piątek, 3 lutego 2017

1.13


''Już nie wytrzymam tego dłużej
Myślałam, że byliśmy silni
Jedyne, co robimy, to zwlekanie
Prześlizgujące się miedzy naszymi palcami.''

P.O.V Ana


- Dzięki Jaka, że mogłam tu spać, za wszystko...- wyszeptałam przecierając zapłakane oczy. Kilka słów, a czuję się jakbym coś straciła, trochę więcej niż kawałek serca, tak jakbym straciła całą siebie.

- On nie powinien cię nigdy ranić, nie może...

- Jest okej, naprawdę, ja po prostu... Za dużo sobie wyobrażałam, wierzyłam, że mogę coś dla niego znaczyć- mruknęłam, bawiąc się palcami. Było mi tak cholernie głupio za swoją naiwność.

- Spójrz na mnie- uniosłam wzrok do góry patrząc w oczy chłopaka.- Nie pozwolę cię skrzywdzić, ani ja, ani Domen, ani Goran.

- Nie mów im o tym co się stało, Peter jest zagubiony...

Co ty odwalasz?!

- Ana, do cholery! On się tobą bawi, wykorzystuję twoje serce!- westchnęłam cicho zastanawiając się nad tym całym wydarzeniem. Nad tym co poczułam, kiedy mnie pocałował.
Chciałam jego szczęścia jak nikogo innego, ale chyba chciałam też, by jego uśmiech był tylko dla mnie.

Jesteś idiotką, wiesz?

A jak powiem, że nic nie znaczy, że nie czuję nic?

To będziesz największą kłamczuchą na świecie.

- Nie wierzę, ty nadal chcesz mu pomóc?!- krzyknął Jaka.- Dobra rozumiem, wiesz co się stało, ale on ma w dupie, czy ty żyjesz, oddychasz, czy z kimś śpisz!

- Chce mu pomóc, od tego tutaj jestem!

- Nie, nie. Nie tylko dlatego chcesz mu pomóc! Ty go kochasz!- zaprzeczyłam szybko głową, nie mogłam go pokochać, nie było opcji. Przecież to niemożliwe... Daniel, on... Nie, to niemożliwe.

- Kocham kogo innego od kilku lat, nie mogę Petera, przestań mi wmawiać kłamstwa!- krzyknęłam, lecz po chwili się wzdrygnęłam. Kłóciłam się z Jaką, kłóciłam się z ważną dla mnie osobą.

To ty sobie wmawiasz nieprawdę!

- To przestań za nim latać!

- Próbuję mu pomóc...

- A on ma ciebie i twoją pomóc głęboko gdzieś!

- Ja...

- Wiesz co? Starałem się cię trzymać od niego z daleka, ale ty mi nie pozwoliłaś, pomagaj mu ile chcesz! Mnie nie będzie, kiedy on znowu złamie ci serce...

- Jaka...- szepnęłam, ale on pokiwał głową i odszedł w stronę swojego pokoju. Schowałam twarz w dłoniach, nie dość, że straciłam samą siebie to jeszcze Jakę.



''Wiem, że poprosisz mnie, żebym się trzymała
I zachowywała jak gdyby nigdy nic
Ale już nie ma czasu na kłamstwa
Bo widzę zachód słońca w twoich oczach.''

P.O.V Jernej

- Trenerze, mam sprawę, czy mógłby trener zrobić mi trening teraz, bo potem mam randkę i...- mówiłem tak szybko, że przez moment nie byłem pewien, czy Goran cokolwiek zrozumiał.

- Boże święty, Jernej i randki, do czego to doszło!- wybuchnąłem śmiechem zakładając gogle.

- Jestem gotowy!- chwyciłem narty wpatrując się w niego i prosząc w myślach niebiosa, by się nade mną ulitowały. Boże, któryś został już wymówiony, Jezu i Duchu Święty, pomóżcie biednemu człowiekowi.

- A siłownia, rozgrzewka?

- Już byłem, ćwiczyłem z godzinę.

