''Słodkie stworzenie
Miałem inną rozmowę o tym, gdzie to idzie źle
Ale wciąż jesteśmy młodzi
Nie wiemy dokąd zmierzamy.''
Miałem inną rozmowę o tym, gdzie to idzie źle
Ale wciąż jesteśmy młodzi
Nie wiemy dokąd zmierzamy.''
P.O.V Anastazja
''...Rozejrzałam się dookoła. Byłam w moim domu, w moim starym domu. Wszystko było takie same, takie proste, tak normalne, bez skazy.
- Ana, pomożesz mi?- podbiegł do mnie Connor, trzymając w swoich małych rączkach krawat z samochodem. Uśmiechnęłam się szeroko tuląc go mocno. Co się dzieje, czy ja jestem w niebie? Czy to wszystko wróciło?- Ana?
- Ja żyje? - rozejrzałam się i nie rozumiałam, naprawdę nie umiałam zrozumieć.
- Głuptasie, jasne, że tak! Więc co będzie z tym krawatem?- poczułam, jak moją głowę nawiedza cholerny ból. Krzyknęłam głośno, a chłopczyk pobiegł na dół. Ciemność...''
Unoszę powieki oddychając niespokojnie, czuję się tak cholernie zagubiona. Wstaje z łóżka wpatrując się w widoki za oknem. Tak pusto, tak jakbym straciła serce. Przykładam dłoń do klatki piersiowej i słyszę szybkie bicie narządu. Nie czuje tego. Nie czuję nic. Tylko przepaść, niekończące się piekło, ból. Tak jakbym się gdzieś zgubiła i nie mogła wydostać. Tak jakby nie było tu miejsca dla mnie...
*
- Przepraszam wielmożną panią, ale mam trening- syczy, uśmiechając się sarkastycznie.
- Jak się nie zatrzymasz, obiecuje, że twoje narty mogą zaginąć- chłopak warczy, ale koniec końców zatrzymuję się.
- Dobrze, więc chodźmy do tego twojego pokoiku i wyjaśnijmy problemy. Następnie wyjdźmy udając zajebiście szczęśliwych. Łudźmy się, że oszukując siebie, będziemy szczęśliwi- wzrusza ramionami, tak bez problemu patrząc mi w oczy.
Ma rację.
Ma cholerną rację.
- Okey, czyli mam cię zostawić, bo to nic nie da tak? Uważasz, że to będzie lepsze?- prycham, choć sama nie wiem jak postąpić.
-Nic innego nie możesz zrobić...- odwraca się, lecz ja nie daje za wygraną i szarpie jego ramię.
- Daj sobie pomóc, cholera, myślisz, że jesteś samowystarczalny? Myślisz, że ze wszystkim dasz sobie świetnie radę?!- rozumiem, że mi nie ufa, że może coś przeżył, ale nie karzę mu spowiadać się z całego życia, tylko chcę porozmawiać, to tak dużo?!
- Nie chcę pomocy, nie chcę nikogo, ludzie są fałszywi...
- Nie są, ale musisz się liczyć z konsekwencjami, że szybko odchodzą...- Tak jak Connor.
- Odchodzą, bo są fałszywi.
- Albo ich zraniliśmy, albo musieli odejść, nie zawsze przecież...
- To chyba mało wiesz o życiu...
- Rozmawiamy o tobie.
- A może ja chcę porozmawiać o Anastazji Voel co?- podszedł bliżej mnie i spojrzał na mnie z obrzydzeniem.- Ciekawe, co tam kryjesz...
- Peter, ta rozmowa...
- Nie dotyczy mnie? Dotyczy, muszę wiedzieć komu powierzam sekrety- zaśmiał się dźwięcznie i nachylił nad moim uchem.- Nie wiem, co możesz potem z nimi zrobić, może jesteś jakąś moją fanką?
- To nie jest śmieszne- odetchnęłam głęboko i odepchnęłam go lekko od siebie.
- Zależy z jakiego punktu widzenia.
- Ugh, posłuchaj mnie są ludzie, którzy nas oszukują i nie zasługują na nas, ale są także ci, których powinniśmy się mocno trzymać.
Spojrzał w moje oczy i przysięgam to był wzrok, którego nigdy nie chciałam na sobie mieć. Zwykła obojętność, może nawet zwykła kpina, jak gdybym myślała, że mogę zmienić jakoś poglądy.
