sobota, 25 marca 2017

2.3

''Powiedziałem ci, kiedy mnie opuściłaś
Że nie ma czego wybaczać 
Ale zawsze myślałem, że wrócisz, powiesz mi, iż wszystko,
 co znalazłaś to złamane serce i nieszczęście.''




Planica, 24 grudnia

P.O.V Cene


Tu święta, tu prezenty, a wszyscy jak wyjęci z grobu. Domen od kiedy przyjechał do domu, cały czas siedzi w swoim pokoju i się nie odzywa. Nie wiem, co jest nie tak, nie wiem, co mogę zrobić. Nie myślałem, że tak wygląda skakanie w kadrze A. Wyobrażałem sobie raczej liczne imprezy i nawalonego Laniska.

- Cene, najukochańszy ty synu! Cukier mi się skończył, a to ostatnie ciasto!- zaśmiałem się, a Peter posłał mi słaby uśmiech. Pamiętam rok temu, ten sam dzień, kiedy nawet świąt z nami nie spędził, kiedy był wściekły na wszystkich.

A teraz? Pomaga mamie, sprząta razem z nią, rozmawia z nami, ale to nie to samo. Słyszę, jak krzyczy jakieś imię w nocy, jak zapala światło w kuchni o trzeciej nad ranem. To wszystko jest takie poplątane. Ale jeśli spytam, on znowu będzie takim samym Peterem, jakim się stał, by uchronić się przed bólem. A ja nie chcę stracić i jego i Domena. Chociaż Domena wydaje się nie być.

- Nie ma sprawy mamo- ubrałem się i sprawdziłem po kieszeniach, czy zostało mi trochę drobnych. Na dworze cały czas sypał śnieg, a ulice były zaśnieżone. Po raz pierwszy święta były tylko widoczne poprzez wygląd, a nie uczucia, które powinny objawiać. Wszedłem do sklepu spożywczego, gdzie roiło się od świątecznych czekoladek, lizaków i innych podobnych rzeczy. W tle grało ''Last Christmas''. Pokierowałem się do kasy, o dziwo nie było dużej kolejki. Jednak mało kto w Planicy chodzi o 7 do sklepu.



- Jesteś Cene?- odwróciłem się i ujrzałem śliczną brunetkę. Dopiero po chwili zauważyłem, że jej dolna warga jest rozwalona, a oczy zapuchnięte. 

- Tak, wszystko dobrze?- spuściła głowę, zaciskając ręce na jakiejś paczce.

- Uh, jest okej, jestem Ana...

- O, te imię Peter krzyczy w nocy! Nie może przez ciebie spać. Jedynie, że to nie ty, to pomyłka, ale skoro podeszłaś do mnie, chociaż...- wypaliłem, lecz kiedy jej oczy zaszkliły się zrozumiałem, że to chyba nie jest dobry moment.- Już chyba uzyskałem odpowiedź...

- Jest szczęśliwy?

- Stara się udawać, żeby Domena mniej bolało. Kompletnie nie wiem, o co tutaj chodzi, mogłabyś mi wytłumaczyć?- spojrzałem na nią, lecz przerwała mi ekspedientka. Szybko zapłaciłem i zaczekałem na nią. To była jedyna możliwość na dowiedzenie się czegokolwiek.

- Popełniamy czasem cholerne błędy, a potem strasznie tego żałujemy. Lecz z czasem wiemy, że jest za późno, by to naprawić. Nie ma po co walczyć, jeśli nie ma się już jak walczyć. Podobno straciłam ich, a oni stracili mnie, ale to nie prawda. Chcę byś im to dał, to dla mnie ważne. Przepraszam, że teraz tak, ale nie mogę w inny sposób. Gdybym mogła cię tylko poznać, byłoby zupełnie inaczej. Trzymaj się Cene, wierzę, że dasz radę w TCS- z natłoku informacji nie zdążyłem jej zatrzymać. Wcisnęła mi paczkę w ręce biegnąc w stronę nawołującego jej głosu. Jedyne co zrozumiałem, to, że ich straciła, ale cholera w jaki sposób? Westchnąłem i spojrzałem na paczkę. Dziś święta, dziś prezenty, takie dziwne rzeczy mogą się przecież zdarzyć. 