- Ale jak to tak?- jeszcze nigdy nie zależało mi tak na randce. Miałem udowodnić, że nie jestem taki, jaki mówią więc za wszelką cenę musiałem iść na te spotkanie.

- Tak to! No trenerze proszę!- złożyłem ręce, jak do modlitwy i zacząłem wzywać greckie bóstwa. Posejdonie, Ateno!

- Za 2 minuty będę ci machał chorągiewką...

- Dziękuję!- przytuliłem trenera i popędziłem, jak najszybciej mogłem.

*

- Nie spodziewałem się, że będziesz tak dobrze skakał. Dobiłeś 220 metrów, jestem zszokowany- wyszczerzyłem się szczerze, bo naprawdę się cieszyłem. Wreszcie mi się udało, a potrzebowałem trochę luzu.

- Miłość działa cuda, ludzie działają cuda!- uniosłem pięść w triumfie i pobiegłem szybko się przebrać.

- Jernej, ale ty nie wierzysz w miłość!- wzruszyłem ramionami śmiejąc się sam do siebie. To prawda, nie wierzę, ale może uwierzę! Uh, gadam, znaczy myślę głupoty. Tak szybko jak wbiegłem tak i wybiegłem z pokoju. Chwyciłem tylko najlepszą koszulkę jaką miałem.

- Cholera, perfumy!- zawróciłem szybko i psiknąłem się byle czym.- Gotowy!

Zobaczyłem z daleka śliczną dziewczynę i szybko zatrzymałem się. Przecież biec nie będę!

To może idź? Bo na razie stoisz w miejscu.

A no tak. 

Powoli starając się wyglądać na pewnego siebie ruszyłem w jej stronę. Wszystko było okej do czasu kiedy nie potknąłem się o kamień i nie wywróciłem dosłownie metr przed nią. Przecież w tych wszystkich fanficion to dziewczyny się tak wywracają! Ugh, za dużo tego czytam.

- Cóż oryginalny podryw- wyglądała dziś tak pięknie, jak jakaś księżniczka.

Widzisz ją 2 raz...

Wielkie mi halo!

- Bo mój- odrzekłem pewnie.- Możemy iść.

-Mam jeszcze jedno pytanie, Jernej, czemu pachniesz odświeżaczem do powietrza?


''Codziennie 7 ujęć tej samej starej sceny
Wygląda na to, że zatraciliśmy się w rutynie
Muszę z tobą porozmawiać zanim pójdziemy spać
Ale czy zaśniemy po tym, jak powiem ci, co mnie rani?''


P.O.V Domen

Po raz kolejny biegałem wokół opustoszałego parku. W końcu kogo się mogłem spodziewać o 5 rano? Uśmiechnąłem się lekko i zatrzymałem, by chwilę odetchnąć. Dawno nie rozmawiałem z Aną, trzeba będzie to nadrobić.

- Mogę się przysiąść?- przede mną stanął cały spocony i zmęczony Peter. Kiwnąłem głową i zacząłem przyglądać mu się baczniej. Zawsze lubił dominować, pokazywać, że jest najlepszy, ale bez przesady.

- Wszystko okej?- może i nie miał dla mnie czasu, ale ja miałem dla niego zawsze. Kochałem go, nieważne kogo udawał.

- Jest dobrze- zacisnął ręce w pięści starając się opanować oddech.- Naprawdę, jest doskonale...

- Przestań pierdolić i mów, co się stało- sam zamilknąłem na chwilę zszokowany swoimi słowami.

Domen, jesteś prawie pełnoletni, to normalne!

- No, no braciszku, chyba dużo mnie ominęło- zaśmiał się, ale ten śmiech był taki wymuszony.

- Zmieniasz temat- mruknąłem.

- Po prostu zrobiłem coś, czego nie powinienem nigdy zrobić, coś co mi się spodobało, a nie miało, coś co sprawiło, że byłem przez chwilę taki jak dawniej, a nie mogę i cholera musiałem to zepsuć nie mogłem inaczej, okej?- spojrzał na mnie załamany, a jego oczy nie były już tak obojętne jak zawsze. Były jasno zielone, a zawsze wydawały się wręcz niebieskie.

