czwartek, 9 lutego 2017

1.14

''Czy jeśli upadnę, podniesiesz mnie?
Czy to prawda, że przelewasz łzy
I kiedy jestem zmęczona, położysz się ze mną?
Jestem tutaj, więc mogę spać bez ciebie?''

*7 dni do początku sezonu*

P.O.V Goran

Prędzej czy później powinna się dowiedzieć, prędzej czy później sama to odkryje. Wstałem z fotela i ruszyłem w stronę pokoju brunetki. Tak długo się ukrywałem, tak długo nie mogłem pozwolić jej, by dowiedziała się, że jestem jej wujkiem. Sam się dziwie, że nigdy tego nie odkryła, lecz może po prostu byliśmy dobrzy z Markusem w ukrywaniu prawdy.

Zapukałem do drzwi, a po chwili otworzyła mi uśmiechnięta dziewczyna. Żałuję, że przez ten czas nie mogłem się nią opiekować. Kiedy dowiedziałem się, iż przyjęła pracę tutaj byłem zachwycony, ale problemy powróciły.

- Tak trenerze?- nie mogłem jej tak po prostu powiedzieć prawdy, nie tak od razu.

- Ostatnio wszyscy jakoś tak zapomnieli co tu robimy, nie sądzisz?- moją pracą było udoskonalanie ich możliwości, a nie problemy osobiste i rodzinne.- Zajmujemy się wszystkim tylko nie skokami.

- Wiem, zauważyłam to ostatnio, to co się stało w Lublanie, to jak rzadko chłopacy trenują, coraz mniej skupiamy się na skokach, a po to tu jesteśmy... Został nam tydzień i może chłopakom wychodzi, ale forma musi być stabilna. Myślę, że trzeba ich podzielić na grupy- przytaknąłem i w tej chwili postanowiłem. Powiem jej na początek sezonu, wtedy będzie najlepszy moment.- Domen, Jurij i Jernej według mnie powinni trenować dzisiaj po południu, a wieczorem na siłowni.

- A Peter, Anze, Jaka za godzinę na siłowni, a wieczorem poskakać. Skocznia będzie dobrze oświetlona, a oni po siłowni zdążą nabrać siły- to był dobry plan, ponieważ ta trójka sobie najgorzej radzi.- Co do twojej pracy chciałabym byś przyszła wieczorem i mi pomogła. Daniel bardzo dobrze komunikuję się z Domen'em, ale jest problem z drugim Prevc'em... Możesz przyjść na pierwszy trening, ale jeśli nie starczy ci czasu nie musisz... Do tego sądzę, iż powinnaś porozmawiać z Jaką...

- Oczywiście, zaraz pójdę go poszukać, myślę, że w tym tygodniu będę musiała porozmawiać z każdym z nich, sezon się zbliża, a my musimy być pewni- jej telefon zadzwonił, a dziewczyna spojrzała na niego nie wiedząc co zrobić.

- Widzimy się około 15 na skoczni- uśmiechnąłem się, a dziewczyna potaknęła. - Halo?

- Cześć Anuś...- jego fałszywy głos rozpoznałbym wszędzie. Nie rozumiałem, dlaczego nie umie odpuścić po tylu latach...

- Skąd masz mój numer i czego chcesz?

- Wow, skarbie, nie denerwuj się tak...- nie powinienem podsłuchiwać, to było niekulturalne. A jednak stałem i słuchałem dalszej części rozmowy. Często mimo swojego wieku byłem jak nastolatek.

- Nie denerwuję się, nie mam czasu, jestem w pracy...

- Pracy? Gówno robiłaś przez ten czas. Oni nadal mają problemy, może mniejsze, ale mają do początku sezonu tydzień- Czy on nas śledzi?!

- Zostaje z nimi na sezon zimowy, poradzimy sobie- jej głos był pewny siebie, przez co się zdziwiłem.- Poczekaj, skąd ty to wszystko wiesz?

- Jestem Dave Janus kochanie, zapamiętaj to- jestem pewien, że lepiej zapomnieć tą osobę. 

- Daje ci tydzień, a potem wracasz do Lublany... Na tych samych warunkach co zawsze.

- Nie możesz, Dave, dlaczego to robisz?

