczyli mnie jeszcze bardziej. Jakbym był robotem, jakby wmawiano mi coś, w co kompletnie nie wierzyłem.
- Dzięki- miałem wrażenie, jakby chcieli bym krzyczał im w twarz, jak mi źle, jak zapomniałem, co to szczęście...
- Muszę odebrać wybacz...- nawet nie zauważyłem kiedy do dziewczyny zadzwonił telefon. Brunetka po chwili opuściła pokój i zostałem sam ze swoimi myślami. Tyle bólu i trudu sprawił mi sam początek tej historii. Nie chciałem już nigdy do tego wracać. Myślałem, że jestem silny, że nic mnie nie złamie. A jedna rozmowa, kilka wspomnień i człowiek staję się taki jaki był kiedyś. Musiałem wybrać, kogo mam grać.
Głos mi się zawiesił i nie byłem w stanie mówić dalej, miałem blokadę, nie umiałem inaczej, to wszystko nadal zbyt bolało.
Pogódź się z tym, zacznij żyć.
To nie jest takie łatwe!
Bo nie dajesz temu szansy!
- Jeśli to zbyt trudne, nie musisz mówić od razu, ja mogę poczekać i tak się otworzyłeś.
Wszyscy kazali mi mówić, chcieli dotrzeć do mnie na siłę. Kiedy ja mówiłem, że nie daje rady, oni męczyli mnie jeszcze bardziej. Jakbym był robotem, jakby wmawiano mi coś, w co kompletnie nie wierzyłem.
- Dzięki- miałem wrażenie, jakby chcieli bym krzyczał im w twarz, jak mi źle, jak zapomniałem, co to szczęście...
- Muszę odebrać wybacz...- nawet nie zauważyłem kiedy do dziewczyny zadzwonił telefon. Brunetka po chwili opuściła pokój i zostałem sam ze swoimi myślami. Tyle bólu i trudu sprawił mi sam początek tej historii. Nie chciałem już nigdy do tego wracać. Myślałem, że jestem silny, że nic mnie nie złamie. A jedna rozmowa, kilka wspomnień i człowiek staję się taki jaki był kiedyś. Musiałem wybrać, kogo mam grać.
*
''Aż moja pierś stanie w ogniu
A moja głowa po prostu nie umrze
Zgaduję, że kłamię bo tego chcę.''
A moja głowa po prostu nie umrze
Zgaduję, że kłamię bo tego chcę.''
*
P.O.V Jaka
Wdech i wydech. Wdech i wydech.
Jesteś dobry.
Tak dobry jak Peter?
Spoglądam w dół skoczni zaciskając ręce w pięści. Pieprzony Prevc.
Skup się. I tak zależy ci, by też był szczęśliwy.
Słysząc sygnał trenera i rozpoczynam najazd. Muszę być lepszy, Ana to musi zobaczyć.
Za wszelką cenę próbuję idealnie ułożyć się w locie, lecz przypominający mi się widok przyjaciółki i Peru sprawił, że wszystko trafia szlag.
Ląduję z 20 metrów przed punktem K i z trudem staram się nie przeklnąć na głos.
Nienawidzę tego, nienawidzę, jak zawsze wszystko mi jest zabierane. Nie chcę się znowu uśmiechać, bo nie czuję się dobrze. To nie jest mój dzień.
- Jaka wszystko okey?- unoszę głowę zdziwiony słysząc jego głos. Byłem zapomniany mimo, iż starałem się być dla niego oparciem. Sam nie raz skoczyłem gorzej, ale mimo to nie zwracałem na siebie uwagi, zawsze starałem się być dobrym przyjacielem.
Mam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, co o nim myślę, jak się czuję, że Anastazja jest dla mnie zbyt ważna, by pozwolić mu ją zranić. Wiem, jestem głupi.