- Musisz zrozumieć, że my jesteśmy z tobą, a nie przeciwko tobie, kiedyś się musi ułożyć- poklepałem go po ramieniu uśmiechając się lekko.

- Tyle osób nie ma ochoty mnie widzieć... Dlaczego jesteś nadal taki dobry w stosunku do mnie? Nie interesowałem się tobą, byłem i jestem egoistą. Przyszedłem do ciebie, bo mam problem...


- Bo jesteśmy braćmi Peter- zaśmiałem się cicho, zawsze przy nim będę, jesteśmy rodziną.- Przyszedłeś, bo wiedziałeś, że ci pomogę, zdecydowałeś się mi zaufać na tyle, bym cię zrozumiał.

- Powinienem być lepszym bratem- westchnął, patrząc na mnie zażenowany swoją postawą
.
- Jest okej, z czasem się ułoży, a teraz powiedz mi, co jest nie tak z Aną?- od samego początku wiedziałem, że coś się stało miedzy nimi, a kiedy Pero schował twarz w dłoniach byłem już pewny.

- Ona jest inna, a wolałbym żeby była zwykła. Chciałbym się od niej trzymać z daleka...

- Ale nie możesz- za każdym razem, gdy ją ranił, ranił też samego siebie. Po co to robił?

- Starałem się, wiesz, bo zaczęła coś znaczyć, a ja nie chciałem...- starał się składać jakoś zdania, ale jego głos łamał się, a mi było cholernie przykro. Nigdy nie widziałem go w takim stanie.

- Więc co czujesz?- może nie powinienem pytać, ale znałem go na tyle, by wiedzieć, że wszystko mi wyśpiewa.

- Gdybym mógł, trzymałbym ją blisko, obroniłbym ją przed całym bólem. Nie dał zranić. Trzymał daleko od tych wszystkich idiotów.
- Peter?
- Tak?
- To zacznij ją bronić przed sobą.



''Jedziemy wolno przez śnieg 5 Aleją
I w tej chwili radio to jedyne, co słyszymy
Nie rozmawialiśmy odkąd wyszliśmy, to jest ponad nami
Na zewnątrz jest zimno, ale między nami jeszcze gorzej.''


P.O.V Anze

- Zatrzymaj się!

Nie zachowuj się tak, Anze!

Westchnąłem zatrzymując się, a dziewczyna dobiegła do mnie z trudem łapiąc oddech.

- Co?- mruknąłem w jej stronę starając się być obojętnym. Kochałem ją. Tak mocno, tak strasznie mocno, że aż bolało. 

- To nie jest tak jak myślisz... Wiem, nie jesteśmy już razem, ale...- nie jesteśmy już razem. Nie jesteśmy. Tyle czasu, a nadal nie mogę się przyzwyczaić.

- Kat, to twoje życie, rób co chcesz- wzruszyłem ramionami, ponieważ naprawdę nie miałem prawa interesować się tym. 

- Porozmawiajmy, to ty mnie zostawiłeś...- szepnęła.- Nikogo sobie nie znalazłam.

- Nie chciałem cię zostawiać, ale twoi rodzice nienawidzą mnie, nienawidzą tego kim jestem, co robię, to mnie zabijało, to ciebie zabijało, chciałem twojego szczęścia- ująłem jej dłoń i ścisnąłem mocno. Była taka piękna, taka niezwykła i wyjątkowa.

- Ty jesteś moim szczęściem...

- Dlaczego mnie okłamujesz? Spotkałem cię z jakimś facetem, nie pamiętasz? Chciałem walczyć, ale ty już masz kogoś, nie lituj się nade mną- byłem zły sam na siebie, nie potrafiłem zrozumieć, że muszę z nią skończyć.

- Ja cię nie okłamuję, ja jestem...