- Chciałem być miły, ale chyba się nie da. Dobrze wiesz, co się stanie, jeśli mnie nie posłuchasz. Nie pamiętasz co było z Danielem? Prawie bym mu wyrządził krzywdę przez twoje wielkie zastanowienie. Wszyscy sponsorzy rozwiązaliby z nim umowy, trener nie wpuściłby go do kadry, albo po prostu bym go zabil. A tobie ktoś by uwierzył, że ja Dave Janus bogaty i szanowany, choć może bardzo młody człowiek, by kłamał w sądzie, lub zabił tylu niewinnych ludzi?- miał wszystko, co chciał, a jednak nadal było mu mało...

- Zawsze były 2 miesiące...

- Znudziło mi się to, to cóż... Do zobaczenia.




''Nie chcę być kimś, kto poddaje się za szybko,
marzę by zostać i wciąż walczyć.
Pan wie, że jestem wystarczająco wytrzymały
Czeka nas wiele pracy."



P.O.V Jaka

Czasem każdy z nas chcę gdzieś uciec, by potem wrócić i mimo braku sił walczyć. Złudna wiara, że spacer w samotności przyniesie nam wygraną. Byliśmy dziećmi, które szukały prostego wyjścia z trudnej sytuacji. Nigdy nie było łatwo... Dostać się do kadry A, uśmiechnąć się mimo przegranej, czy przeprosić za coś, czego ci tak wstyd.

Usiadłem na ławce przeczesując nerwowo włosy, byłem tylko trochę pogubionym chłopcem. Potrzebowałem ratunku, chociaż wydawało mi się, że każdy wokół mnie go potrzebuję.

- Jaka?- jak to możliwe, że ona zawsze znajduję się obok, kiedy nie daję rady? Uniosłem głowę i nawet nie zorientowałem się, kiedy dziewczyna mocno mnie przytuliła. Zaśmiałem się cicho, a wszystkie smutki uleciały z mojej głowy.- Przepraszam.

- Nic się nie stało, po prostu on nie jest dla ciebie Ana, wiem to, bo cię kocham.

Cholera Jaka, co ty powiedziałeś?!

Boże święty, nie, nie, nie!

Ręce zaciśnięte na jej ramionach zaczęły mi się pocić, a serce biło jakby ujrzało seryjnego mordercę. Wszystko we mnie drżało, a jej zszokowane oczy wpatrzone w moje nie pomagały. Powiedziałem na głos, to, czego bałem się powiedzieć przed samym sobą.

- Jak siostrę, oczywiście- odetchnąłem z ulgą uśmiechając się lekko. Przynajmniej raz zdążyłem się uratować.

- I ja mam ci uwierzyć?- wspięła się na palce i przysunęła swoją twarz bliżej mojej.- Nie kochasz mnie Jaka.

- Dlaczego tak sądzisz?- mruknąłem będąc załamany samym sobą. To jest Ana, jak mogłem pomyśleć, że ona w to uwierzy?

Ale teraz już wie, czy to nie lepiej?

- Ponieważ nigdy nie poznałeś miłości. Może jesteś zauroczony moim wyglądem, moimi skrywanymi tajemnicami, ale mnie nie kochasz- wyszepnęła uśmiechając się słabo, a ja spojrzałem w jej oczy. Były piękne, a ona była idealna, więc dlaczego miałbym jej nie kochać? Jest perfekcyjna w każdym calu, jest wytrwała i silna, mimo iż sądzi, że jest słaba.- Jeśli się kogoś kocha, to się nie wie za co, nie rozumie tego i jest się pogubionym, każdy pocałunek skłania go do wielogodzinnych przemyśleń wiesz czemu? Bo nie potrafi zrozumieć tych wszystkich uczuć, które poczuł. Szuka rozwiązania z sytuacji, szuka swoich pogubionych fragmentów, choćby przez jeden dotyk tej osoby.