- A po co? Po co komuś ufać, skoro sama mówisz, że on za chwilę zniknie?- i tak po prostu biegnie przed siebie zostawiając mnie z natłokiem myśli. Zostawiając mnie ze strachem...
Ma rację, znowu.
Nie chcę, nie chcę zawieść nikogo, przyjechałam tu mu pomóc.
Najpierw powinnaś pomóc sobie...
Nieistotne... Wszystko cokolwiek bym nie zrobiła, go nie przywróci.
Nic nie przywróci chwili, gdy tata przychodził do domu tuląc nas mocno.
Nic nie przywróci nadziei mamy, że się uda...
Nic nie przywróci tych czasów z dzieciństwa...
Wzdycham i wracam w stronę skoczni, wpadając na Jakę.
- Coś się stało?- kiwam głową na nie, choć tak naprawdę jest coraz gorzej. Choć oszukuję sama siebie. To mnie wymęcza, codziennie coraz mocniej.- Chodź się przejść.
''Zaczęliśmy
Dwa serca w jednym domu
Ciężko jest, gdy się kłócimy
Oboje jesteśmy uparci.''
P.O.V Jaka
- Chodź się przejść...- uśmiecham się delikatnie do niej i chwytam dziewczynę za ramię.
- Jest dobrze, naprawdę.
- Po co kłamiesz? Kłamstwo nic nie da, im więcej kłamiesz, tym mniej ciebie- patrzę w jej smutne oczy.
- Nie chcę nikogo obarczać, nie chcę mówić tego od początku, nie chcę...- spuszcza głowę, wpatrując się w swoje buty.
- Nie jesteś sama. Tydzień ponad widzę jak się męczysz, jak tłumaczysz nam, ale nie umiesz wytłumaczyć sobie. Uwierz mi, jak wyrzucisz to z siebie będzie lepiej...
- Jaka, to nie jest takie proste, to tak się nie da. Nie da się naprawić, czegoś co się już stało, nie da się przywrócić, tym bardziej jeśli to wszystko przez ciebie...- w jej oczach pojawiają się łzy, a mi łamię się serce. Uśmiech opuszcza mnie, czuję jak serce przepełnia się bólem. Od dziecka nienawidziłem, widzieć jak ktoś cierpiał.
- Chodź tutaj- rozkładam ręce a brunetka wtula się we mnie niepewnie. Czuję, że nie jest przyzwyczajona nawet do zwyczajnego przytulenia.- Wszystko będzie dobrze, wiem, że straciłaś wiele osób, wiem, że coś jeszcze jest, wiem Ana.
- Jak to?- podnosi głowę patrząc na mnie przestraszona.- Ach, Jurij.
- On cię kocha i naprawdę się martwi, nie ignoruj go. Poświęć mu czas, ma problemy, ciągle wpada w jakieś tarapaty.
- Nie wiedziałam...
- Przyjeżdżając tu, złożyłaś nam obietnicę...- odsuwam się delikatnie i patrzę na niedaleko stojącego trenera.- Przyjeżdżając tu, obiecałaś nas nie zostawić, jesteś w stanie dotrzymać tej obietnicy?
- Oczywiście- jej usta formują się w mały uśmiech.
- Muszę już iść, bo Goran czeka, ale pamiętaj, lepiej być na chwilę, niż w ogóle...-uśmiecham się ciepło i biegnę w stronę trenera. Może nie powiedziała mi, ale wiem, że jest lepiej. Wiem, że będzie lepiej. Nie istotne ile czasu mi to zajmie, składam obietnicę sobie. Obietnicę, że nigdy nie pozwolę jej być nieszczęśliwą.
''Słodkie stworzenie, słodkie stworzenie gdziekolwiek pójdę,
Ty zaprowadzisz mnie do domu
Słodkie stworzenie, Słodkie stworzenie
Kiedy zboczę z drogi, Ty poprowadzisz mnie do domu.''
P.O.V PeterTy zaprowadzisz mnie do domu
Słodkie stworzenie, Słodkie stworzenie
Kiedy zboczę z drogi, Ty poprowadzisz mnie do domu.''
Siedzę na ławce, chowając twarz w dłoniach. Tak naprawdę, nie wiem od dawna po co mi to wszystko. Nie wiem, co to da mi. Odpychanie wszystkich...
Odwróciłem się słysząc kroki i westchnąłem. Znów ona.