- Wiem, jaka się stałaś, słyszę to od tych wszystkich ludzi, a wiesz co najgorsze? Że nadal jestem w tobie zakochany!- wolałbym zapomnieć, ale jestem człowiekiem, który zakochuję się nie na chwilę, lecz na dobrych kilka lat.

- Nie jestem! Przyjdź dziś o 20 do parku, wytłumaczę ci wszystko.

- Nie chcę, to zbyt boli- szepnąłem i ruszyłem w stronę domu. Powinienem skupić się na sezonie, a nie próbować naprawić przyszłość,

- Będę czekać- odwróciłem się klnąc pod nosem. Zabawne, że ona poczeka jeden wieczór, a ja byłbym w stanie czekać dla niej całe życie, ugh.

Przestań! Mam pewien plan...

Niby jaki?

Skoro ty nie chcesz się z nią spotkać, to poproś, by ktoś poszedł za ciebie...

Ana!


"Nie mogę znieść twoich łez
Nienawidzę właśnie tej części.''


P.O.V Daniel

Przeciągnąłem się uśmiechając szeroko. Być może nasze dni były policzone, ale co z tego! Mieliśmy te piękne chwilę, rodzinę, wszystko co było potrzebne do szczęścia. Przyjechałem tu wiedząc ile mogę stracić, wiem, że jeden błąd i po mnie. Ale nie zamierzałem być znowu tchórzem i uciekać.

- Tęskniłam za tobą- uniosłem głowę widząc moje małe słoneczko. Była tak samo piękna, jak ostatnio ją widziałem. Jej niebieskie oczy mimo widocznego bólu cieszyły się na mój widok. Przyzwyczaiłem się, że Ana nie była jedną z tych beztroskich dziewczyn, ale mimo wszystko pasowało mi to. Była poważna i odpowiedzialna. Jej wnet czarne włosy opadały na ramiona. Była taka chuda, widziałem nawet z daleka jej wystające kości. Mimo wszystko każdy jej aspekt był do kochania. Ona cała była do kochania.

- Chodź tutaj skarbie- wyciągnąłem ręce w jej stronę, a ta wtuliła się we mnie.- Musiałem przyjechać.

- Wiesz, jak ważny dla mnie jesteś... Ale nie chciałam pamiętać o tobie, mówiąc szczerze zapomniałam, zbyt skupiłam myśli wokół Connor'a i wokół kadry, ale jak Jurij zadzwonił do ciebie tak strasznie zatęskniłam- mruknęła, a ja uśmiechnąłem się lekko.

- Tym razem cię nie zostawię...

- Ana, zaczyna się trening musimy zobaczyć nad czym popracować z chłopakami- nawet nie zorientowałem się, że trener wszedł.- Wszyscy mieliśmy dużo wolnego, a sezon tuz tuż, myślę, że musimy wziąć się za skoki.

Miałeś pomóc Domenowi!

- Ja też przyjdę, może wam jakoś pomogę, co jak co, ale macie wielki talent.

- O kogo ci konkretnie chodzi?- zaśmiałem się cicho. Oni naprawdę tego nie zauważyli? On mógł być mistrzem, miał tyle możliwości.

- Domen- dziewczyna uśmiechnęła się lekko.- Pomogę mu, ale teraz wolałbym się ubrać, jedynie, że chcecie popatrzeć na to boskie ciało Daniela A...

- Zdecydowanie nie- zaśmiała się.- Trenerze każdy już zaczął rozgrzewkę?

- Tak, chodźmy na siłownie, Daniel przyjdź pod skocznie- kiwnąłem głową i po chwili wskoczyłem pod prysznic.



*
- Za późno wyszedłeś z progu- klepnąłem chłopaka, a on westchnął cicho.- Myślę, że problem w tym, że za bardzo chcesz, możesz być najlepszy, ale daj sobie więcej luzu. Twoja technika i tak jest już dość niebezpieczna.