- Do czego zmierzasz?- spytałem, a dziewczyna ucałowała lekko mój policzek. Czekałem, aż poczuje coś, co sprawi, iż będę wiedział na pewno. Ale nic się nie stało. Nie poczułem nic szczególnego, prócz troski i przywiązania. Uśmiechnąłem się szeroko, ponieważ zrozumiałem szybko. Nie kochałem ją w ten sposób. Kochałem ją jak moją przyjaciółkę, siostrę. Była piękna i była ideałem, podobała mi się, imponowała mi ale nie kochałem jej. Byłem zazdrosny, byłem wściekły na Petera, na ich relację, bo sam chciałem jej pomóc, być przy niej. Ale nie w ten sposób. Miałem marzenia, które były bez sensu, ponieważ ona była sobą, ona była Ana, moją Aną. Nigdy nie umiałbym być z nią w innej relacji niż przyjaźń. Ona była inna w moich marzeniach. Chciałem, by była szczęśliwa z nim i może to bolało i może cierpiałem, lecz przez to, że ona została zraniona. Nigdy nie zaznałem prawdziwej miłości, jak i przyjaźni od dziewczyny, to mnie zmyliło.- Jesteś najpiękniejszą osobą jaką spotkałem, w wewnątrz i na zewnątrz. Pomyliłem dwa uczucia, przepraszam...

- Nie szkodzi Jaka, jesteśmy tylko ludźmi, czasem mylimy się. To zrozumiałe. Człowiek powinien się mylić, ponieważ żaden z nas nie jest i nie będzie ideałem.




''Ani gdy gwiazdy spłoną
Ani gdy upadną na ziemie

Wciąż pozostanie nam wiele do zrozumienia

Bo Pan, wie że jesteśmy tego warci.''



P.O.V Domen

- I jak młody robimy rozgrzewkę i idziemy poskakać?- przytaknąłem ochoczo szeroko się uśmiechając. Uwielbiałem trenować z Danielem. Minęło 5 dni od jego przyjazdu, a moja forma coraz bardziej rośnie. Koło nas przeszedł Peter z ręcznikiem przewieszonym przez ramie. Uśmiechnął się słabo i zatrzymał na chwilę.

- Popatrzyłbym jak skaczesz, ale jestem wykończony po siłowni, do tego dowiedziałem się, że trening mam o 20- położyłem rękę na jego ramieniu widząc widoczny smutek w jego oczach.

- Peter, nic nie musisz naprawiać, ja cię traktuję tak jak zawsze, jako autorytet, przyjaciela i jako brata, którego kocham. Idź odpocznij okey? Słabo wyglądasz- naprawdę się o niego martwiłem, ponieważ rzadko kiedy ukazywał uczucia, a jeszcze rzadziej smutek, czy skruchę.

- Miłego treningu- skinął lekko w stronę blondyna. Jestem pewien, że nawet nie zastanawiał się kto to jest. Peter nawet, by nie ogarnął gdyby obok niego stanął Leo Messi.

- Może wyda się to egoistyczne, ale musimy trenować teraz, a nie zajmować się Peterem- miał rację, chociaż ja najlepiej siedziałbym obok niego i z nim rozmawiał. Był dla mnie bardzo ważny. 

Po chwili biegaliśmy już całą czwórką w równym tempie. Kilka kółek i ćwiczeń, trochę wysiłku i byliśmy gotowi do skoków. Założyliśmy sprzęt narciarski i powoli, by się nie zmęczyć ruszyliśmy do góry. Daniel poszedł z Goranem, by oceniać naszą sylwetkę w locie. 

- No hej chłopacy, gadałam już z Jaką i teraz jestem do waszej dyspozycji, to co zaczynamy trening?- brunetka wyszczerzyła się do nas, ubierając bluzę.- Moje słoneczko...

Dziewczyna przytuliła mnie mocno i długo nie wypuszczała z ramion. Objąłem ją jeszcze mocniej śmiejąc się wesoło. Brakowało mi jej, ale rozumiałem, że nie zawsze ma dla mnie czas.

- Grupowy uścisk!- krzyknął Jernej, a wszyscy się zaśmiali. Kadra była zdecydowanie w dobrym humorze. Może i byliśmy tylko jedną z grup, a druga była w załamaniu psychicznym, ale dobre i to prawda?



- No już, siadać na belkę!- Jurij jako pierwszy usiadł na belce, a Anastazja po raz kolejny mnie przytuliła.

- Tęskniłem za toooobą- wyjąkałem uśmiechając się w jej stronę.

- Przepraszam cię, za to, że nie mam czasu, ale postaram się być lepszą przyjaciółką- wybuchnąłem śmiechem, dlaczego oni wszyscy myślą, że mam im coś za złe. Są najlepsi na świecie!