''Miłość, która była tutaj
Odeszła, by być dzieloną z kimś innym.''



P.O.V Domen

Stukałem palcami o blat, starając się zapomnieć. Są święta, a ludzie się cieszą, więc czemu ja siedziałem tu jak debil? Osamotniony, załamany i zdany tylko na siebie. Peter wmówił rodzicom, że jestem zmęczony treningami i konkursami. Tak było dobrze. Bez zbędnych pytań mogłem się użalać nad sobą.

- Domen, zejdziesz do nas?! Już zaczynamy!- było mi głupio, ze nie pomogłem w niczym, że nawet się nie wysiliłem z nimi porozmawiać. Po prostu wiedziałem, że jak spojrzę im w oczy to pęknę i rozpłacze się jak dzieciak. Och, bo cholera nadal byłem dzieciakiem, szczeniakiem, zagubionym nastolatkiem. 

Zejdziesz ty wreszcie?!

Lepiej im beze mnie, lepiej każdemu.

Nie.

Tak.

Nie.

To czemu jej jest lepiej?

Skąd możesz to wiedzieć? 

Pewnie teraz z Danielem jedzą kolację i są w cholerę szczęśliwi. 

Pisała do mnie listy, a ja je wszystkie wyrzucałem. Po co miałem czytać o jej życiu z nim? To Peter dałby jej wszystko, czego zapragnęłaby. Ona zajmowała całe jego serce, on by jej nie zostawił choćby nie wiem co. Mógł to ukrywać i może jeszcze nie potrafił jej pokochać, ale w głębi duszy był gotowy dać jej wszystko.

Dlatego nie chciałem z nim rozmawiać, dlatego nie potrafiłem mu spojrzeć w oczy. Widziałem, jak cierpi, jak zamęcza się, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Sam ledwo dawał radę, a starał się mnie ratować. Cholera, dzięki niej on był prawdziwym naszym Peterem.

Dlatego właśnie powinieneś zejść tam i być dla nich.

Wyszedłem z pokoju i zszedłem po schodach jak najszybciej. Jeszcze chwila i bym się wycofał. Na dole były dwie ciotki, dziadkowie, kuzyni i masa ludzi z którymi nie widziałem się z dobre kilka lat.


- Domen, chodź opłatkiem się podzielimy!- wymusiłem uśmiech, a potem wszystko przebiegło tak szybko. Drętwe życzenia, że będzie lepiej, że będą sukcesy, że będzie miłość i zdrowie. A cholera to by wszystko wzięła! Wszystko przecież znika tak szybko, że na następny rok znowu musimy sobie tego samego życzyć. 

Ile zjadłem? Tyle ile mi przełknęło przez gardło, czyli prawie nic. Nikt i tak nie zwracał na mnie uwagi, bo wszyscy byli zbyt zagadani. Czasem spytali, jak skoki idą, czy pogratulowali to mi, to Cene, a Petera zręcznie omijali. Chyba tak lepiej, każdy widział, że on nie ma zamiaru rozmawiać o skokach, ani o jego formie.

Potem prezenty, prezenty i jeszcze raz prezenty. Skarpetki, sweter, nowe gogle, pieniądze i wiele innych, które szczerze mówiąc mnie nie obchodziły.

- Domen, mam coś dla ciebie, znaczy dla ciebie i Petera, ale ten jest chyba dla ciebie- spojrzałem na niego zdezorientowany.

- To ty nie wiesz, jak pakujesz prezenty Cene?

- To nie ode mnie, ode mnie była FIFA 17! To od tej dziewczyny, Any- poczułem jak robi mi się duszno, a ramię bruneta było jedyne, co udało mi się złapać.- Chryste, Domen, dzwonić po karetkę?!

- Nie, jest okej...- zamknąłem oczy i westchnąłem cicho.- Proszę nie pytaj mnie, nie teraz...

- Ale...

- Nie, daj mi to, co ci dała- spojrzałem na niego błagalnie.