- Mogę być najlepszy?- wybuchnąłem śmiechem widząc jego minę. Tej drużynie zdecydowanie brakowało pewności siebie i wiary w swoje możliwości. Dobra może i nie byłem Słoweńcem, ale chciałem im pomóc. Szczególnie, że była tutaj Ana. Może nie moja, ale...

Ale lepszy friendzone niż nic.

Dokładnie.

- Być może już jesteś, jeśli trochę odpuścisz, 3 minuty i widzę cię u góry- Domen uśmiechnął się i ruszył szybko. Polubiłem go, był sobą, lecz trochę za bardzo się wykańczał. Spojrzałem na blondyna, który ze wściekłością patrzył przed siebie. Zwróciłem tam również wzrok i ujrzałem Anę koło bruneta. Jej oczy były wpatrzone w niego z zawiedzeniem, wściekłością, jak i troską. Przegryzłem wargę, bo koleś starał się mieć ją gdzieś, a ona próbowała mu pomóc.

- Dupek- warknął chłopak obok mnie, a ja ponownie skupiłem swój wzrok na nim. Jaka Hvala. Rok temu był niepokonany w pucharze kontynentalnym.- Nigdy nie zasługiwał na nią, to debil, a ona...

- A ona mimo to coś do niego czuję- zaśmiałem się gorzko.- Kiedy my utknęliśmy w friendzone.

- Nie wiem, co ona w nim widzi, ty, czy ja moglibyśmy traktować ją lepiej- spuściłem głowę wracając do wspomnień.


''...Chwyciłem dziewczynę za rękę ściskając mocno.

- Uciekaj!- krzyknąłem biegnąc jak najszybciej przed siebie. Nie mogliśmy umrzeć, cholera mieliśmy żyć, być wiecznie. Starałem się być spokojny, ale jak cholera być tu spokojnym?!

- Oni nas znajdą, oni mnie znajdą- byłem na skraju załamania, ona była moim życiem, moim sensem, nie mogłem jej stracić.- Dave...

- Zaraz będziemy w Norwegii, zaraz opuścimy tą przeklętą Lublanę, damy radę Ana- pociągnąłem ją widząc, jak Johann macha do nas. Tylko on wiedział, co się dzieje, tylko on mógł nam pomóc. Mieliśmy prywatny samolot, więc jeszcze chwila i by nas tu nie będzie.

- Wchodź pierwszy i powiedz pilotowi, że ma ruszać- kiwnąłem głową niemal wbiegając do samolotu.

- Niech pan rusza i to szybko- odetchnąłem z ulgą, kiedy facet włączył silniki. Zmęczony ledwo doczłapałem się do Johanna, który spojrzał na mnie z łzami w oczach.

- Ona tak bardzo cię kochała, ona cię uratowała Daniel- spojrzałem na niego, a potem rozejrzałem się wokoło. Gdzie do cholery jest Ana?! Spojrzałem przez okno, a ona stała na dole. Nie, nie!- Posłuchaj, on by cię zabił...

- Muszę iść po nią, wypuście mnie!- darłem się próbując wydostać się z uścisku Johanna.

- Samolot ruszył, już nic nie zrobisz!

- Gówno mnie to obchodzi, nie mogę jej tam zostawić, nie mogę puść mnie, kurwa muszę być przy niej!- upadłem na ziemię płacząc jak małe dziecko. Zostawiłem ją. Mój cały skarb
.
- Dave, by ci nie dał żyć, nie ma ciebie, więc ona też jest wolna nie rozumiesz?! Jeśli nie ma nikogo przy niej to on ją zostawi w spokoju, zaakceptuj to, ona cię kochała!- zamilkłem wpatrując się w chłopaka. Miał rację. Jeśli ona jest bezpieczna, mimo wszystko jestem szczęśliwy...''


- Ej, stary, wszystko okej?- chłopak złapał moje ramię, a ja przytaknąłem. Wspomnienia były piękne jak i okrutne, lecz budowały wartość naszego życia. Faktem było, że nadal ją kochałem, ale nie tak mocno jak kiedyś. Po prostu w moim życiu nie pojawił się nikt wyjątkowy. 