- Poczekaj- mruczy, widząc, że wstaje.- Nie musisz ze mną rozmawiać, nie będę cię zmuszać.
- Słucham?- unoszę zaskoczony wzrok, teraz to ja już nie rozumiem.
- Nie będę walczyć o to, by cię zrozumieć, jeśli nie chcesz, nie zmuszę cię- patrzę w jej brązowe oczy i widzę wszystkie wymieszane uczucia pod maską obojętności.
- Czyli nie muszę już do ciebie przychodzić?- potwierdza głową, a ja czuję, że coś jest nie tak.
- Coś się stało?- cholera, co mnie to obchodzi?
- Nic, co cię to obchodzi?- patrzy na mnie zaskoczona, sam nie wiem, kto już jest bardziej zaskoczony, coraz trudniej.
- Chciałem być miły, widać się nie da!- i znów wybucham złością, nie rozumiem siebie, po co mi to wszystko, po co, ale nie umiem tego opanować.
Nie umiesz siebie opanować.
- Zastanów się nad sobą, bo zachowujesz się jakby wszyscy mieli się ciebie słuchać, jakbyś był nie wiadomo kim.
- Nie wiesz ile przeżyłem, nie wiesz ile kosztowało mnie, by tu zostać! Myślisz, że jak ty przyjedziesz, to powiemy ci każdą tajemnicę naszego życia?!
- Nie oczekuje tego do cholery!
- To czego ty chcesz?- patrzy na mnie z kpiną.- No czego?
- Nie wiem, może pomóc? Zazwyczaj psycholodzy tak robią- wywróciła oczyma.- Nie oczekuje wiele.
- Dla ciebie może to nie jest wiele... Nie mam ochoty mówić ci nic, wykorzystasz to, a my ci zaufamy, nie obchodzi mnie kim jesteś z zawodu, jesteś takim samym fałszywym człowiekiem jak każdy.
Ty też byłeś tak głupi, by jej zaufać.
Cara to przeszłość.
Której nie możesz zapomnieć.
- Nie chciałam znać całego ciebie, nie chciałam zmuszać cię. Chciałam być, tak byś zrozumiał, ze można komuś zaufać na tyle, by wrócić do dobrego skakania. Chciałam, abyś uzyskiwał wyniki takie jak kiedyś. Źle zaczęliśmy, nie chciałam być wredna, ale przegiąłeś okej? Chciałam, byś powiedział, co sprawia, że nie możesz się dobrze wybić, czy to dużo?- wzrusza ramionami cofając się do tyłu.
- Może przegiąłem i...
- Przegiąłeś to mało powiedziane, że w stosunku do mnie to przeboleję, ale do swojego brata?
- Tak mnie zmieniło życie! Mogę z Tobą porozmawiać, jeśli...
- Znów stawiasz warunki Peter...
- Nie, słuchaj...
- Ustalasz mi zasady?- pokręciła głową z rozczarowaniem.
- Wybieraj, albo na moich zasadach, albo...
- Nie, radź sobie sam, tak jak chciałeś, droga wolna- patrzę na nią zaskoczony i daje jej odejść. Nie jestem po prostu nauczony, że ktoś stara się mi pomóc, niezależnie jak bardzo go zranię. I cholera czuję wyrzuty sumienia, po raz pierwszy od kilku miesięcy.
''Słodkie stworzenie
Biegniemy przez ogród
Gdzie nic nam nie przeszkodzi
Ale wciąż jesteśmy młodzi
Zawsze myślę o Tobie i o tym, że nie rozmawiamy wystarczająco.''
Biegniemy przez ogród
Gdzie nic nam nie przeszkodzi
Ale wciąż jesteśmy młodzi
Zawsze myślę o Tobie i o tym, że nie rozmawiamy wystarczająco.''
Wiem, że wszystkie rozdziały są jak depresja i dziwie się,
że komuś chcę się to czytać.
Myślicie, że Peter w końcu zrozumie?
Do następnego!
Jestem :D
OdpowiedzUsuńJuż wszystko nadrobiłam i teraz będę na bieżąco. :D
Co do rozdziału... bardzo mi się podoba. <3
Peter chyba zaczyna się otwierać. Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy. :)
Czekam na kolejny i życzę dużo weny. ;*
Buziaki ;*
Peter jest zamknięty w sobie i trudno mu przyznać komuś chociażby rację:), Dziękuję za miłe słowa, do następnego!:)
UsuńHejka.