- Nie wiem- mimo iż chciałbym, być taki jak on do mnie, po prostu nie jestem w stanie. Nadal zależy mi na nim, był niemal jak mój brat. Nadal chce pomóc wrócić mu na właściwe tory, mimo iż chciałbym być ważniejszy niż on.
- Może chcesz pogadać? Pomóc ci jakoś?- i tak nagle przypominam sobie, jak obaj mogliśmy na sobie polegać, przypominam sobie, że nie zawsze było pięknie, ale cholera byliśmy jak bracia.
Okey, jestem szczęśliwy, małe rzeczy przynoszą mi radość, doceniam szczegóły, taki jestem, ale to nie oznacza, że moje serce nie było zranione. Nie raz nie dawałem sobie z czymś rady, ale nie traciłem uśmiechu, bo tak było łatwiej. Nie było zbędnych pytań, był tylko promyczek słońca Jaka.
- A gdzie byłeś przez tamten miesiąc, przez tamtą wiosnę? Zawsze mogłeś na mnie polegać- doceniam to, że przez jakiś nieznany cud wracają do niego uczucia, ale nie da się tak na pstryknięcie zacząć od nowa, mimo, iż jestem strasznie naiwny i łatwowierny.
- Nie umiem być taki, dobrze wiesz!
- To po co teraz ze mną rozmawiasz?- byłem zdezorientowany.
- Samotność nie zawsze popłaca, czasem wnet wyniszcza, więc...
- To po co teraz ze mną rozmawiasz?- byłem zdezorientowany.
- Samotność nie zawsze popłaca, czasem wnet wyniszcza, więc...
- Wiem, teraz chce odpocząć, potem pogadamy- klepnąłem go w ramię i mimo woli uśmiechnąłem się do niego. Coś czuję, że kiedyś za wybaczanie każdemu dostanę mocno po mordzie.
*
''I nie wiesz jak odpuścić
Kto powiedział że to musi być wszystkim albo niczym?
Ale jestem nadal w to złapany
I nigdy Cię nie uświadomię.''
*
P.O.V Jernej
- Ale jak to koniec?
- Marika, nie rób scen- westchnąłem. Jeszcze tego mi trzeba, robienia szopki z jednorazowego seksu po pijaku. Dziewczyny są takie naiwne. Myślą, że raz ze mną, to od razu związek. Żałosne.
- Mam na imię Marina! Mówiłeś, że jestem taka piękna! I tak mnie podrywałeś, jakbym była jedyna w tym klubie! A potem...- nie mogąc się powstrzymać, zaśmiałem się cicho słuchając jej monologu.
- Może byłaś jedyna, ale jedyna do zaliczenia w tym dennym klubie- widziałem jak w oczach dziewczyny maluje się szok, a zarazem złość. Cholera, mogłem się rozejrzeć bardziej, jak tak teraz patrzę to za ładna nie jest.
- Ty dupku! Jak możesz mnie tak wykorzystywać? Jak...- i zaczął się wywód na temat traktowania kobiet.
O boże ile razy już to słyszałem!
Ale już lepszy dobry wieczór i nieznośny potwór rano, niż nudna samotna noc. Nie rozumiem ich. Same mi się pchają do łóżka, nie znają mnie, interesuję ich tylko moje ciało, a potem wielkie pretensje.
O boże ile razy już to słyszałem!
Ale już lepszy dobry wieczór i nieznośny potwór rano, niż nudna samotna noc. Nie rozumiem ich. Same mi się pchają do łóżka, nie znają mnie, interesuję ich tylko moje ciało, a potem wielkie pretensje.
- Dobra wyjdź- otworzyłem jej drzwi z naprawdę wielkim uśmiechem. Była jak każda. Kusa sukienka, wysokie szpilki i ten wkurzony wyraz twarzy nie wiadomo o co.
- Nienawidzę cię!- wykrzyczała Marisa, czy jakoś tak, ale już nie zwracałem uwagi, bo zainteresowało mnie, co innego.