- Nie winię cię, kocham cię jak siostrę!- objąłem ją całując w głowę. Ana była jedną z najniższych, ale i najsłodszych dziewczyn jakie spotkałem. 

- Też cię kocham- była jedną z najważniejszych osób w moim życiu, jak i Peter, czy drużyna.- Ale skupmy się choć trochę, zobacz Jurij osiągnął 200 metrów!

Spojrzałem na dół widząc wyszczerzonego Tepes'a, który bujał nartami dookoła. Prawie uderzył nimi w naszego fizjoterapeutę. Takiego Jurija uwielbiałem!

- Jernej, będzie 220!- przybiłem mu pionę, a ten spojrzał na trenera. Goran po chwili machnął chorągiewką, a Damjan wystartował. Koniec końców po kilku problemach w locie wylądował na 180 metrze. Widziałem po jego minie, iż mimo wszystko był zadowolony z lotu. W końcu mieliśmy jeszcze 3 próby!

- 220 Domen!- zawołał Daniel, a dziewczyna mu zawtórowała. Nieco zestresowany usiadłem na progu patrząc to na przyjaciółkę, to na Gorana.

- Nie denerwuj się, dla mnie jesteś już mistrzem- słowa psycholożki sprawiły, ze całkowicie sobie zaufałem. Wystartowałem i kompletnie nie martwiłem się o odległość. Leciałem jak natchniony, oczywiście w swoim stylu. Wiele osób mówi mi, że sposób w jaki lecę jest bardzo niebezpieczny, lecz ja po prostu tak lubiłem. Po prostu byłem Domen'em Prevc'em, nikim innym.

- Wooooo, młody 232!- krzyknął Jurij, a ja byłem wniebowzięty. podskoczyłem do góry, zapominając, że mam narty i po chwili już leżałem na ziemi śmiejąc się wesoło. Byłem szczęśliwy, jak nigdy i nie zamierzałem hamować uczuć. Wystarczy uwierzyć w czyjeś słowa, a wszystko może stać się realne.



''Nie mieliśmy innego wyjścia jak przystosować się, 
gdy świat walił nam się na głowy
Byłem zmuszony przyswoić sobie to co wiem,
a czego nie... I to jakim jestem człowiekiem.''


P.O.V Ana

- Jesteś tchórzem wiesz!- zaśmiałam się, ale chłopak spuścił głowę. Starałam się zapomnieć o Peterze, o tym wszystkim co się stało. On ograniczył kontakt do minimum, po prostu znienawidził mnie. Bolało? Jak cholera, ale byłam dobra w ukrywaniu uczuć. Starałam się też zapomnieć o telefonie, o tym, że za tydzień muszę ich zostawić. Ale wrócę, po miesiącu Dave odpuści, a po 3 znowu się zacznie. I tak w kółko.

- Zrobisz to dla mnie?- spojrzałam na niego ostatni raz i pokręciłam ze śmiechem głową.

- A podobno dziewczyny tak robią- chwyciłam portfel i wyszłam, a raczej miałam zamiar wyjść.

- Hej słonko, gdzie idziesz?- odwróciłam się widząc uśmiechniętego Jurija.

- Pomóc Anze- spojrzał na mnie zaskoczony, a ja się zaśmiałam.- Jestem tu tak długo, a nie pomogłam wam tak jak powinnam. Dzisiaj chociaż pogadałam chwilę z Domenem. 

- Coś się stało między tobą i Peterem?- przegryzłam wargę, próbując za wszelką cenę zapomnieć to. Nie powinnam, a jednak nie umiałam inaczej.

- Po prostu zbyt skupiłam się na pomocy mu, biegałam za nim wszędzie, zajmowałam się swoimi problemami, do tego Dave...- zachowałam się jak naiwna idiotka, wierząc, że zbliżę się do niego. Czy coś czułam? 

- Co z Dave'm?- tyle razu okłamałam, lub zbywałam Jurija... On powinien znać prawdę.

- Dzwonił do mnie, że mam tydzień...

- Ale przecież zawsze są 2 miesiące- położyłam dłoń na jego ramieniu uśmiechając się szeroko.