- Jasne, ale wiesz co?- skupiłem wzrok na brunecie, ach Peter Prevc! Jak mogłem zapomnieć? Do rzeczy, Peter patrzył na nią tak jak ja kiedyś. Tylko, że on starał się to ukryć, jak tylko mógł.- Może i on ją mocno zranił, może kilka razy...

- Za dużo razy...

- Nie pomyślałeś, że mógł mieć jakiś powód?- Jaka spojrzał na mnie nie mogąc zrozumieć, co chciałem mu przekazać.- Może stara się ukryć, coś czego nie powinien czuć.

- Czyli?- zwróciłem wzrok na Prevca, który chwycił dłoń dziewczyny i natychmiast ją puścił.

- Może stara się ukryć w sobie resztki człowieczeństwa i zdolności do miłości.


''Nie chcę teraz próbować
Jedyne, co pozostało to pożegnanie
By znaleźć sposób, by powiedzieć ci.''

----------------------------------------------------------------
Więc po 6 dniach wracam tu i oznajmiam, że do końca 1 części
najprawdopodobniej zostały 3 rozdziały, a od was zależy, czy będzie 2 część.

Prosiłabym was o głosowanie w ankiecie, jeśli chcecie nowe opowiadania.
Nie oznacza to oczywiście, że przez nowe opowiadanie, skończę pisanie tego:)

Btw dziś zdecydowanie był dzień Petera, jestem tak bardzo dumna z niego!
Widzieć jego uśmiech jest, jak wybrać milion! ^-^

Przyślijcie mi pod rozdziałem linki do waszych blogów, lub do 
blogów, które czytacie, bardzo proszę ;-; Z chęcią poczytam
różne opowiadania od Domena Prevca do Justina Biebera xd

Do następnego! <3


*poprawiony*

4 komentarze:

  1. Witaj! Ah... ja też jestem taka dumna z Petera🤗. Pokazał dziś na ile go stać😊 mam nadzieję że jutro też będzie tak latać! Co do rozdziału- ohoho, faktycznie sporo się wyjaśniło. Muszę przyznać, że Ana ma bardzo bogatą przeszłość. Szkoda że pokłóciła się z Jaką, jest dla niego tak bardzo ważna, a ona tego nie zauważa😔 Pero też jest bardzo pogubiony, stara się ukryć uczucia, ale coś mu to nie wychodzi😞 Daniel coraz bardziej mnie zaciekawia, co moglo i może im tak zagrażać?🤔 cóż, pewnie dowiemy się wkrótce. Domen jest rozbrajający- mimo że Peter się nim nie interesował to on i tak go kocha i chce mu pomóc. Ale myślę i mam nadzieję że niedługo ich braterskie relacje się polepszą i będą dla siebie wsparciem😊 ale akurat w twoim opowiadaniu podoba mi się to że wszystko się tak po 3 rozdziałach szczęśliwie nie skończy i nie od razu będzie cacy i super😎 żeby coś naprawić potrzeba czasu a to opowiadanie doskonale to przedstawia. Podsumowując- rozdział wspaniały, genialny, po prostu Perfecto👌. Życzę Ci dużo weny żebyś mogła skończyć tą część i napisać jeszcze 2 😃 do następnego😄 pozdrawiam, całuski😙

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W każdy weekend mówię sobie Peter wygra i dla mnie on wygrywa, walkę o metry i co najważniejsze z samym sobą. Ważne, by cieszył się z tych skoków.
      Już dawno chciałam pisać o Danielu, ale niestety wtedy opowiadanie, by się za szybko potoczyło...
      Mimo Daniela i jego dawnej pięknej historii z dziewczyną totalnie jestem za Pero i Aną. Pozdrawiam *-*

      Usuń
  2. Również jestem za Pero i Aną ♥ A opowiadanie genialne ♥

    OdpowiedzUsuń