OdpowiedzUsuńJestem i ja! :D
Rozdział świetny. Mam nadzieję, że Peter się w końcu otworzy. Jestem ciekawa dalszego przebiegu akcji ^^
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam ;*
Hey, hey:) Myślę, że jeszcze trochę poczekamy, lecz niedługo czeka go wiele niemiłych i miłych niespodzianek;)
UsuńNawzajem!
Jak to dziwisz się że ktoś chce to czytać? No przecież to jest genialne! Zastanawiam się czy Peter zaufa Anie. Pozdrawiam, wierna czytelniczka ;-)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem:(, ale jak już się wciągnęłam to tego nie zostawię!:D Pozdrawiam! :)
UsuńCześć! :D
OdpowiedzUsuńZapraszałaś mnie miliard lat temu, ale nie mogłam się zebrać. Słoweńcy to dla mnie nadal trudny temat :P Ale się zawzięłam i jestem :D
Podoba mi się to opowiadanie. Nie jest o cudownym życiu w kadrze skoczków, gdzie tylko radość, miłość i świetne skoki. Jest drużyna w kryzysie i Ana musi ją uzdrowić, choć sama ma problem. Mam nadzieję, że chłopcy typu Domen czy Jaka jej pomogą. I ona też im pomoże. I że Peter w końcu się uwolni z tego gniewu i blokady.
Z niecierpliwością czekam na następny :D
Pozdrawiam i weny! :D
P.S. Gdybyś miała ochotę, czas czy się po prostu nudziła, to zapraszam do siebie. Ale nie zmuszam czy coś :P :))
Nie lubię pisać o czymś co jest proste. Chcę by to opowiadanie było podobne do normalnego życia:).
UsuńDzięki, że wreszcie jesteś! :)
Jedno twoje opowiadanie, które już się skończyło czytałam i jest cudowne, o tej dziewczynie co miała dziecko, tam był chyba Wellinger o ile dobrze pamiętam:) Zajrzę do ciebie, niedługo:) Pozdrawiam!
Kolejna miłość do mojej kolekcji 💞
OdpowiedzUsuńZostaję tutaj na dłużej, a Ciebie zapraszam do siebie na opowiadanie z Andre Tande, tak wiem adres bloga myli, hahaha :*
www.ciemniejszastronaprevca.blogspot.com
Kolejna miłość do mojej kolekcji 💞
OdpowiedzUsuńZostaję tutaj na dłużej, a Ciebie zapraszam do siebie na opowiadanie z Andre Tande, tak wiem adres bloga myli, hahaha :*
www.ciemniejszastronaprevca.blogspot.com
O to bardzo mi miło:))
UsuńCo się stało z historią Prevca? Była świetna:( Ale jest Tande, to również i ja:)
Pozdrawiam!
Witaj Kochana! ;*
OdpowiedzUsuńPeter w Twoim opowiadaniu przyprawia mnie o dreszcze...
Niby rozumiem, że każdy może mieć moment załamania, ale on to już przesadza!
Jest wredny, oschły i arogancki.
Oprócz tego martwi mnie sytuacja całej drużyny :(
Jednak podejrzewam, Ana poradzi sobie z tym wszystkim! :)
Mam nadzieję, że niedługo wyjaśnią się trochę relacje pomiędzy Ana i Peterem :>
Z pewnością tutaj zostaję!
Czekam na następne rozdziały.
Trzymaj się! :*
Pozdrawiam, Camille.
Jest stawiany w cudownym świetle, a ja odbiegając od rzeczywistości, chcę z niego zrobić wrednego chama:) Pozdrawiam:)
UsuńZaprosiłaś, więc jestem. Co prawda z małym poślizgiem, ale mam nadzieję, że się nie gniewasz :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że nie darzę pana Petera zbytnią sympatią, ale u ciebie się całkiem sympatycznie, więc może przymknę na ten mankament oko :)
Bardzo fajnie piszesz, naprawdę. Wszystko cudnie się czyta, więc w tej kwestii nie mam już nic do dodania. Oprócz tego, że czekam na kolejne rozdziały. Na pewno będę zaglądać! Mogłabyś mnie tylko informować? Chciałabym być na bieżąco :)
Czekam!
No i dziękuję za wizytę u siebie i miły komentarz :)
Buziaki :**
Hey, cieszę się, ze jesteś:) Jasne, jasne informować będę, na pewno:)
Usuń