- Może tak lepiej? Wrócę po miesiącu, on zapomni na trochę- był zmartwiony, a jego oczy już nie były takie wesołe.- Zrozum, zmarnowałam tu tyle czasu na swoje problemy, a wy nie jesteście w takiej formie jakiej byliście. Powinnam być z wami, z tobą, wspierać cię. Powinnam chodzić na spacery i rozmawiać z Domenem, przecież on się stresuję...

Byłaś dziś dla niego!

Za mało...

Jesteś cudowna, zrozum to, oni cię kochają...

- Słońce tak czasem jest, nie zawsze jest czas. Mamy tydzień tak? Damy radę, jesteśmy silni, dzięki tobie jest lepiej, rozejrzyj się- przekręciłam głowę w kierunku siłowni, gdzie Daniel i Domen ostro trenowali, śmiejąc się z kawałów Jerneja. Jaka wszedł do domu, uśmiechając się do mnie, jak mój dawny Jaka. Jurij miał rację, ale nadal potrzebowaliśmy czasu. Byliśmy tylko ludźmi, ciężko nam było uwierzyć, że będzie lepiej.

- Dziękuję- po raz kolejny na mojej twarzy zagościł uśmiech.

Anze!

-  Boże święty, która godzina?!- chwyciłam dłoń Tepes'a i spojrzałam na zegarek. Miałam minutę, by znaleźć się w parku.- Dziękuję, kocham cię, lecę!

Szybko wybiegłam z domu słysząc za sobą śmiech Jurija. Było mi przykro, że tak mało czasu z nim spędzałam, że tak mało z nimi rozmawiałam, choć oni sądzili, że dużo. 

Musisz uwierzyć.

Zawsze jest czas do naprawy, do tego, by spróbować na nowo złożyć kawałki.

Dokładnie!



Zatrzymałam się oddychając ciężko, ponieważ to był naprawdę morderczy bieg. Rozejrzałam się i zobaczyłam brunetkę która siedziała na ławce nerwowo przeczesując włosy.

- Cześć, jesteś Kathy?- zanim Anze mnie uprosił, (powinien pogadać z nią sam i przezwyciężyć strach, no ale dobra, niech mu będzie, jego słodkie oczy zadziałały) zdążyłam się dowiedzieć o niej sporo. Może niekoniecznie o niej, lecz tym, co o niej sądzą ludzie i jego znajomi. Nie rozumiałam jak można tak oceniać człowieka, mimo to miałam nadzieję, że pomylili się w stosunku do tej dziewczyny.- Jestem od Anze.

- Czemu on nie przyszedł?- szepnęła cicho, starając się, by jej głos brzmiał naturalnie. Usiadłam koło niej i chwyciłam jej dłoń.

- On cię kocha, ale bał się wiesz? Czasem tak jest, że boimy się czegoś co od tak dawna kochamy, co nam tak dobrze znane- uniosła wzrok patrząc na mnie smutno. Ona zdecydowanie nie była taka za jaką ją uważali.

- Opowiadał ci, co się stało?- pokiwałam głową przecząco, a dziewczyna wzięła duży oddech.- Nie wiem, czy powinnam ci to mówić, nie znam cię, nawet nie wiem, jak masz na imię, ale skoro Anze cię przysłał to mogę powiedzieć ci, tyle, że nie wiem jak...

- Anastazja, psycholożka Słoweńców.

- Ach, to ty! Uh, więc spróbuję ci wszystko opowiedzieć- uśmiechnęłam się lekko słuchając jej uważnie- Z Anze zaczęłam się spotykać 3 lata temu, było nam ze sobą idealnie, do momentu kiedy moi rodzice go nie poznali. Kiedy dowiedzieli się, że jest skoczkiem nie akceptowali go. Mówili, że powinnam znaleźć sobie kogoś lepszego... Moja rodzina była i jest bardzo bogata, a Anze pochodził z normalnej rodziny. Przez związek z nim dostawałam różne zakazy, rodzice nie rozmawiali ze mną. Kiedy wyjechali, on przyszedł do mnie, mieliśmy mieć trochę czasu dla siebie... Skończyło się na tym, że mama wróciła szybciej i nakryła nas w łóżku. Krzyczała na Anze, a mnie uderzyła w twarz, do teraz nie mogę zrozumieć za co tak go nienawidzi. On odszedł i powiedział, że tak będzie lepiej, będzie mi lepiej bez niego, a cholera wcale nie było. Dałam sobie czas, dużo czasu, starałam się wymazać go z pamięci, ale tak się nie da, wiesz? Czasem się kogoś kocha tak mocno, że aż boli. Więc spotkałam go w parku, a on myślał, że mam kogoś nowego. Rozumiesz? A to był mój kuzyn.