- Będziemy musieli kiedyś pogadać- kiwnąłem głową i wszedłem do pokoju z wielką prostokątną rzeczą zapakowaną w świąteczny papier. Po co się tak starała? Mam to gdzieś.

Tak, wmawiaj sobie młody.

Otworzyłem prezent i ujrzałem ogromny album. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem na pierwszej stronie.


Słońce moje, trochę kiczowaty prezent nie? Jednak mam nadzieję, że tego nie wyrzucisz, bo nie wyrzucisz prawda? Życzę ci... Wszystkiego tego, co tylko chcesz, bez zbędnego gadania. Kocham cię Domen, musisz to zapamiętać. 



Drżącą ręką przewinąłem strony dalej, a tam znajdywała się masa naszych zdjęć. Tu byli chłopacy, tu ja i Ana, tu Peter i ja. Nawet nie zauważyłem, jak robiła nam zdjęcia. Przecież nigdy nie było czasu, zawsze było zbyt dużo problemów.


Przyjrzałem się ostatniemu zdjęciu z Kuusamo. Wszystko wyglądało wtedy tak pięknie i radośnie. Byliśmy wolni. Ana zaciskała ręce na moich ramionach, patrząc na mnie dumna. Była tak cholernie dumna, a jej oczy wypełnione były szczęściem.

Przetarłem mokry od łez policzek i spojrzałem w okno. Musiała być tu blisko, na wyciągnięcie ręki, a jednocześnie tak daleko. Chciałem jej nienawidzić, ale nie potrafiłem. Nie mogłem znieść myśli, że u niej dobrze, a mimo to miałem nadzieje, że dostała od niego to wszystko, na co zasługiwała. Próbowałem, ale nie działało. Każde zapomnienie choć na chwilę po chwili zamieniało się na następne wspomnienia. Była i jest moją małą siostrą, tego nie da się wymazać z pamięci.

- Też cię kocham, Ana.




''Trudno mi przyznać, że jestem zazdrosny 
o twoje szczęście beze mnie.''


P.O.V Anastazja


Od pół godziny wysłuchiwałam zrzędzenia Jurija przez telefon, który był wściekły. Czemu on mnie nie potrafił zrozumieć? Musiałam ich ratować. Ile razy mam to sobie i całej ludzkości powtarzać?!

-... I zostawiłaś nas, bo co?! Walczyłbym, dobrze wiesz! A Daniel? On tym bardziej! Nakłamałaś im Ana, nie wiem, jak to rozumieć! Do tego do mnie nawet nie pisałaś listów! Jak ja....

- Są święta, słońce- szepnęłam.

- Przepraszam... To nie święta bez ciebie. Po śmierci Connor'a praktycznie cię nie było, a niby siedziałaś obok nas. Teraz już kompletnie cię nie ma, nie wiem, co zrobić- westchnęłam upijając łyk herbaty. Dave był na tyle bezczelny, by zrobić mi wigilijną kolację, a potem dać masę prezentów, której nawet nie ruszyłam. Za kogo on mnie miał?

- Jestem obok ciebie, obok was, nie pisałam listów, bo wolałam usłyszeć twój głos. Alex ma do ciebie numer, więc tak jest lepiej, nieprawdaż?- mruknęłam.

- Rozumiem, ale ja tak nie umiem wiesz? To boli, nie tylko mnie... Słyszę, że jesteś zmęczona, więc poudawajmy normalnych i zakończmy rozmowę, jak gdyby nigdy nic- oddałam komórkę blondynowi i schowałam twarz w dłoniach. Te święta chociaż przez chwilę miały dać mi ukojenie i radość.

- Za pięć dni zobaczysz ich wszystkich...

- Co z tego? Nie dotknę ich, nie usłyszę ich głosu, nie będę, rozumiesz? Nie będę. Te święta są do dupy- chłopak objął mnie mocno, choć przez chwilę dając ciepło i troskę.



- Cholera źle mi, źle mi z tym, że znam Jurija, a teraz ciebie i widzę, jak jest coraz gorzej.

- Znasz Jurija?