- Jerneju Damjanie, zapraszam do mnie z wyjaśnieniami, co się przed chwilą stało- jęknąłem niezadowolony, bo chciałem iść pobiegać, ale po minie psycholożki wiedziałem, że nie ustąpi. Szykuję się niezła rozmowa...
*
''Bo wszystkim czego potrzebowałem było parę słów
Że te wszystkie uczucia coś dla mnie znaczą
Bo to wszystko to i tak były po prostu procesy chemiczne.''
Że te wszystkie uczucia coś dla mnie znaczą
Bo to wszystko to i tak były po prostu procesy chemiczne.''
*
P.O.V Ana
- Przepraszam, co?- wytrzeszczyłam oczy, bo nie rozumiałam kompletnie jego rozumowania. Nigdy nie potrafiłabym tak powiedzieć, on chyba oszalał!
- Nie rozumiem miłości. Tego całego płakania, o byle gówno, o to, że odeszła jedna z 7 miliardów osób- wzruszył ramionami a ja już kompletnie zgupiałam. Usłyszałam dziś tyle, że nie powinnam się dziwić takim czymś, a jednak.
- Jernej, ale ty masz rodzinę, siostrę...
- Nie chodzi o to, chodzi o te głupie związki, po co ludzie się wiążą? I tak koniec końców zerwą i potem kobiety będą ryczały, że straciły sens i inne bzdety- odetchnęłam z ulgą słysząc, że nie jest tak źle jak się spodziewałam.
- Bo niektórzy ludzie kochają się tak mocno, że łączy ich coś wyjątkowego, czas ci pokaże co to miłość.
Tobie pokazał prawda?
Przestań, wspomnienia nie mogą wrócić.
Nie chce byś wspominała i płakała, chce byś pogodziła się z rzeczami, które nigdy nie wrócą. Dobrze wiesz, że oni nic nie wiedzą, że nie wie nawet Janus...
- Nie ma miłości Anuś, zrozum to...- zaprzeczyłam głową na słowa Damjana, jest ale on jej nie dostrzega, on nie rozumie...
Może to lepiej?
Dlaczego?
Bo nie będzie cierpiał? Bo nie będziesz musiała opowiadać?
- Jernej, nie wszystko polega na nocy spędzonej z byle jaką dziewczyną, będzie taki czas, że pokochasz kogoś tak mocno, jak dużą rolę odgrywają w twoim życiu przeciętne, bądź słabe skoki, ale skoki- powiedziałam patrząc na chłopaka próbując mu przekazać cokolwiek, co by zmieniło jego rozumienie miłości.
Od kiedy tu przyjechałam nie myślałam o reszcie rzeczy które zostawiłam w Lublanie... A moje problemy nie dotyczą tylko rodziny, która mimo to mocno wpłynęła na mnie. Jestem silna, nie poddam się, uczę się, choć nie ma tu Connora, mojego Connora, nie ma tu mamy, taty.
- Dobra, przemyśle to, ale dzisiaj już mnie puść, bo nawet moja mama mi takich mądrości nie gada- zaśmiałam się na chwilę, zapominając o niepokojących myślach.
- Dobra leć, znaczy idź pobiegać, czy tam gdzie chciałeś- przytaknął głową, wstając z krzesła.
- Ana?
- Tak?
- Pamiętaj, że mimo, iż traktuję kobiety źle, jesteś wyjątkowa.
''Taki nieczuły, w tym co mówię
Mówiąc po prostu to, co powinienem mówić
Bo nie miałem nic dla Ciebie
Nie mogę kochać, gdy nie potrafię pokochać nawet samego siebie.''
----------------------------------------------------------------------------------
Bardzo chciałabym dla was pisać, tworzyć i pisać tą historię,
ale do tego potrzebuje czegoś co mnie zmotywuje. Wyświetlenia są
wiem, że kilka osób to czyta, ale jeśli czytasz miło by było, gdybyś
skomentował/a.