- Zabiję Anze...- warknęłam cicho, bo może jej rodzice nie akceptowali go, może były małe szanse na odbudowanie ich związku, ale kochali się. Kochali się, więc to było najważniejsze. -Posłuchaj, ludzie będą mówić to co chcą, nie to co jest prawdą. Prawdą jest wasza miłość, która może przezwyciężyć wszystko rozumiesz? Miej w dupie zdanie innych, możesz być kim chcesz, wszystko może się ułożyć, jeśli w to uwierzysz.

-Dziękuję- uniosła lekko kąciki ust.- Nie musiałaś tego robić, dobrze wiesz...
Nie mam pojęcia ile tu siedzę, ale...- wyciągnęłam komórkę widząc numer Gorana. Skasowałam go i napisałam wiadomość, że zaraz będę.- Nie słucham tego co mówią inni,
chcę wiedzieć jaka ty jesteś, nie jaką cie opisują.
- Więc jestem dziewczyną, która upadła i do teraz się nie podniosła...

- A ja pomogę ci wstać- chwyciłam jej dłoń i ruszyłam do naszego domu.

- Hej, hej, gdzie ty idziesz?

- Nie pozwolę wam siebie stracić, wiem, nie będzie dobrze od razu, więc musicie porozmawiać, spróbować- dziewczyna przytaknęła, a ja po raz kolejny uśmiechnęłam się. Trzeba tylko uwierzyć, że się uda.- Musisz chociaż zobaczyć go na treningu.

- Jesteś niesamowita... Ja jestem taką idiotką, jestem nic niewarta tak jak oni sądzą i...

- Nie jesteś taka jak oni myślą. Jesteś Kate i jesteś najlepszą Kate jaką spotkałam.



''Nie zrezygnuję z nas
nawet gdy niebo pogrąży się w mroku
Oddaję ci całą moją miłość
I wciąż będę spoglądać na horyzont.''



P.O.V Peter


Palcami wystukuję nieznany mi rytm próbując się uspokoić.

Lubisz ją.

Lubisz ją.

Lubisz ją.

Bardzo ją lubię i nie potrafię zrozumieć czemu. Serce biję tak szybko, a w mojej głowie tylko ten głupi pocałunek.

Który chciałbyś powtórzyć.

Nie umiem zaprzeczyć. Gubię się w jej oczach w jej osobie, gubię się z nią i bez niej. Tak jakbyśmy za wszelką cenę nie mogli, lecz musieli się poznać. To takie zagmatwane. Czuję się jakbym z połową serca. To śmieszne, myślałem, że nie mam serca, a tu taka heca. Siedzę pod drzwiami ubrany w strój narciarski, a w mojej głowie tylko ona. 



- Peter, chodź jest trening!- wstaje przeczesując włosy i otwieram drzwi. Jaka przygląda mi się bacznie, a ja kładę mu rękę na ramieniu.

- Dobrze, że jesteś- idę przed siebie kierując się wszystkim, co mam w środku, wszystkim, co tak długo skrywałem, nie chce mi się udawać i być zamkniętym na wszystkich.

Idę powoli mijając dobrze znane mi osoby, dobrze znane mi miejsca. Mimo to czuję się, jakbym był tu pierwszy raz. Pierwszy raz jestem tu kompletnie bezbronny.

Czas umyka mi tak szybko, iż zapominam wystartować. Goran zdenerwowany macha chorągiewką, a ja nie wiem nawet jak się tu znalazłem. Odpycham się od progu i próbuję się skupić.

Pomyśl... Im dalej skoczysz, tym ona bardziej będzie szczęśliwa.

Lecę jak nigdy dotąd myśląc tylko o tym, by się uśmiechnęła. Widzę jej troskliwe spojrzenie, ale gdy ląduję na jej twarzy pojawia się wielki uśmiech. Patrzę na trenera, a ten zdziwiony zaczyna coś mówić do Daniela? Tak, chyba tak. Tak w ogóle co on tu robi?! Będę musiał później się dowiedzieć.