- Byliśmy w dość... Bliskiej relacji- przytaknęłam, widząc, iż nie chcę o tym rozmawiać.- Mam dobre serce, tylko się zagubiłem kiedyś.

- Nie obwiniaj siebie, nic za to nie możesz, wiesz... Dzięki tobie przestał mnie bić, teraz tylko wyżywa się psychicznie, ale jest dobrze. Wszyscy patrzą tu na mnie zdziwieni, oczekiwali, że będę uciekać? Nie ma po co uciekać, skoro nawet nie ma wyjścia. On jest wściekły i już zawsze będzie. Kiedyś się z tym pogodzę- przykryłam się kocem, układając głowę na jego ramieniu.

- Tęsknisz za nim.

Jego osoba znowu pojawiła się w mojej głowie, a ja oficjalnie przegrałam. Próbowałam po raz kolejny zapomnieć i udało mi się. Na ile? Około 45 minut, rekord. 

- Proszę powiedz mi, że kiedyś będzie lepiej- wyjąkałam, uświadamiając sobie, iż wierzę w cuda.

- Chciałbym, ale obiecałem, że nie będę cię okłamywać.

- Spodobają im się prezenty?

- Siedziałaś nad tym tydzień, wydzwaniając do tysiąca ludzi, którzy pomogą ci to zmontować. Błagałaś Dave na kolanach, zniżając się już chyba do największej klęski. Cholernie musisz ich kochać- zaśmiałam się, przypominając jakie akcje z Alexem wyrabialiśmy, by tylko prezent się udał.

- No bo jak tu nie kochać tych szalonych skoczków z plantacją papryki?

- A właśnie! Przyszedł list do ciebie!

- Co, jak przecież...- spojrzałam w jego oczy, które tryskały szczęściem.



- Nie do końca słucham się tego dupka i podałem prawdziwy adres, przecież jest ten wyjątkowy czas! Gdy wysyłałem byłem pewny, że ci odpiszą i nie pomyliłem się! Trzymaj i czytaj!- wepchnął mi w ręce dwa listy i uśmiechnął się szeroko.

- Ale...

- Och, Anastazja, po prostu się nie zastanawiaj, czytaj!- spojrzałam na niego po raz ostatni i mocno go przytuliłam. To co dla mnie zrobił, było takie cudowne.

- Dziękuję ci bardzo za...

- Oj już nie gadaj, czytaj!


Hej, Ana
Uhm, postanowiłem, że napiszę do ciebie pierwszy, jest adres, więc pomyślałem może warto? Nie jestem na ciebie zły, wiem, że wiesz, ale chce cię upewnić. Rozumiesz? 
Postanowiłem wykonać następny krok.
Kupiłem jej płytę Imagine Dragons, ona ich kocha bardziej niż ja wódkę. Dobra, ja nie mam wódki, ani nie piję.
Znaczy kiedyś piłem, bo byłem beztrosko szczęśliwy, ale to się skończyło.
Jak to się mówi?
Kadrę słoweńską poznasz po upitym Lanisku! 
Zbaczam z tematu, ugh. Więc cieszyła się, jak głupia i mnie mocno przytuliła. 
To było tak cholernie dobre. Nie czułem jej dotyku przez tyle czasu, aż nie jestem w stanie zliczyć!
Co dalej? Napisz do mnie, Ana, bo cholera więcej nie wymyślę, ani nie zrobię!
Napisz, jak się trzymasz... Źle to brzmi, bynajmniej dlatego, że raczej nie jesteś radosna. Takie mam przeczucie, ale jeśli się mylę, powiedz mi. 
Ściskam cię, najmocniej jak umiem.
Kiedy się spotkamy, dam ci taki prezent, na jaki zasługujesz.
P.S Po co miałbym ci życzyć tych wszystkich pierdoł? To nie oryginalne! 
Anze


Chciałam mu odpisać, jak najszybciej, ale listy miałam przygotowane na inną okazję i cholera, nie mogłam teraz. Było mi przykro, bo Anze pewnie oczekiwał mojej pomocy w tej chwili...