Nie mam pojęcia, czy pisze tak dobrze, jak kiedyś
pozostawiam to moim nielicznym czytelnikom do oceny.
Wstępnie życzę wam Wesołych Świąt, bo raczej następny rodział
w 2017 r. Szczęśliwego Nowego Roku, kochani!
*poprawiony*
Jesteś niesamowitą pisarką. Każdy kolejny rozdział jest świetny. Strasznie się cieszę że wracasz. Jesteś świetna!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO dziękuje słonko 🤗 Cieszę się, że jakaś osóbka tu została 😊
UsuńCzytam :)
OdpowiedzUsuńCieszę się <3
UsuńŚwietny. :)
OdpowiedzUsuńDzięki za zaproszenie. :D
Informuj mnie o nowościach. :]
Zapraszam na opowiadanie o Aleksandarze Okolić. :P
http://mila-and-aleksandar.blogspot.com/2016/12/prolog.html
„Historia dwójki młodych ludzi, którzy są w sobie bardzo zakochani. Zakochali się w sobie podczas wakacji. Kiedy wakacje dobiegły końca, on wrócił do Serbii, a ona wyjechała do Stanów, by tam studiować.
Ona:
Mila.
On:
Aleksandar.
Ona:
Studentka medycyny.
On:
Siatkarz.
Ona:
Siostra Marko.
On:
Kolega z drużyny.
Ich drogi po roku się spotykają. Czy Mila zdecyduje się na powrót do Nowego Jorku, czy zgodzi się na propozycje studiowania w Berlinie i stażu w najlepszym szpitalu w Niemczech dla Aleksa? Czy będą w końcu szczęśliwi?
Jedna osoba bardzo chce im w tym przeszkodzić.
Czy przetrwają wszystkie złe chwile? Czy ich miłość zwycięży?”
Mam nadzieję, że wpadniesz i pozostawisz po sobie ślad. :]
Pozdrawiam. :*
1. Miło cię tu gościć :)
Usuń2. Już jestem zapoznana z tym opowiadaniem, nawet ślad po sobie zostawiłam. :p
3. Na drugi raz jakbyś mogła to takie komentarze dodawaj w zakładce ''spam'', tam mi łatwiej odszukać :* Pozdrawiam!
Jeśli pozwolisz chciałabym jeszcze raz podzielić się swoją opinią.Przeczytałam już chyba z 10 razy ten rozdział. Oh tak bardzo chciałabym żeby wszyscy wybaczyli Peterowi jego poprzednie zachowanie. Był taki zagubiony. Chciałabym też żeby Jaka znalazł sobie jakąś dziewczynę i cieszył się z(Mam nadzieje) wkrótce szczęścia Petera i Any. Tak czy owak na pewno wymyślisz coś super ciekawego. Czekam na next!❤
OdpowiedzUsuńJak pozwolisz uwielbiam widzieć twoje komentarze na moim blogu! :) Motywuję mnie to by szybciej pisać :)
UsuńCóż Peter jak był to i będzie pogubiony :p Jaka to taki poszkodowany w tym opowiadaniu :/ A co do następnego już się wzięłam za pisanie:)
Spotkało go coś strasznego; coś, czego nikt nigdy w życiu by nie chciał spotkać. Od razu po tym, co opowiedział, zapomniał, jakim dupkiem był na samym początku. Życzę weny i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńDokładnie 🤗 Dziękuję tobie również 😁
UsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały i jestem zachwycona! Piszesz naprawdę genialnie! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Życzę ci dużo weny, niech motywacja do Ciebie wróci i pisz jak najlepiej :) Pozdrawiam ciepło :*
OdpowiedzUsuńOjejku, dziękuję słonko, myślę, że pisze w miarę, by dzielić się z wami tą historią 😘 Również pozdrawiam xx
Usuń