Potrząsam głową odpychając wszystkie myśli i idę oddać kolejny skok. Mam tylko jeden cel. Tylko jeden cel. Chcę, by była szczęśliwa, nawet jakbym miał się wykończyć na tej skoczni. Drugi i trzeci skok oddaje w okolicach 210 metra. W trzecim staram się, jak najbardziej mogę i ląduję na 225 metrze. Jestem zadowolony, może nawet trochę szczęśliwy.

- Udało się!- dziewczyna wbiega w moje ramiona mocno przytulając ledwo utrzymuję równowagę wtulając ją w siebie. Nie myślę racjonalnie, bo zależy mi by być tu z nią.



- Wreszcie poleciałem w miarę swoich możliwości- czuję jej cudowny zapach, patrzę w jej pełne szczęścia oczy i trudno mi zrozumieć dlaczego taka niesamowita, taka cudowna osoba stara się o mnie. Walczy o mnie, kiedy nawet ja już zapomniałem jak walczyć.

- Przepraszam, ja...

- Zostań, chcę byś była tutaj, zależy mi na tobie- nie jestem żadnym romantykiem, ani specem od mówienia takich rzeczy.- Jestem dupkiem, więc musisz zapamiętać te słowa, dopóki znowu nie powiem czegoś, czego zupełnie nie mam na mysli i skłamię, by nie mieć tych uczuć...

- Jakich uczuć?

- Tych dobrych uczuć...- w których cię cholernie lubię, Ana.

- Jutro możesz być tym zapatrzonym w siebie egoistą, możesz mnie ranić, lecz nie umiem cię zostawić- jej oczy wypełniły się łzami, ale uśmiechnęła się słabo i mówiła dalej.

Ona cię kocha idioto!

Jak przyjaciela.

To dlaczego cię pocałowała?

Tak wyszło...

Boże Peter, jaki ty jesteś głupi!

- Nie wiem dlaczego, ale nie umiem funkcjonować bez ciebie, mimo iż jesteś cholernym dupkiem. Wiesz... Dla mnie skoczkowie mają niewidoczne skrzydła, które są zbudowane z uczuć... Ja chcę tylko, by twoje skrzydła mogły latać tak jak kiedyś, chce je uleczyć, nieważne jaką cenę poniosę za to.

- Jestem dupkiem, ale ten dupek teraz błaga cię byś mu wybaczyła...

- Już dawno ci wybaczyłam, ale chce żebyś wiedział... Aby skrzydła mogły latać potrzeba miłości.




''A gdy będziesz potrzebować chwili oddechu
żeby zrozumieć samą siebie
ja będę wytrwale wyczekiwał
Czekając na to, co odkryjesz.''
__________________________________________________________________________
Jestem zadowolona z tego rozdziału! :) Jest chyba najdłuższym jaki do tej pory napisałam. :D Ma dokładnie  3389 słów.  I wreszcie jest mój ulubiony fragment!  Po tylu problemach w końcu mamy chwilę na te pozytywne uczucia! <3 Prawdopodobnie będzie jeszcze jeden taki rozdział, ponieważ 14 lutego są Walentynki. *-* 
Co do skoków 4 miejsce Petera jest jak marzenie, chociaż dla mnie mistrzem jest zawsze. Mam nadzieję, że Gregor szybko do nas wróci. :/
Co do Kamila... Człowiek nie jest robotem, Kamil jest niesamowity i nie musi stać na podium, czy wygrać. Jestem z niego niesamowicie dumna, jak i z pozostałych skoczków! No to teraz czeka nas Sapporo i pobudka koło 2 w nocy, by obejrzeć naszych niesamowitych skoczków. <3 Zapraszam do głosowania w ankiecie!
P.S Kraftboeck is real! ^-^
 Pozdrawiam cieplutko. :3

Czytasz = KOMENTUJESZ! 
Nie komentujesz = nie doceniasz mojej pracy:/
Im więcej komentarzy tym większa szansa na 2 część. ;)

*poprawiony*

15 komentarzy:

  1. Bardzo fajny, coraz bardziej wciągam się w historię ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest zdecydowanie jeden z najlepszych rozdziałów :) I do tego mój ulubiony końcowy fragment ♥ Wzruszyłam się ♥
    PS. Pomysł z gifami świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszałaś więc jestem ;) Na prawdę świetne opowiadanie i zostaję tutaj. Mam nadzieję, że następne rozdziały będą tak dobre jak ten. Jakbyś mogła to informuj mnie o nowych na moim blogu ;)
    Zapraszam także do siebie na kolejny rozdział http://przypadkowaamilosc.blogspot.com/2017/02/rozdzia-7.html
    Pozdro i weny ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko będę miała chwilkę czasu to wskoczę do ciebie :) Pozdrawiam! <3

      Usuń
  4. Wow! Piękny rozdział💖 wreszcie wszystko zaczyna się układać. Jaka mnie po prostu powalił- super, że odkrył jaką miłością tak na prawdę darzy Anę😍 Będzie mu teraz dużo łatwiej żyć z myślą, że kocha ją tylko jak siostrę😄 Co do Petera- oh, nareszcie przestaje się oszukiwać i podąża za głosem serca💓 zasługują żeby być razem i wszystko idzie w jak najlepszym kierunku, żeby ta ich miłość odniosła pożądane skutki😁 wciąż nie mam zielonego pojęcia o co chodzi z tym tygodniem czy 2 miesiącami, ale prawdopodobnie niedlugo się wszystkiego dowiemy. Podsumowując- rozdział chyba jeden z najlepszych napisanych przez Ciebie( chociaż wszystkie są genialne). Życzę weny i motywacji do pisania☺Do następnego.Całuski😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jak co, ale gdy pisałam najbardziej było mi żal Jaki :/ Co do Petera to fakt, że pozwolił się przytulić to według mnie już dużo ;D Co do tego tygodnia, wszystko niedługo się wyjaśni.. ;) Pozdrawiam cieplutko:)
      P.S Peter odmienil się i tutaj i w skokach! Wreszcie wygrał, jestem taka dumna <3

      Usuń
  5. OOOOOOOO!tak, tego mi było trzeba po tym siedzeniu ze skokami do piątej rano :D opowiadanie, z którym będę na bieżąco! Zjem tylko jakieś śniadanie i biorę się za czytanie <3 Dodałam już Twojego bloga do swojej listy czytelniczej bo tylko rzut okiem mi wystarczył aby zostać na trochę dłużej! Jak tylko skończę czytać co tu masz napisane to zostawię jeszcze jakiś komentarz :) jak chcesz, to zapraszam do mnie - zaczęłam pisać swoją przygodę z borussia dortmund
    blackandyellow-lulu.blogspot.com
    uściski,
    Lu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, no to czekam na komentarz! :) Co, jak co ale samo oglądanie skoków o 2 nawet wymęcza. Ale dla nich wszystko <3 Ostatnio poszukuję jakiś fajnych blogów z Borussią, więc na pewno wpadnę, jak będę miała trochę czasu :) Pozdrawiam! :)

      Usuń
  6. Melduję się!
    Rozdział jest świetny. Nie tylko pod względem tekstu, ale też bardzo podobają mi się te gify, wstawiane pomiędzy kwestiami. Dobra robota ^^
    W końcu chyba wszystko zaczyna się układać. Oby teraz było już tylko lepiej.
    Czekam niecierpliwie na kolejne cudeńka!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Walentynki już były a nowego wpisu u Ciebie jak nie było tak nie ma :C SKANDAL i liczę na szybką poprawę bo to, co tu piszesz można czytać i czytać! <3

    Dziękuje kochana za odwiedziny pod moim opowiadaniem o bvb <3 motywujesz do pisania :D
    przy okazji chce Cię zaprosić też na mojego drugiego bloga gdzie pisze o skoczkach narciarskich
    norwegian-wind.blogspot.com

    ściskam mocno i dawaj znać jak coś nowego się u Ciebie pojawi<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj właśnie już kończę :/ Za kilka minutek się pojawi! :)
      Trochę się nie wyrobiłam :(
      Nie ma za co, cudownie piszesz! :^ Wpadnę do ciebie jak najszybciej będę mogła! :) Tym bardziej, że norwescy skoczkowie! <3 Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Ja pierdole poryczałam się i jeszcze słuchałam Zary Larsson-Uncover Boże no ryczę jak nienormalna
    Też chciałbym przeżyć coś takiego

    OdpowiedzUsuń