Starając się zagłuszyć wyrzuty sumienia, otworzyłam drugą kopertę.




Święta!
Odpuśćmy sobie inne formy przywitania, w końcu trener musi być rozrywkowy! Tym bardziej, jeśli jego zawodnicy nie są.
Przepraszam, że tak od razu do sedna przechodzę, ale czas prezentów, nie jest jedynym powodem dla którego piszę...
Nie mogę sobie poradzić z Peterem, nie umiem do niego trafić. Nie, nie jest taki jak kiedyś, wręcz przeciwnie. Słucha mnie i robi wszystko to, co każę, ale to nie Peter. On robi wszystko na siłę, byle tylko bym zadowolony. Psuje skoki, psuję siebie. Błagam, powiedz mi co mam robić! 
Czy zatrudniłem psychologa? Coś ty! Przecież to, by ich jeszcze bardziej zabolało!
Pomożesz nam? Nadal jesteś częścią nas.
Nie chce zajmować Ci za dużo czasu, chociaż wiem, że pewnie masz go aż za dużo. Ale im więcej bym mówił, tym więcej byś wspominała, prawda?
Otwórz prezent, myślę, że ci się spodoba. 
Wracaj do nas, jak najszybciej, potrzebujemy cię.
Goran



Nie wiedziałam, co robić, nie wiedziałam cholera nic. Nie potrafiłam zrozumieć, powinnam skupić się, na tym jak najważniejsza osoba na świecie nie daję sobie rady. Ale cholera jak się na tym skupić, jeśli twoim prezentem jest naszyjnik, który kiedyś zgubiłaś podczas strzelaniny?!

- Alex...

- Wiem, ale najpierw muszę powiedzieć ci jedno. Nie mam pojęcia, jak to się stało i dlaczego dowiaduję się tego od Dave, ba, dlaczego on na to pozwala, ale... Daniel po Oberstdorf'ie zabiera cię do siebie.



''Tak jak tonę w piachu
Widząc cię wymykającego mi się z rąk
Och, tak umrę tutaj pewnego dnia 
Bo jedyne, co robię to płakanie za tym uśmiechem.''



P.O.V Peter

Wszystko jest do bani. Nie ma klimatu, nie ma tych wszystkich przyjemnych uczuć. 
Prezenty, prezentami - nic wielkiego mi nie dadzą.
Przejechałem palcami po kartce i po krótkim namyślę zdecydowałem się ją otworzyć.


Tęsknię za Tobą. Głupi początek, nie? Nieistotne, mam dosłownie sekundę, by ci wyjaśnić.
Wiem, że będziesz sobie zadawał wiele pytań, jakim cudem to zrobiłam i dlaczego, aż tyle.
Po prostu chciałam, żebyś pamiętał mnie i żebyś nigdy nie wątpił, że to się naprawdę wydarzyło. 
Jesteś sobą Peter i nie próbuj tego zmienić. Trzymaj się.
Ana


Przegryzłem wargę i zaglądnąłem do środka. Była tam masa kaset z numerami. 
Jak ona to zrobiła? Cholera przecież nawet tego nie widziałem!

Tęskni? To dlaczego mnie zostawiła? Uczyłem się, starałem się dla samego siebie, lecz także dla niej. Nie można tak odchodzić i zostawiać kogoś, kogo nauczyło się od nowa czuć.
Zostawiła mnie z pustką, której nie mogę zapełnić.

Nie umiem nawet sprecyzować uczuć do niej, zbyt dużo czasu i serca mi to zajmie...
Potrząsnąłem głową, wywalając z niej zbędne pytania. Włożyłem kasetę do odtwarzacza i drżącą ręką nacisnąłem play.



- Możesz się wreszcie zamknąć?

- Ty się zamknij!

- I ty niby jesteś psycholożką! Nie umiesz niczego nas nauczyć! 

- A co ja nauczycielka?!

- Przecież wiesz, o co chodzi! Nie udawaj głupszej, niż jesteś!

- Bo ty jesteś idiotą, a idiotów leczy psychiatra!

- To chyba ciebie powinna!- zaśmiałem się cicho, przypominając sobie, jak często się kłóciliśmy. Nie widzieliśmy w tym końca i zawsze i tak ona wygrywała, a ja chodziłem zdenerwowany przez cały dzień. 

- O, Peter, bo ja...

- Pieprz się Domen, nie mam czasu na twoje problemy!- westchnąłem cicho, widząc jak wcześniej się zachowywałem. Cholera naprawdę byłem dupkiem.

- To jest twój brat, naucz się szanować ludzi debilu!- nagranie się skończyło, a ja wyciągnąłem rękę po kolejne. Już miałem włączać, kiedy wypadła z niego kartka.


Co za dużo to nie zdrowo, odpuść, jeden dziennie starczy. Następne będą coraz bardziej boleć, jeżeli przesadzisz ze wspomnieniami.''


- Dowaliła nam tymi prezentami- Domen usiadł obok mnie i spojrzał na średniej wielkości karton pełen kaset. Uśmiechnąłem się do niego i objąłem go ramieniem.

- Pomogło ci to, prawda?

- Niestety, przyznam ci rację, chociaż nadal...

- Wiem...- przerwałem mu, nie chcąc zaczynać tego tematu. Ruszył się z pokoju, przyszedł, nie zamierzałem tego zepsuć.- Co dostałeś?

- Album, który ma chyba z 200 stron, jak ona to zrobiła?

- Jest niesamowita- wzruszyłem ramionami, bo to była oczywistość.

- Była blisko nas...

- Więc czemu jej nie goniliśmy?- spytałem sam siebie, jak i brata. Czemu nie wpadłem na ten pomysł wcześniej?

- Wiesz, chyba po prostu wiedzieliśmy, ze to nic nie da i...

Nastąpiło pukanie do drzwi, a po chwili do pokoju weszła mama.

- Peter, masz gościa...

- Cara?


''Jestem zazdrosny o deszcz 
Który pada na twoją skórę 
Jest bliżej niż moje ręce były kiedykolwiek.''

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za opóźnienie! Jednak jestem i melduje gotowość!
Więcej, więcej komentarzy! Widzę ile osób czyta i czy tak trudno to skomentować?
Kraft już chyba pozamiatał, ale szanse nadal są :)! 
Dziś Słoweńcy cudownie skakali! Może i 5 miejsce, ale no :3
Jak myślicie, o co chodzi z Danielem, albo dlaczego nagle pojawia się Cara? :o
Informujcie mnie o nowych rozdziałach, bo prawdopodobnie mam braki! 
Ściskam!
P.S Ankieta! Proszę o głosy!


Komentarz = Motywacja 

*poprawiony*

4 komentarze:

  1. Wierzę do końca w Kamila, że stanie się cud i jednak wygra Kryształ. Przypuszczam że Daniel chce odzyskać Anę a Cara Petera. I nie wykluczam że obydwoje są w zmowie. Ale nie wiem, zobaczymy w następnych rozdziałach. Ale na prawdę, niedługo moje serce nie wytrzyma z żałości. I na koniec pytanko: czy planujesz zakończyć tą historię happy-endem? Chciałabym widzieć czy mogę się spodziewać szczęśliwego zakończenia. Mam taką nadzieję😊 Pozdrawiam i życzę weny😙

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem! Przeczytałam wszystko. Mam nadzieje, że Daniel i Cara nie są w zmowie. Lidze,że wszystko zakończy się happy enedem. Czekam na następny. Buziaki 😘😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    I przepraszam za mały poślizg, ale ostatnio nie mam kompletnie na nic czasu...
    Rozdział jest świetny, bardzo mi się podoba ^^ Hmm... Daniel i Cara coś mi nie pasują w tej całej układance. Jestem ciekawa, jak dalej to z nimi rozwiążesz, ale mam nadzieję, że nie są w żadnej dziwnej potajemnej zmowie, bo to nigdy nic nie wiadomo :D No i liczę, że jednak wszystko skończy się dobrze... chociaż znają ciebie, jeszcze sporo przed nami.
    Weny życzę i ślę buziaki :**

    OdpowiedzUsuń